Zniknęła
za drzwiami do łazienki. Najchętniej nałożyłaby na dłonie rękawiczki, lecz to
byłoby nie dorzeczne. Sięgnęła po kurek z wodą i odkręciła go. Zimny strumień
obmył jej twarz i ciało, wzdrygnęła się, zaciskając usta w wąską linie. Po
chwili woda stała się przyjemnie ciepła i choć przez moment mogła się
zrelaksować. Nie wiedziała jak długo jeszcze pozostanie z Winchesterami.
Obawiała się, że jej sekret wyjdzie na jaw. Znała ich z opowieści innych łowców
i wiedziała, że uparcie dążą do poznania prawdy. Prędzej czy później będzie
musiała zniknąć, ale teraz musiała skupić się na polowaniu i odnalezieniu wrót.
Okryła
się ręcznikiem i zerknęła na swoje odbicie w lustrze. Jak wiele zostało w niej
z Selene? Magia, wciąż przepływa przez jej ciało, lecz jest wyraźnie słabsza
niż niegdyś. Jej kruczoczarne włosy stały się złociste, jej twarz nosiła ślady
bólu i zmęczenia. Czasami marzyła, aby stać się śmiertelną i móc przeżyć swoje
życie tak, jak każdy śmiertelnik pragnie. Cieszyć się każdą minutą... Carpe
diem. Jej życie to stulecia bezustannej walki, ucieczki i cierpienia. Chciałaby
to zmienić, chciałaby zostać Eleną, zwykłą dziewczyną z przedmieścia.
Ubrała
się i wyszła do pokoju. Czesząc mokre włosy usiadła na łóżku i przyjrzała się
Samowi, który uparcie, od kilku godzin, przeglądał Internet i dziennik Johna.
Był tym bardziej zdeterminowanym, choć Deanowi nie można było zarzucić głupotę
czy lenistwo. On działał specyficznie... Miał wiedzę i umiejętności perswazji,
z których często korzystał, a Sam wolał najpierw wszystko przemyśleć, znaleźć
jak najwięcej informacji i dopiero wtedy działać. Tak różni, a jednak podobni.
-Znalazłeś
coś? – spytała, unosząc pytająco brew.
-Nie
wierze, ze to powiem, ale Dean chyba miał racje.
-Z
czym?
-Z
bazyliszkiem.
-Jest
to trochę dziwne... – mruknęła i dodała - Ale z drugiej strony wszystko mutuje,
może w tym przypadku jest tak samo? – rzuciła.
Wieki
temu miała styczność z tym stworem. Nie była zachwycona myślą o ponownym
spotkaniu go, ostatnim razem ledwo uszła z życiem, jednak z dwojga złego lepiej
jest wiedzieć, kto jest twoim wrogiem, prawda?
-Gdzie
Dean? – spytała, uzmysławiając sobie, że są sami.
-Pojechał
do prosektorium, chce sprawdzić kartoteki – odparł.
Rozczesała
włosy i opadła na łóżko. Było już późno, była zmęczona, a przed mini szykuje
się kolejny ciężko dzień. Choć rzadko bywała tak zmęczona, to musiała przyznać,
że takie dni zdarzały się coraz częściej. Była boginią to fakt, ale wciąż miała
w sobie człowieczeństwo i ono samo w sobie męczyło się, czasami wręcz zużywało.
Zastanawiała się nad tym, czy jej siostra, wyzbywając się tego wszystkiego, co
sprawiało, że mogła nazywać się człowiekiem, stała się dzięki temu lepsza...
Wytrwalsza.
-Bazyliszka
można spotkać w ciemnych zakamarkach, piwnicach...
-Kanałach.
– dokończyła za chłopaka – Wiem, musimy być ostrożni.
-Oprócz
wzroku jego silną bronią jest toksyczny oddech i kły.
-Nawet
sobie nie wyobrażasz – mruknęła do siebie.
-Co?
-A
nie nic, tak tylko czytałam – odparła pospiesznie.
-Potrzebujemy
lustra.
-Jeśli
faktycznie zmutował, wątpię, żeby lustro pomogło – zauważyła.
-Pewnie
masz racje, ale warto spróbować – odparł, zatrzaskując komputer.
-Zastanawia
mnie, co nim kieruje? W końcu ofiary nie są zjadane – powiedziała.
-Nie
mam zielonego pojęcia, może ktoś nim kieruje? – rzucił luźno.
Ściągnęła
brwi, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiała. To oczywiście nie uszło
uwadze Winchestera, który nie spuszczał jej z oka. Podejrzewał, że dziewczyna
coś wie, że coś przypuszcza.
-Wiesz,
kto to może być – bardziej stwierdził niż zapytał.
-Naomi.
Lubi... Wykorzystywać do swoich celów innych, wtedy ma czyste ręce – odparła.
Obawiała się, że to właśnie ona. Nie była gotowa na starcie z Eos, bowiem
wiedziała, że jest teraz osłabiona, a co najważniejsze w głębi serca nie chce
po raz kolejny zabijać siostry. Wciąż łudziła się, że Eos kiedyś sięgnie po
rozum, że się zmieni, że będzie jak dawniej. Płonne pragnienie pojednania z
siostrą było wiec silniejsze, niż zdrowy rozsądek, który nakazuje robić
wszystko, aby przetrwać.
-No
dobrze, więc co robimy? – spytał chłopak, na co dziewczyna lekko wzruszyła
ramionami. Nie wiedziała, co robić. Była w impasie.
-Pogadam
z Bobby – westchnął i wyszedł.
Nie
chciał, aby Elena słyszała jego rozmowę z Singerem. Doszedł do wniosku, że
nadszedł czas, aby lepiej przyjrzeć się blondynce, dlatego postanowił poprosić
Bobbyego o pomoc. Mieli sporo na głowie, ale ostatnie, czego im było trzeba, to
kolejnych problemów. Lepiej zawczasu uniknąć nieporozumień, które potem mogą
przerodzić się w poważne komplikacje.
Lekki
wiatr sprawił, że przeszedł go dreszcz. Dochodziła 10 a.m, noce były coraz
chłodniejsze. Oparł się o ścianę budynku i przyłożył telefon do ucha. Spokojnie
czekał aż Bobby odbierze. Po kilku sygnałach usłyszał głos przyjaciela.
Pokrótce wyjaśnił, o co chodzi i wcale nie zdziwił go fakt, że mężczyzna na
własną rękę postanowił dowiedzieć się czegoś o dziewczynie. Miał niewiele
informacji, ale bezwątpienia najbardziej zastanawiającą była ta, o łowczyni,
która siedemdziesiąt lat temu zabiła bazyliszka. Z opisów świadków była
silna... nieludzko silna, a urodą niezwykle przypominała ich nową koleżankę.
Było to zaskakujące, w końcu Elena wygląda na dwudziestolatkę, jak więc oszukała
czas? Czym jest? Nie chciał martwił Deana, dlatego uznał, że poczeka aż Singer
wykopie więcej informacji o Elenie, a wtedy zaczną się niepokoić.
Kiedy
wrócił do pokoju zastał w nim nie tylko blondynkę, ale też Deana. Nie
rozmawiali, tylko przeglądali stare dokumentacje, dzienniki. Jego brat wciąż
był nieufny i w zasadzie wcale się mu nie dziwił, po tym, co przeszedł z
Katherine, nie chciał się angażować w nowe znajomości.
-Czyli
Naomi – rzucił Dean.
-Ta,
podobno.
-Co
proponujecie? Bobby kazał czekać na telefon, ale nie będziemy siedzieć
bezczynnie – zauważył brunet.
-Elena?
– szatyn zerknął na dziewczynę, czekając na odpowiedź.
-Nie
jesteśmy gotowi, żeby się z nią spotkać.
-A
bazyliszek?
-Trudno
go zabić, ale nie jest to niewykonalne – mruknęła niechętnie.
-Dobrze,
w takim razie znajdźmy go i zabijmy, a Naomi zajmiemy się później – rzucił
Dean.
-Myślisz,
że to takie łatwe? Musimy być czujni i przygotowani na wszystko.
-A
to nowość – podsumował ironicznie i sięgnął do torby.
-Srebro?
– zaśmiała się, widząc jak wyjmuje sztylet.
-No
a co?
-Krew,
przyciąga go woń krwi i krew może go zabić. – wyjaśniła.
-Super
kolejny świrus.
-Musimy
zamoczyć w krwi kołek z drzewa oliwnego...
-Dlaczego
w Grecji?
-Stare
wierzenie mówią, że bazyliszek został wystrugany w pniu drzewa – wyjaśniła.
-Skąd
go weźmiemy? – mruknął szatyn.
-Ja
się tym zajmę – powiedziała na odchodne i wyszła.
Sam
stał przy oknie i przyglądał się dziewczynie, która znika zza zakrętem. Jego
zainteresowanie nie uszło uwadze Deana, który od razu wyłapał, że coś nie gra.
-Co
jest?
-W
zasadzie jeszcze nie wiem – powiedział zgodnie z prawdą.
-Jasne,
lecisz na nią – zaśmiał się szatyn, na co młodszy z braci pokręcił z
dezaprobatą głową.
-Przygotujmy
się....
Potrafiła
to i owo. Choć rzadko korzystała ze swoich magicznych umiejętności, wciąż
wiedziała jak się nimi posługiwać. Nie przepadała za tym, w końcu obiecała
sobie żyć jak śmiertelniczka i robiła wszystko, aby jej się to udało, czasami
jednak los płatał jej figle, a wtedy musiała zepchnąć na boczny plan swoje
postanowienia. Przymknęła powieki i już po chwili nie stała na zatłoczonej
ruchliwej drodze, a w miejscu, gdzie niegdyś znajdował się Olimp. Wspaniała
góra, która zawsze zachwycała ją swą majestatycznością, teraz zdawała się być
jedynie namiastką tego wszystkiego, co pozostawiła wieki temu. Jak wszyscy
bogowie mieszkała tu przez stulecia, jednak wojny, głód i cierpienie zniszczyły
to miejsce. Gdy Olimp strawił ogień, bogowie wynieśli się, pozostawiając za
sobą przeszłość. Niektórzy, jak ona, postanowili żyć w inny sposób i zbliżyć
się do ludzi... Niestety byli i tacy, którzy tak bardzo łaknęli władzy, że
zapomnieli o tym, iż sami są nijako podwładnymi Zeusa. Wielu z nich zginęło z
rąk ojca, który pragnął ratować ludzi, zaś pozostali uciekli się do podstępów i
pod postacią śmiertelników, kierowali ich życiem... Sam Zeus wciąż gdzieś jest,
niewidziany od setek lat, zdaje się być tylko ulotnym wspomnieniem, jednak
Selene wiedziała, że wciąż ma nad nimi pieczę.
Wyciągnęła
przed siebie dłoń, po chwili pojawiły się delikatne, bladobłękitne iskry, wraz z
nimi na jej dłoni pojawił się biały kołek, z wyrytymi greckimi znakami, które
oznaczały śmierć. Ukryła go tu, bo wiedziała, że tylko ona jest na tyle głupia,
aby tu wracać. Pozostali bogowie unikali tego miejsca, obawiali się gniewu
Zeusa. Ona zaś uważała, że śmierć byłaby jedynie wybawieniem, nie miała nic do
stracenia. Schowała broń do torby i raz jeszcze zerknęła na górę. Uśmiechnęła
się nieznacznie i zniknęła.
Pojawiła
się w najmniej oczekiwanym momencie. Stanęła na środku drogi, omal nie
powodując wypadku. Przeklęła siarczyście i znów zniknęła, aby tym razem pojawić
się w najbliższej alejce. Odetchnęła z ulgą uświadamiając sobie, że tym razem
wszystko poszło dobrze. Nie chciała ryzykować, fakt najczęściej ludzie w ogóle
nie zauważali jej zniknięcia nawet wtedy, gdy stała obok nich, ale pojawienie
się na środku skrzyżowania groziło już poważnymi konsekwencjami. Mruknęła coś
niezrozumiale, i ruszyła zamaszystym krokiem w stronę motelu. Bracia czekali na
nią przed budynkiem. Dean właśnie pakował do bagażnika torby, a Sam wlepiał
wzrok w swoją komórkę.
-Mam
– oświadczyła wyjmując przedmiot z torby.
-Szybko
poszło...
-Mam
swoje sposoby – odparła, wzruszając ramionami.
-Mniejsza
z tym, zbierajmy się, Bobby czeka już na nas w Sioux Falls.
-Znalazł
coś?
-Podobno
– mruknął krótko Dean.
Przygryzła
wargę i posłusznie wsiadła do Impali. Nie wiedziała, co jest grane, ale
przypuszczała, że mężczyźni zaczynają coś podejrzewać. Wolała jednak nie
zamartwiać się na zapas, w końcu, jeśli stracą czujność przy bazyliszku, zginął
wszyscy.
-Gdzie
może być? – spytał Sam, zerkając w tylne lusterko.
-Pod
centrum handlowym są tunele, prowadzące w stronę starych fabryk.
-To
idealne miejsce.
-To
pięć kilometrów. Musimy się rozdzielić – zauważył Dean.
-Wolałabym
trzymać się razem, te stworzenia nie są... idiotami. Jeśli jest ich więcej, na
pewno zapędza nas w kozi róg – powiedziała.
-Super,
jeszcze nam brakuje tu Godzilly – burknął, odpalając silnik.
Podała
Samowi kołek i przełknęła ślinę.
-Odwrócę
jego uwagę, wy celujcie w serce.
-Jak
niby chcesz odwrócić jego uwagę – zdziwił się brunet, na co dziewczyna
westchnęła i odwróciła wzrok w drugą stronę. Nie mogła powiedzieć, że im ta
broń przyda się bardziej, niż jej, bo zaczną drążyć temat...
-Jeszcze
nie wiem, ale jakoś sobie poradzę...
~*~
Nowy
rozdział. Obiecałam, że będzie we czwartek ale coś mi nie wyszło :(
Rozdział
nudny i krótki, ale mam nadzieje, że szybko się poprawie!
Jestem ciekawa spotkania z bazyliszkiem. Coś czuję, że łatwo nie będzie. Sam i jego laptop - historia miłosna hahaha :D Wcale się nie dziwię czemu Sam zaczął drążyć temat dziewczyny - w sumie słusznie, w niejedno przez takie "przypadkowe" znajomości się w pakowali. Dobrze, że Bobby też pochwycił temat. Ciekawe kiedy to wszystko się wyda. Dziewczyna nie będzie wtedy zbytnio zadowolona, a Dean się pewnie wkurzy, że znowu ktoś z nie z tego świata miesza się w ich sprawy. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNoo spotkanie z bazyliszkiem mam nadzieje, będzie zaskakujące ;) Co do reszty siedzę cicho, bo sama jeszcze nie wiem jak to rozegram xD
Usuńhej! Informuję, że na losy-lowcow i dortmund-story pojawiły się nowe notki. Serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZ tym, że rozdział jest krótki się zgadzam, ale że nudny to już zdecydowanie nie. Mnie się podoba! Co prawda nie dzieje się w nim za wiele, ale zdołał mnie zainteresować. Ta sprawa bazyliszka.... Jestem ciekawa, jak ona się rozwiąże i co zrobią bracia, kiedy odkryją prawdę o towarzyszącej im dziewczynie. Coś mi się zdaje, że będą troszeczkę zszokowani. W sumie ja na ich miejscu chyba bym była. Dlatego też liczę, że ciąg dalszy pojawi się niebawem. Życzę duuuużo weny i czasu! Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńNo zszokowani będą... a Dean raczej wściekły, jak to Dean ;) Mam nadzieje, że uda mi się to jakoś ciekawie przedstawić ;)
UsuńJuż sobie wyobrażam, jak Dean jest wściekły... Cóż czekam na ciąg dalszy :)
Usuń