Upadła z głośnym
rumorem na ziemie. Gdyby była człowiekiem, to zapewne przez najbliższe dni
odczuwałaby siłę uderzenia. Chcąc nie chcąc musiała przyznać, że tym razem się
przeliczyła. Satyr okazał się być znacznie cwańszy, niż sądzili. Ale od początku...
Zrezygnowani
spotkali się w barze naprzeciw motelu. Dean pałaszował szarlotkę z bitą
śmietaną i lodami, kompletnie nie przejmując się kaloriami czy ilością cukru,
którą wchłonął. Sam zaś jak zwykle przeżuwał sałatkę, wyznając zasadę „zielone
jest zdrowe”. Caroline dołączyła do nich po piętnastu minutach i jej mina już
od progu oznajmiała, że i tak niczego się nie dowiedziała. Fakt, rozmowa z
podejrzanym rozwiała wątpliwości, co do jego winy, ale to z kolei wprowadzało
swego rodzaju zamęt. Teraz zostali bez niczego. Pozornie.
-Zaczyna mnie
wkurwiać ta cała robota – mruknął Dean.
-To musiał być
ktoś, kogo oboje znali – rzucił brunet, na co Caroline przytaknęła.
-Pytanie tylko,
kto? – Starszy Winchester przypominał chomika. Napchał sobie buzie ciastem i
choć ledwo potrafił go przeżuć, to wciąż pakował w siebie kolejne kęsy.
-Marc napomknął,
że Jacklyn tego dnia miała wizytę u psychologa. Spędziła tam cztery godziny. –
Powiedziała dziewczyna.
-Coś z tego
wynika, bo nie łapie? – Szatyn zerknął na nią pytająco, na co Sam zareagował
głośnym westchnięciem.
-No wiesz, raczej
żadna terapia nie trwa tak długo.
-Może miała domowe
wizyty – zaśmiał się, a dopiero po chwili załapał, o co wszystkim chodzi – O,
teraz łapie. Ale dlaczego go nie wyczułaś?
-Są istoty, które
nauczyły się blokować swoją... Aurę, tak to nazwijmy. Satyr z racji swojego
wieku miał na to sporo czasu.
-W sumie...
-Chyba czas
odwiedzić psychologa.
Pchnęła drzwi tak
mocno, że jedno ze skrzydeł omal nie wyrwała. Towarzyszący jej łowcy,
odbezpieczyli broń i ruszyli przodem. Mieli taki dziwny nawyk - wychodzić
naprzeciw kobietą, nawet, jeśli wcale nie potrzebowały pomocy. Nie kłóciła się
z nimi, było to nawet na swój sposób urocze. Wzruszyła tylko ramionami i wolno
szła w kierunku schodów, które prowadziły na piętro, gdzie znajdował się
gabinet doktora.
Czasami, a w
zasadzie najczęściej, działali nim nad czymś porządnie zdążyli pomyśleć. Tym
razem nawet nie sądzili, że zabicie satyra jest bardziej skomplikowane niż się
im wydaje. Nie byli przygotowani, i na dodatek stracili czujność, co jest w tym
fachu niedopuszczalne. Zatrzymali się przed drzwiami gabinetu i stali tak dobrą
chwile, dopiero Caroline uznała, że warto najpierw sprawdzić czy się nie
pomylili. Co jak co, ale niewinny facet mógłby zawału dostać na widok
wampirzycy i dwójki świrusów z bronią. Tak, to było najgłupsze posunięcie tego
dnia.
Weszła, jako
pierwsza i niestety nawet nie zdążyła się odezwać. Runęła na ziemie w holu,
wypchnięta przez Satyra. Nie był głupi. Wiedział, że po niego przyjdą. Podczas,
gdy oszołomiona Caro zbierała się z ziemi, bracia machinalnie wpadli do bura.
Wciąż czuła siłę uderzenia, nie podobało jej się. Jej oczy przybrały krwistą
bartwę, a kły wysunęły się niczym pazury dzikiego kota. Wściekła, w ułamku
sekundy pojawiła się za Satyrem. Wgryzła się w jego szyje, ale zamiast krwi
poczuła dziwny, wręcz przegniły smak winogron. Czegoś tak obrzydliwego nie
czuła od czasów pijaka, który miał niespełna pięć promili we krwi.
Odskoczyła od
niego jak oparzona. Otarła usta wierzchem dłoni i z ukosa zerknęła na
Winchesterów, którzy przyglądali jej się uważnie. Wiedziała, że swoim wyskokiem
nie zrobiła na nich dobrego wrażenia, ale to było silniejsze od niej. Ten typek
doprowadził ją do szału, choć nie był pierwszym, który potraktował ją w taki
sposób. Najwyraźniej trafiło na niego. Zrobiła przepraszającą minę, a chwile
później rozległ się wrzask Deana.
-Ziemia!
Upadła na podłogę,
a bracia oddali serie strzałów w Satyra, który czaił się na Caroline. Ich
kontratak niewiele dał. Mężczyzna miał gdzieś kule, które w niego ładowali
łowcy. Wciąż szedł w stronę brunetki,
śmiejąc się z głupoty zarówno Moore jak i Winchesterów. Nie chciała czekać, aż
wbije łapska w jej klatkę, dlatego podcięła mu nogi i zawisła nad nim skręcając
kark. Mylnie myślała, że udało im się zabić Satyra, ponieważ ledwo się
wyprostowała, a „psycholog” z gromami w oczach rzucił się na nią.
-Kurwa! Z czego on
czerpie tyle energii – krzyknął Dean, nie przerywając strzelania.
-Był wiązany z
winoroślami – rzucił Sam.
Caroline
podchwyciła temat i rzuciła okiem na stół. Była tam misa z winogronami, a obok
stało białe wino. Wyrwała się Satyrowi i przewróciła stolik. Ku jej zaskoczeniu
mężczyzna stanął raptownie i zaczął warczeć. Ściągnęła brwi i odchrząknęła cicho.
-Dlaczego ich
zabiłeś? – spytał Sam.
-Dlaczego?
Zdradziła mnie z nim. A mnie się nie zdradza – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Zauważyliśmy –
mruknęła dziewczyna.
Oczy Satyra
zwężyły się, przypominając kocie ślepia. Syknął ukazując rząd ostrych kłów.
Cóż, nie tak wyobrażała sobie Satyra. To jest pewne. Zrobiła krok w tył,
przydeptując kilka winogron, które z cichym plaśnięciem rozgniotły się pod jej
butem.
-Zrób to jeszcze
raz…
-Że winogrona? Ty
tak serio? – ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
Znów się na nią
rzucił. Tym razem uderzenie było tak silne, że wypadła przez okno, lądując na
samochodzie zaparkowanym pod domem. W głowie jej dudniło, a prawa noga
niemiłosiernie bolała. Fakt, była wampirem, ale niektóre urazy – zwłaszcza te
poważniejsze – wciąż odczuwała. Zwlekła się z dachu samochodu i wzięła głębszy
wdech. W oczy rzuciło jej się potężne pnącze winorośli, które zajmowało niemal
całą północną ścianę. Nie miała pewności czy to zadziała, ale zawsze warto
spróbować…
W tym czasie Dean
mocno oberwał. Czasami zastanawiał się, dlaczego to zawsze on musi zbierać
swoją godność z podłogi. No cóż, z dwojga złego lepiej on, niżeli Sam. Czasami
miał wrażenie, że jego brat kompletnie nie nadaje się do tej roboty i choć
wcale nie musiał, to większość ciosów brał na siebie, jakby chciał Sama
uchronić przed wszystkim. Otarł spływającą po wargach krew i podniósł się
niezgrabnie. Jego broń leżała na drugim końcu pokoju, a Sam był obkładany przez
Satyra i nawet nie miał prawa się ruszyć.
Szatyn sięgnął do
buta, w którym schował niewielki sztylet. Nie liczył, że tą „wykałaczką” zrobi
krzywdę Satyrowi, ale miał nadzieje, że przynajmniej na moment odciągnie jego
uwagę od Sama. Rzucił więc w mężczyznę nożem, który niemal całkowicie wbił się
w jego plecy. Psycholog wyprostował się raptownie i spojrzał przez ramie na
Deana. Winchester skrzywił się i szybko zaczął analizować plan B…, którego w
zasadzie nie mieli.
Kiedy Satyr zaczął
się do niego zbliżać, nagle zawył i rzucił się na podłogę. Jego oczy zaczęły
płonąć. Ogień oblał całego ciało mężczyzny. Wił się i rzucał próbując ugasić
płomienie. Wyglądało to jak scena z Egzorcysty z dodatkiem efektów specjalnych.
Sam, podniósł się i dołączył do brata. Oboje gapili się w czerwone jęzory, nie
mając bladego pojęcia, co się dzieje. Po chwili ciało spłonęło, a zamiast
popiołów znaleźli ziarnka winogron.
-To jest chore –
podsumował Dean, chwytając się na żebra.
Alarm w biurze
zawył. Nie mogli czekać, komisariat znajdował się zaledwie przecznicę stąd.
Kuśtykając zeszli na parter. Kiedy wyszli na zewnątrz dostrzegli dym i
płomienie. Podeszli bliżej, a w tedy zza posadzonych tui wyłoniła się sylwetka
Caroline. Trzymała w dłoni zapalniczkę i wpatrywała się w płomień, który piął
się po północnej ścianie budynku.
-Wystarczyło
spalić winogrona? – Burknął Dean, na co brunetka kiwnęła potakująco głową.
-Musimy
zapamiętać, żeby na następny raz lepiej się przygotować – podsumował Sam.
-Co ty chcesz?
Załatwiliśmy go – starszy z braci wyszczerzył się w głupawym uśmiechu na co
Caroline zaśmiała się cicho.
-Lepiej się
zmywajmy, chce być u Bobbego jeszcze dziś – odparła śmiejąc się.
-Ta, już mam dość
tego miasta – zgodził się brunet.
-Wyglądacie jak
kupa nieszczęścia – skwitowała idąc za braćmi.
-Powiedziała ta,
co wypadła przez okno – wyparował Dean.
-Em… - Caro
przystanęła na moment przy samochodzie i przeczesała włosy – Przepraszam za tą
moją akcje.
-Masz na myśli kły
czy kark?
-Chyba wszystko –
wzruszyła ramionami.
-Nie ma sprawy,
sam bym mu przyłożył, gdybym…
-Gdybyś nie był
babą – Dean wciął się w słowo bratu.
-Śmieszne –
mruknął Sam, na co wampirzyca parsknęła śmiechem i wślizgnęła się do samochodu.
Miała ogromną
nadzieje na to, że uda im się dojechać do Dakoty w kilka godzin. Nie chciała
już marnować czasu na bezsensowne prace, które mogą być załatwione przez innych
łowców. Ona chciała po porostu znaleźć Masona i przeszkodzić mu… cokolwiek
planuje.
Wbiła wzrok w
szybę i przyglądała się mijanym przez nich radiowozom. W lusterku widziała jak
płomień pożera dom, w którym psycholog przyjmował pacjentów. Chwile później
Impala wjechała na główną drogę i już tylko słyszała dźwięk syren wozów
strażackich i karetek. Nie mieli czego tam szukać, ale wiedziała, że takie są
procedury. Poniekąd zazdrościła Satyrowi. Bywały dni, kiedy pragnęła śmierci
bardziej niż zemsty. Była już zmęczona takim życiem. Wszystkie jej marzenia
legły w gruzach z dniem przemiany. Nie mogła już pragnąć dzieci. Nie mogła
pragnąć wnuków. Nie mogła pragnąć prawdziwej miłości...
~*~
Brak mi
słów do tego rozdziału. Jest beznadziejny.
Nie tak
to miało wyglądać, ale się zamieszałam z tym całym Satyrem i dlatego wyszło, co
wyszło. Przepraszam za to i mam nadzieje, że następny będzie dużo lepszy.
Ps: Za
każdy komentarz będę bardzo wdzięczna ;)
Rozdział wcale nie jest taki beznadziejny jak piszesz, mnie się bardzo podoba:)
OdpowiedzUsuńNo, ale od początku... Hahahaha oczywiście Dean i jego szarlotka to nierozłączna para:D od początku podejrzewałam, że z tym psychologiem jest coś nie tak, no i miałam rację. Swoją drogą sposób na zabicie Satyra trochę oczywisty, ale musieli się namęczyć żeby na niego wpaść, dzięki czemu rozdział był ciekawszy:D Końcówka taka melancholijna, ale ja takie lubię i coś mi się wydaję, że Winchesterzy pomogą zmienić zdanie Caroline i już nie będzie pragnęła śmierci (mam nadzieję, że jeden z Winchesterów szczególnie jej w tym pomoże;D)
PS. Bardzo podoba mi się nowy szablon bloga:)
Dzięki :)
UsuńTak, Dean uwielbia ciacha wszelkiego rodzaju :D
No na pewno coś się wydarzy w następnym rozdziale ;)
Dzięki, zmieniałam ten szablon dosłownie 4 razy :/ najpierw tło zewnętrze było dziwne wszystko sie rozmazywało, a potem sam nagłówek jakoś mi nie pasował :/
Okej, podmieniłam adresy w linkach :)
OdpowiedzUsuńŚliczny szablon w kolorystyce, którą bardzo lubię. Zaś co do rozdziału - wypowiem się gdzieś za godzinkę-dwie, bo teraz spadam na obiad xD
Dzięki :D Zmieniałam go dosłownie dwa dni, bo cały czas coś mi nie pasowało, ale w końcu jakoś się zdecydowałam ;)
UsuńPodobało mi się, że najpierw dałaś moment gdzieś z środka akcji, a potem wróciłaś do początku - ten sam zabieg stosują w końcu czasem w Supernatural :D
OdpowiedzUsuńCzyli psycholog okazał się satyrem, przy czym nawet zmysły Caro mogą zawieść, gdy istota magiczna nauczy się masować, fajnie to wszystko wyjaśniłaś i opisałaś, nie masz na co narzekać, naprawdę :)
Wolę nawet nie myśleć o tych wszystkich spalonych winogronach, które są moimi ulubionymi owocami, no ale najważniejsze że udało im się pokonać Satyra.
Mmmm, pojawiła się nawet szarlotka i jeszcze bita śmietana i lody! Dean to ma dobrze - może się objadać ile wlezie, a wszystkie kalorie i tak spali, ganiając za potworami ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Tak, bardzo lubię te ich całe "wcześniej" zwłaszcza, gdy wracają wtedy dokładnie do początku SPN :D
UsuńEh, mogło być lepiej ;) Dean gdyby mógł to pewnie zostałby pomocnikiem cukiernika, pytanie tylko, czy wtedy cukiernia mogłaby prosperować ;D
Wcale nie jest beznadziejny! Zdecydowanie podobał mi się pomysł z Satyrem. Cóż dużo mówić, winogrona mnie zwyczajnie rozwaliły, ale trzeba przyznac, w takim wypadku pomysłowość jest jak najbardziej potrzebna. W sumie dojście do tego, co trzeba zrobić byłoby o wiele trudniejsze, gdyby nie to, jak nasz "psycholog" reagował na zgniatanie tego owocu, ale zawsze. W końcu kto by się spodziewał, że podpalenie winorośli może sprawić, że pokona się wroga?
OdpowiedzUsuńPoza tym w rozdziale było naprawdę dużo akcji, a ja uwielbiam jak coś się dzieje, więc na pewno ta notka jest jedną z moich ulubionych na tym blogów. Cóż zdecydowanie będę czekać na więcej. Tymczasem czekają mnie odwiedziny na jeszcze twoich dwóch pozostałych opowiadaniach. Pozdrawiam :)
A no, sama bym na to nie wpadła, ale że Satyr był wiązany z Dionizosem to na myśl przyszły mi winogrona ;)
UsuńO, w takim razie bardzo dziękuje :D
Kathy
Według mnie jest to ciekawe powiązanie. W sumie ja nawet nie miałam o nim pojęcia, więc winogrona były dla mnie zagadką :)
UsuńPs: Zapraszam na nowy rozdział u mnie :)
Tak myślałam, że u Ciebie pojawi się na dniach coś nowego :D Jak tylko napisze pracę (zaliczeniową :/) to postaram się jeszcze dzisiaj wpaść do Ciebie :)
UsuńW końcu złapałam jakiś rytm w dodawaniu. Póki co jest to raz na miesiąc, ale mam nadzieję, że moja częstotliwość publikacji się powiększy. Powodzenia w pisaniu pracy :)
UsuńRaz na miesiąc, ale za to jakie to są rozdziały :D
UsuńLepiej nie dziękuje, niby ma być tylko 5-6 stron ale ja sie na 2 zatrzymałam a jutro muszę to oddać :/
Jak to jakie? Zwyczajne :D
UsuńW takim wypadku życzę ci udanego zakończenia tej pracy. Jak dla mnie te 5-6 stron to już jest sporo...
Zdaje Ci się, że zwyczajne ;)
UsuńNo w porównaniu do pracy licencjackiej to mało, ale ogólnie faktycznie dużo, chociaż to zależy od tematu ;)
Kathy
Nie... ani trochę mi się nie zdaje :)
UsuńZanim ja będę musiała pisać pracę licencjacką jeszcze co najmniej kilka lat minie, z czego się w sumie cieszę, bo jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że uda mi się takie coś napisać... Poza tym, jak już pisałam dla mnie to i tak dużo stron :)
Nie jednak trochę tak ;)
UsuńNo mówiłam tak samo, a teraz się męczę. Nienawidzę i nigdy tego nie potrafiłam strawić, jak ktoś narzucał mi temat :/ w szkole moje wypracowania to zawsze były 3 czasem 4, po prostu nie lubię pisać, takich rzeczy. Gdyby ktoś mi kazał na zaliczenie napisać opowiadanie, jakąś historyjkę to co innego ;D
Mogę całkowicie odnaleźć się w twojej sytuacji. Mogę napisać o wszystkim, co tylko przyjdzie mi do głowy, aby to tylko nie było ograniczone tematem i tak szczerze powiedziawszy "przyziemnością". Zdecydowanie najbardziej lubię fantastykę :D
Usuńo dokładnie! Parę razy próbowałam pisać opowiadanie o zwykłym życiu, ale zawsze wydawało mi się to nuuudne ;)
Usuńhttp://supernatural--story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział:)