środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 1 - Szczypta magii.



Dwa miesiące wcześniej

Słup ognia wznosił się coraz wyżej, a cień padający na ich twarze ukazywał ogrom cierpienia i bólu, który dotknął ich ostatniej nocy. Życie nigdy ich nie oszczędzało i zdążyli przywyknąć, do widoku śmierci... Jednak nie sądzili, że wczorajsze starcie z Kronosem tak się zakończy. Nie przypuszczali, że poniosą takie straty, a dzisiaj przyjdzie im pożegnać aż dwie osoby.
Gdy zabił Caroline, czas jakby przyspieszył. Dean i Sam atakujący demony, Garth starający się pomóc Rufusowi. Bobby walczący gdzieś na końcu salonu i on... John, który stracił czujność i dał się podejść Kronosowi. Wystarczało kilka chwil, aby Winchester podzielił los wampirzycy. Dla jego synów ten dzień był początkiem walki o zemstę i nie zamierzali zaprzestać, dopóki demon nie zginie. Każdy, kto zna rodzinę Winchester wie, że dotrzymują słowa...
Wpatrywał się w czerwone jęzory ognia, zaciskając usta w wąską linie. W jego oczach zaszkliły się łzy, jednak nie odwrócił głowy. Spoglądał w płomienie, obiecując sobie, że dni czarnookiego są już policzone. Jedyna myśl, która zawładnęła Deanem, to chęć rozszarpania demona na strzępy. Nigdy wcześniej nie czuł tak silnych emocji, ale zdawał sobie sprawę z tego, że teraz tym bardziej musi zachować spokój.
-Powinniśmy już jechać – odezwał się w końcu młodszy z braci.
-Sam... Dorwiemy skurwiela – zapewnił i odwrócił się napięcie, wracając do samochodu.
-Wiem. Musimy posprzątać ten syf.
Kronos. To on jest wszystkiemu winny, a zemsta kiełkowała w nich z każdą sekunda. Zabił ich ojca, zabił Caroline, otworzył czyściec...


Teraz, Dakota Południowa <podkład>

Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, po czym wstał od stołu i podszedł do lodówki, z której wyjął dwa piwa. Jedno otworzył dla siebie, drugie podał bratu. Popijał alkohol, zastanawiając się, po co to wszystko? Nie miał ochoty na polowanie, był zdeterminowany i jednocześnie zniecierpliwiony faktem, że od dwóch miesięcy nikt nie słyszał o Kronosie, za to pojawiało się, co raz więcej wampirów, wilkołaków i innych paskudztw, które wypełzły z czyścica. Nie chciał sprzątać po demonie, chciał jego sprzątnąć, potem ewentualnie zająć się normalną robotą. Jednak Sam się uparł. Twierdził, że nie mogą siedzieć bezczynnie, skoro i tak nie mają żadnych nowych informacji. Szatyn wiedział, że młodszy brat ma racje, ale bynajmniej nie zmieniało to faktu, że pojedzie na te cholerne łowy z czystego przymusu.
-W Lincoln, doszło do kilku morderstw. Ofiary są pozbawione krwi, a na szyi mają dwie niewielkie rany – odezwał się Sam.
-Dwie rany na szyi? Wampir raczej nie bawiłby się w Zmierzch – podsumował szatyn, po czym upił łyk piwa.
-Dlatego musimy to sprawdzić. Bóg wie, co było w czyśćcu – zauważył młodszy z braci.
-W sumie racja, ale mieliśmy się zająć Kronosem.
-Kronos nie zająć. Ja też chce go dorwać, ale ukrył się gdzieś w czyśćcu, a tam raczej nie wejdziemy. Musimy czekać.
-To może wyjaśnilibyśmy, o co chodzi z twoją krwią? – Mruknął.
-To jakieś bzdety – odparł – mówiłem ci, że nie czuje się jakoś inaczej. Demony kłamią.
Dean zazgrzytał zębami i przeczesał włosy palcami. Z każdym dniem było coraz gorzej. Miał ojcu za złe, że nigdy nie wspomniał o Samie i rzekomej krwi demona. Nie rozumiał, dlaczego ukrywał przed nimi coś tak istotnego. Wolał wiecznie polować i mieć ich w głębokim poważaniu, niż powiedzieć prawdę... Ale to wciąż był ich ojciec i jego śmierć, ogromnie wpłynęła na Winchesterów.
Bez ustanku myślał o tej krwi, myślał o ojcu i o Caroline. Myśl o tym jak zginęła doprowadzała go do szału, a kiedy w końcu Samowi udawało się go namówić na polowanie, tracił kontrole i przestawał polegać na zdrowym rozsądku. Brunet nie wiedział jak ma wpłynąć na zachowanie brata, bo choć rozumiał jego ból, to nie mógł dopuścić, aby zapomniał o tym, kim jest naprawdę.
-Dobra, zbierał się młody.
Szatyn chwycił kartkę i napisał na niej krótką wiadomość dla Bobbyego, który od dłuższego czasu robił zapasy w pobliskim markecie. Podszedł do swojej torby, leżącej wiecznie w salonie, i zarzucił ją na ramie. Wyszedł na zewnątrz, mijając niezadowolonego Rumsa, a kiedy podszedł do wozu, wrzucił rzeczy na tylne siedzenie. Usiadł za kierownicą ukochanego wozu, natychmiast włączając muzykę. Westchnął i zaczął nucić pod nosem „Back in black”, stukając przy okazji palcami o panel kontrolny. W końcu dołączył do niego Sam, który z wyraźnym powątpieniem wsłuchiwał się w śpiew brata.
-Możesz już jechać?
-Back in the back, of a Cadillac , number one with a bullet, I'm a power pack… – śpiewał prowokująco, po czym w końcu odpalił silnik i ruszył.
Rockowa muzyka zawsze go uspokajała, dlatego Sam nawet nie protestował, gdy jego brata podkręcał głośniki. Wolał to, niż zrzędzenie i marudzenie, w końcu wiedział, że i tak niczego nie zmienią, więc dlaczego był wciąż tak upierdliwy? W ich sytuacji mogli tylko czekać, aż Kronos wyjdzie z ukrycia, tymczasem nic na to nie wskazywało... Tak więc mogli, albo siedzieć bezczynie, albo polować. Sam wybierał to drugie, a szatyn chcąc nie chcąc musiał się z nim zgodzić.

*

W Lincoln wszystko zdawało się nie pasować do siebie. Kolorowe domy, nijak się miały do obleśnych spelun, a place zabaw do zarośniętych chaszczami parków. Ścierające się ze sobą dwa światy; dosłownie slumsów i strzeżonych osiedli. Miasto pełne nonsensów i przeciwieństw. Nic dziwnego, że to tu czeka ich kolejna robota.
Zaparkował wóz przed opuszczonym budynkiem motelu. Wyjęli torby i weszli do środka. Przez zakurzone okienko padł promień porannego słońca, a gruba warstwa kurzu wzbiła się powietrze, gdy otworzyli drzwi. Sam podszedł do niewielkiego stolika i wyjął z torby kilka świec, które zapalił. Zaś Dean odłożył rzeczy i ruszył w stronę schodów, a gdy wrócił taszczył za sobą dwa materace, które znalazł w sypialniach. Nie był to szczyt wygód, ale przynajmniej zaoszczędzili trochę kasy na motelu.
-Zjemy coś? – Rzucił szatyn, na co Sam kiwnął potakująco głowa a potem wyszli, zatrzaskując za sobą stare drzwi. Młodszy Winchester nie miał ochoty spędzać kilku dniu w toalecie po zjedzeniu czegoś nieświeżego, dlatego wybrali jedną z bardziej obiecujących jadłodajni. Zajęli miejsca pod oknem, a po chwili podeszła do nich kelnerka z dwoma kubkami, które natychmiast napełniła kawą.
-Co zjecie? – Spytała, uśmiechając się szeroko.
-Jajecznice na bekonie dla mnie, a dla brata tosty – powiedział szatyn, nim Sam zdążył się odezwać.
-Już się robi – odparła, a potem odwróciła się i zniknęła w kuchni.
-Dobra jak się nazywały ofiary? – Dean spojrzał na brata, który wyjął gazetę z torby, w której trzymał laptopa.
-Dziewczyna to Amanda Richards, a chłopak to Matt Davidson. Oboje zostali znalezieni dwa dni temu...
-Trzy dni temu była pełnia – zauważył Dean, – ale pełnia nie wpływa na zachowanie wampirów. Może wilkołak?
-Nie wyssałby krwi, tylko wyrwał serce.
-Racja – zgodził się sięgając po kubek.
-Jesteście agentami, co? – Rozmowę przerwał im dziwny, wychudzony chłopak. Winchesterzy spojrzeli po sobie i uznawszy, że i tak niczego nie tracą, potwierdzili.
-Wiesz coś na temat tych morderstw? – Spytał Sam.
-Mówią, że to wampir – powiedział niemal bezdźwięcznie.
-Wampir? – Dean ściągnął brwi.
-No, mają rany na szyi – odparł tak, jakby nie dowierzał, że agent zadał tak głupie pytanie.
-A coś jeszcze?
-Jest jeden koleś, Randon Doyle, podobno bawi się okultyzmem i wmawia wszystkim, że jest wampirem – mówił – To kompletny świr, serio.
-Gdzie go znajdziemy? – Spytał Sam, zerkając znacząco na brata.
-Mieszka na Dortmund St.
-Super, dzięki – kelnerka podeszła do stolika z zamówionymi posiłkami, więc chłopak odwrócił się i zajął się jedzeniem. Bracia nic nie mówili, doskonale wiedząc, że mężczyzna ich wciąż podsłuchuje, dlatego po prostu wzięli się za śniadanie. Gdy skończyli zostawili banknot na stoliku i wyszli, ruszając prosto do wozu.
-Facet zajmujący się okultyzmem...
-I na dodatek wampir – dodał Dean.
-Mają tu bujną wyobraźnie.


Skręcili na wskazaną ulice i bynajmniej nie mieli wątpliwości, pod który dom podjechać. Niewielka porterówka mogłaby z powodzeniem robić za nawiedzony dom. Randon „udekorował” okna w pajęczyny, na ganku stały krzyże ociekające krwią. Oczywiście nie zabrakło dyń i nietoperzy zwisających z rynien i drzew. Dla Winchesterów widok był nie tyle przerażający, co żałosny. Odechciało im się rozmawiać z właścicielem posiadłości, ale na razie to był ich jedyny trop.
Weszli na schody i Sam nacisnął dzwonek. W domu rozległo się wycie wilków, co musieli przyznać, było oryginalnym dźwiękiem. Po kilku chwilach drzwi otworzyły się, a w progu stanął niewysoki, dość krępy facet. Ubrany był oczywiście na czarno i nawet oczy podkreślił czarną kredką. Jego zęby „zdobiły” sztuczne kły, a na policzku wymalował pentagram.
-Randon – powiedział stwierdzająco Dean, po czym wywrócił oczami i oddał głos bratu.
-Musimy pogadać – brunet wepchnął chłopaka do środka, a starszy Winchester zatrzasnął za sobą drzwi.
-Macie w ogóle pojęcie, kim jestem? – Randon próbował być pewnym siebie, ale kiepsko mu to wychodziło.
-Na razie widzimy barana przebranego za Batmana – odparł Dean, po czym dodał – to ty zabijasz tych ludzi?
-Nie ja, tylko moi bracia. Moich ofiar nigdy byście nie znaleźli – powiedział głupio, na co szatyn chwycił go za koszulę i warknął;
-Albo grzecznie powiesz, czy maczałeś łapy w tych zabójstwach, albo wybije ci te śliczne kiełki, a uwierz z wampirami mam doświadczenie.
-Możesz coś zrobić z tym narwańcem? – chłopak zwrócił się do Sama, ale ten zdawał się nie reagować na jego słowa.
-Mówi – Dean puścił go w końcu i specjalnie odsłonił spluwę, którą miał schowaną za paskiem spodni.
-Przecież mówię ośle, że to nie ja! Nie poluje na swoim terenie. – Skrzyżował ręce na klace piersiowej i jeszcze chwila, a tupnąłby nogą.
-Ty ciemna maso! Nie jesteś żadnym wampirem tylko debilem! – Dean zaczynał tracić panowanie, a temat wampirów był dla niego drażliwy, dlatego denerwowała go gadka Randona.
-Już powiedziałem, co miałem do powiedzenia.
-Ok. Ale zapamiętaj, jeśli maczasz w tym palce to cie zabije osobiście – zakończył starszy Winchester, a potem bezceremonialnie wyszedł, trzaskając drzwiami. Po chwili dołączył do niego Sam, który w ciszy wpatrywał się w brata, zastanawiając się czy powinien się odzywać. Skapitulował i zaproponował oględziny zwłok, na co szatyn przystał bez problemu.


Niewysoka brunetka ubrana w biały kitel i błękitne ochraniacze na buty prowadziła mężczyzn długim, sterylnym korytarzem, na końcu którego znajdowało się prosektorium. Przepuściła ich w drzwiach, potem podeszła do chłodni, które Deanowi zawsze kojarzyły się z szufladami, po czym wysunęła dwa ciała. Winchesterowie zbliżyli się, odsłaniając materiały. Kobieta podała Samowi kartoteki obu zabitych, uprzedzając, że mają tylko kilka minut, a następnie zostawiła braci samych. Szatyn pochylił się nad kobietą i odwrócił jej głowę. Pochylając się zgarnął kępkę rudych włosów z szyi i przyjrzał się uważnie obrażeniom. Faktycznie na karku znajdywały się dwie rany kłute.
-Pozbawiona krwi – przeczytał Sam, po czym zerknął na ciało chłopaka.
-Oboje pozbawieni krwi – sprostował Dean, – ale te dwie rany nie pasują na wampira. Oni się po prostu wgryzają.
-Może to jakiś nowy gatunek?
-A może chupacabra – zadrwił starszy Winchester.
-Nie znaleziono innych obrażeń – mówił dalej Sam, a jego brat w międzyczasie sięgnął po długopis i odchylił usta dziewczynie.
-Brak kłów – zakomunikował, gdy upewnił się, że dziąsła pozostały bez zmian.
-Byli jacyś świadkowie?
-Nie, ale ta część parku jest objęta monitoringiem miejskim – odparł Dean.
-Może coś się nagrało.
-Może Randon jak przeobraża się w nietoperka – zaśmiał się szatyn, wychodząc z pomieszczenia.
-Mów co chcesz, ale on jest powalony.
-Mi to mówisz?

*

W kilka chwil pogoda diametralnie się zmieniła. Zaczął padać rzęsisty deszcz, niebo przeszywały błyskawice, a w oddali słuchać było trzaski łamanych konarów drzew. Silny podmuch wiatru otworzył na oścież wszystkie okna niewielkiego domku na przedmieściach Cleveland. Drzwi z hukiem uderzyły o ścianę, a do środka weszła młoda kobieta. Jej długie, kruczoczarne włosy rozwiewał wiatr, a na przedramieniu, co rusz pojawiały się nieznane symbole. Uśmiechnęła się ponuro i wyciągnęła przed siebie dłoń, uniemożliwiając zrobienie, choć małego kroku, drobnej Selene.
-Cześć siostrzyczko – zaśmiała się i zacisnęła pięść, a uwieziona blondynka opadła na kolana, chwytając się za gardło.
-Przestań – wychrypiała.
-Zmuś mnie.
Słowa siostry były prowokacją, ale wiedziała, że musi coś zrobić. Zebrała w sobie dość siły, aby odeprzeć atak. Przymknęła powieki i wyrecytowała krótkie zaklęcie, które miało sprawić, że brunetka zostanie pozbawiona mocy. Jednak zdziwiona Naomi zrobiła krok w tył, po czym znów zaatakowała. W jej dłoni pojawiła się kula ognia, która chwile później pędziła w stronę blondynki. Dziewczyna ruchem dłoni odrzuciła od siebie płomień, zaś sama skorzystała z sił natury. Wodny wir pochłonął jej siostrę, lecz ta po sekundzie ujarzmiła zaklęcie.  
-Przez ciebie tam trafiłam, więc teraz twoja kolej! – Warknęła starsza z sióstr.
-Wiesz, że to nie moja wina. Sama przeszłaś na ciemną stronę! To twoje serce opanowała ciemność! – Krzyknęła blondynka, ale nim zdążyła unieruchomić Naomi, ta użyła silnego zaklęcia, które raniło Selene niewidzialnymi ostrzami. Ból zdawał się rozdzierać drobne ciało blondynki na maleńkie kawałki. Z jej gardła wydobywały się krzyki rozpaczy i cierpienia, ale jej oprawczyni wciąż bawiła się magią...
Zerwała się z miejsca ciężko dysząc. Przeczesała jasne włosy palcami i zerknęła na stolik nocny. Dochodziła pierwsza nad ranem. Te sny powtarzały się każdej nocy, ale nigdy w nich nie była wystarczająco silna, aby pokonać siostrę. Choć niegdyś były naprawdę blisko, to z czasem Naomi przestała kierować się zasadami, wpojonymi im przez babkę. Wystarczyła szczypta czarnej magii, aby jej siostra utraciła duszę. To ona zapędziła ją do czyśćca...


*
Wróciłam :)
Jak Wam się podoba pierwszy rozdział? Wiem, za Johna i Caroline mnie zabijecie, ale musiałam!
Po za tym wydaje mi się, że atmosferę rozładowałam tym zbzikowanym ala wampirem ;)
Jeśli o końcówkę chodzi... cóż, niektóre pewnie się już czegoś domyślają :D

4 komentarze:

  1. Biedni bracia, ciągle dokładasz im nowych problemów, a jeszcze teraz do tego wszystkiego dochodzi śmierć Johna. Obaj musieli to bardzo przeżyć, ale pewnie chęć zemsty na Kronosie pomogła im wziąć się w garść. W końcu dzięki temu mają jakiś cel i to na nim mogą skupić swoją uwagę.
    Sprawa wampirów intrygująca. Może te wyposzczone wampiry z czyśćca rzeczywiście mają jakieś bardziej zmierzchowe metody działania? ;> A może to jednak jakieś zupełnie inne istoty stoją za zabójstwami? Faktycznie ten niby wampir rozładował atmosferę. Jej, aż mi się przypomniał jeden odcinek "ukrytej prawdy", czy jakiegoś z podobnych do tego serialu (one wszystkie różnią się od siebie chyba tylko tytułami -.-), gdzie chłopak też myślał, że jest wampirem, więc miał pewnie te same problemy z głową co Randon ;D
    O, na koniec to pewnie pojawiła się nowa główna bohaterka. Ciekawe w jaki sposób pozna Sama i Deana? I czy jej siostra odegra tu jakąś znaczącą rolę?
    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? No weź to jest wpisane w ich zawód ;P
      Nooo nie to nie wampiry z czyśćca ;P To wbrew pozorom bardziej normalne niż sobie możesz wyobrazić. Oo pamiętam ten odcinek! (fakt, polsat i tvn zaczynają nieźle ze siebie zdzierać programy) Ten chłopak to miał całkiem nieźle nie halo pod kopułą ;)
      A tak, to nowa bohaterka :D Mam nadzieje, że ją polubicie ;)

      Usuń
  2. Współczuję Winchesterom, mają tyle kłopotów, a teraz jeszcze śmierć ich ojca. No, ale może zemsta na Kronosie jakoś im ulży o ile nie wynikną z tego kolejne kłopoty:P
    Tak ten wampir był dość... dziwaczny i rzeczywiście rozładował atmosferę.
    Jak przeczytałam o przejściu na ciemną stronę to od razu pomyślałam o Gwiezdnych Wojnach i Jedi, ale tu raczej nie o to chodzi:D
    Podejrzewam, że skoro Caroline jest wampirem to na pewno po śmierci trafiła do Czyśćca, a więc jeśli Naomi też tam jest to może się spotkają? Ciekawa jestem co z tego wyniknie.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no wiesz, oni zawsze z jednych kłopotów pakują się w inne ;P
      Haha nie, nie o to ;p szczerze mówiąc nawet nie oglądałam GW :P
      Caroline fakt do czyśćca trafiła, ale ma tam raczej specjalne miejsce. A Naomi już z niego zwiała ;) Nie spotkają się, a sama Caroline już się nie pojawi.

      Usuń