Nagrania
pokazywały Charlotte, która wraz z synkiem przechodziła obok spichlerzy.
Musiała to być ich stała trasa, bowiem z jej mowy ciała można były odczytać, że
nie przeczuwała żadnego niebezpieczeństwa. Tomas biegał uśmiechnięty, a
Charlotte z zachwytem przyglądała się temu, jak chłopiec cieszy się ze
wspólnego spaceru. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało pięknie, niczym kadr
filmu familijnego. Jednak pozory mogą mylić...
Caroline w
skupieniu przyglądała się kolejnym klatką filmu. Bracia tego nie dostrzegali,
jednak dziewczyna z biegiem lat nauczyła się korzystać ze swojej natury w
sposób użyteczny, nie tylko podczas polowań. Potrafiła rozpoznać istotę
nadnaturalną, nawet wtedy, gdy inni mijali ją każdego dnia. Zdarzało się nie
raz, że po prostu darowała komuś życie, choć wcale nie miała pewności, że było
to dobrym posunięciem. Może po prostu chciała wierzyć, że nie każda z tych
istot jest potworem?
Tomas podszedł do
matki, która z uśmiechem na ustach pochyliła się nad synkiem. Z czułością pogłaskało
go po głowie, a Caroline nieco powiększyła obraz. Kiedy to zrobiła wszystko
pochłonął biały śnieg. Wyprostowała się, zerkając znacząco na Winchesterów,
którzy podobnie jak ona, w końcu zaczynali coś podejrzewać. Według ustaleń
policji chłopiec został porwany, jednak Moore miała inną wersje wydarzeń, która
idealnie pasowałaby na scenariusz horroru...
-To ten mały. – Powiedziała,
kiedy w końcu wrócili do samochodów. – Jestem tego pewna.
-Więc to syn ją
zabił – Sam oparł się o bok czarnej Impali i wlepił wzrok w brunetkę, która z
kolei uważnie śledziła każdy krok Deana.
-Ale, czym ten
gówniarz jest? On ją tylko wystraszył – mruknął starszy Winchester.
-Pytanie, czy ten
chłopiec taki się urodził, czy ktoś go wcześniej zabił, a sam przybrał jego
postać. – Podsunęła myśl brunetka.
-Podstęp – Sam
kiwnął głową i zgarnął z oczu, opadającą grzywkę.
-Zmiennokształtny?
– Odezwał się Dean, zdejmując krawat i odpinając kilka guzików białej koszuli.
-Raczej nie. Na
nagraniu nie było widać żeby jego oczy zmieniały barwę, ani nie błyszczały.
Demon i zmiennokształtny odpadają – zauważył słusznie brunet.
- Południca –
rzuciła luźno Moore.
-Ale to duch
kobiety zostawionej przed ślubem, dlaczego miałaby zabijać Charlotte i Tomasa?
– Sam ściągnął brwi nie bardzo rozumiejąc Caroline.
-Z tego co wiem,
mąż Charlotte zerwał zaręczyny z Jennifer Morrison. Kilka dni później miała
wypadek. Śmierć na miejscu.
-Kiedy tego
wszystkiego się dowiedziałaś? – Dean uniósł pytająco brew.
-Kiedy ty
opychałeś się ciastem – uśmiechnęła się przyjaźnie, jednak łowca puścił ten
gest mimochodem.
-Skoro to duch,
można go załatwić. Znajdźmy miejsce pochówku i spalmy ciało...
Żeliwna brama
cmentarza w Park Falls zaskrzypiała nieprzyjemnie, gdy Dean się na nią wspiął.
Przeskoczył ogrodzenie, zaraz za nim pojawił się Sam, zaś Caroline, próbując
zrobić to jak najbardziej ludzko, nieco się obijała. Pod osłoną nocy takie
akcje zawsze były lepszym rozwiązaniem, niż czekanie aż nastanie świt. Nie
mogli ryzykować, aż ktoś życzliwy wezwie policje, a z czegoś takiego, trudno
jest się wytłumaczyć. Wiedzieli o tym aż za dobrze.
Rozgrzebywanie mogił
nigdy nie należało do ich ulubionych zajęć, jednak w przypadku duchów było to
konieczne... Choć zdarzają się sytuacje, że wystarczy spalić coś, co do
zmarłego należało. Tu jednak najprostszym sposobem było oblanie ciała Jennifer
paliwem i posypanie solą, a następnie podpalenie. Po czymś takim duch
dziewczyny nie powinien już szukać zemsty, a cała trójka była pewna, że
następny byłby sam pan Gray.
Ale najpierw musieli
znaleźć grub i dokopać się do wieka trumny. Cmentarz nie był duży, bo i miasto
miało niewielu mieszkańców. To znacznie ułatwiło im szukanie. Rozdzielili się i
każdy poszedł osobną ścieżką. Sam szedł tuż przy kamiennym płocie, Dean szedł
środkiem, a Caroline lewym skrzydłem cmentarza, gdzie ścieżka na końcu
prowadziła do kaplicy.
Dziewczyna chciała
załatwić tą robotę szybko i po prostu zniknąć. Nigdy nie przerywała rozpoczętej
pracy, dlatego zmusiła się, aby wspólnie z braćmi zakończyć sprawę Jennifer.
Kiedy wszystko wróci do normy wcale nie ma zamiaru razem z nimi jechać do
Singera. Teraz, gdy Dean zaczyna jej się przyglądać, wolała nie igrać z ogniem.
Postanowiła zniknąć na jakiś czas i samodzielnie zająć się Masonem.
Starszy Winchester,
korzystając z okazji, że nie ma w pobliżu brunetki, postanowił napisać krótką
wiadomość tekstową do brata;
„Miej na nią oko”
Szatyn nie miał
sposobności, aby zdradzić bratu, o czym rozmawiał z ojcem. Sam jednak zauważył jego
dziwne zachowanie względem Caroline, dlatego zaczął przypuszczać, że John
dowiedział się czegoś o ich nowej znajomej. Do tej pory sprawdzała się idealnie
i Samuel nie miał powodów by jej nie ufać... Ale intuicja podpowiadała mu, aby
być czujnym.
Brunet przystanął
na moment, gdy kątem oka dostrzegł kilka liter imienia „Jen”. Poświecił latarką
na niewielką tabliczkę wbitą w ziemię i wtedy odczytał całe nazwisko zmarłej.
Jennifer Morrison. W miejscu, gdzie powinna rosnąć zielona trawa, nie było nic,
jak gdyby cała roślinność została wcześniej wypalona. Kwiaty pozostawione,
zapewne przez ojca dziewczyny, również zwiędły i tylko palący się znicz
świadczył o tym, że ktoś tu zaglądał.
Sam nie miał już
wątpliwości, że Jennifer jest winna śmierci Charlotte. Kilkukrotnie zgasił i
zapalił latarkę, dając tym samym znać pozostałej dwójce. Już po chwili łowcy
byli w komplecie i wbijali łopaty w ziemię. Caroline starała się używać jak
najmniej siły, aby się nie zdradzić. Było to trudne, bo po kilku minutach
chłopcy byli zmęczeni, ale ona zdawała się być niewzruszona wysiłkiem.
Postanowiła nieco zabawić się w aktorstwo. Brudną z ziemi dłonią otarła czoło i
westchnęła ciężko, opierając się o sztyl. Sam spojrzał na nią i uśmiechnął się
nieznacznie.
-Odpocznij chwile,
my to dokończymy.
-Dzięki, wyszłam
chyba z wprawy – zaśmiała się i usiadła na brzegu kopanej dziury.
Poczuła na swojej
szyi zimne dłonie i coś z ogromną siłą odrzuciła ją do tyłu. Warknęła na
intruza, kompletnie zapominając, że nie jest sama. Winchesterzy momentalnie
zareagowali, oddając kilka strzałów w stronę ducha, który bez skrupułów
obkładał Caroline. Solne pociski na moment odciągnęły kobietę od brunetki. Duch
w białej suni i czarnych jak smoła włosach rozpłynął się w powietrzu, a bracia
ponownie postanowili, czym prędzej dostać się do trumny, w której spoczywało
ciało dziewczyny.
Nie minęła chwila,
gdy Jennifer znów pojawiła się nad wampirzycą. Moore unikała ciosów, jednak,
gdy dłoń ducha zaczęła zbliżać się do jej serca, nie mogła dłużej czekać. Oczy Caroline
przybrały barwę szkarłatu, a kły instynktownie zaczęły się wysuwać. Odepchnęła południcę
i w wampirzym tempie wstała. Jennifer nigdzie nie było, ale brunetka doskonale
wyczuwała jej obecność. Wiedziała, że gdzieś się czai, a gdy dostrzegła cień
sylwetki wyłaniający się z mroku sięgnęła po broń i strzeliła.
Dean odruchowo
spojrzał na dziewczynę, ale w tym momencie Sam klepnął go w ramię oznajmiając,
że uderzył w wieko. Wyszli z mogiły i oblali trumnę paliwem, obsypali solą, a
następnie podpalili. Płomień pochłonął nie tylko samą trumnę, ale też szczątki
Jennifer, która stojąc przed Caroline zapłonęła, niczym pochodnia. Z jej gardła
wydobył się przerażający wrzask, był nie do zniesienia, drażnił bębenki, a
zapach spalenizny unosił się w powietrzu. Automatycznie zakryli uszy dłońmi i
skrzywili się.
Całe to zdarzenie
nie trwało długo. Duch wyciągnął jeszcze dłoń przed siebie, a potem po prostu
zniknął. Moore westchnęła i podeszła do Winchesterów, którzy powoli zaczęli
zbierać swoje rzeczy. Nie wiedziała jeszcze, co powinna powiedzieć;
-Poszło dość łatwo
– stwierdził Sam, na co Caroline zaśmiała się.
-Pójdę już. Zobaczymy
się w motelu – powiedziała po chwili.
Chciała być fair w
końcu jej pomogli, lecz z drugiej strony jej priorytetem było zabicie Masona,
dlatego nie mogła dłużej z nimi pracować. Postanowiła wyjechać.
Gdy przeszła
bramę, wyczuwała czyjąś obecność. W obawie, że to łowca postanowiła zachować
spokój. Nie zwracając uwagi na kroki, które dochodziły do jej uszu, ruszyła w
stronę samochodu. Wyjęła kluczyki i gdy majstrowała przy zamku, poczuła na szyi
ukłucie. Jej ciałem targnął silny dreszcz, a chwile później ogarnęło ją
wrażenie, jak gdyby płonęła od środka, a wszystkie komórki rozpadały się na
drobne elementy. Opadła bezwładnie na ziemie. Powoli traciła świadomość i tylko
przez moment przed oczami zamajaczyła jej postać mężczyzny. Krew umarlaka.
Zatruł ją.
-Stary ojciec
wyraził się jasno – mruknął Dean, mijając bramę.
-Chyba nie
wierzysz, że ona jest niebezpieczna...
-Każdy łowca jest!
– Szatyn spojrzał na brata z politowaniem.
-Pomogła nam już
drugi raz, – Sam wzruszył ramionami – nawet ojciec się myli...
-Co tu robi jej
wóz? Miała jechać do motelu – Dean przerwał bratu i wskazał bronią czarnego
Chevroleta Chevelle.
Zerknęli na siebie
porozumiewawczo i szybkim krokiem podeszli do samochodu dziewczyny. Od strony
pasażera nie dostrzegli nic niepokojącego, ale gdy obeszli wóz, Sam znalazł na
ziemi kluczyki, które Caroline upuściła.
-Co tu się stało?
– Mruknął, obracając przedmiot w dłoni.
-Ślady męskich
butów – starszy Winchester przykucnął i przyjrzał się uważnie znalezionym
śladom – trapery.
-Inny łowca? – Sam
nie chciał tego dopuścić do myśli, ale niestety chyba musiał.
-Ojciec jednak
miał racje, co?
-To nie zmienia
faktu, że jakiś palant ją porwał – mruknął niechętnie Sam – należy jej się
pomoc.
-Chcesz ją szukać?
-Czy ona coś ci
zrobiła? Nie! Ojciec kazał na nią uważać i tylko dlatego jesteś tak nastawiony.
– Warknął brunet.
Dean nie
odpowiedział. Szatyn ufał ojcu bezgranicznie, choć miewał też odmienne zdanie.
Tym razem czuł, że John ma racje i coś jest nie tak z Caroline... Jednak
dziewczyna udowodniła im dwukrotnie, że można jej wierzyć. Chyba powinien
czasem ufać nie tylko ojcu, ale też swojej intuicji, która wbrew pozorom, nie
jest taka zła.
~*~
Obudził ją
przenikający ból. Krzyknęła, czując jak coś przecina jej skórę na
przedramieniu. Uchyliła oczy i choć wciąż obraz był dość zamazany, to mogła
rozpoznać czarnoskórego mężczyznę, który trzyma sztylet zamoczony w krwi
umarlaka. Najlepszy sposób na torturowanie wampira. To był łowca. Ale nie byle
jaki. Łowca wampirów – Gordon Wolker. Wiedziała, że tylko on może być na tyle
głupim żeby ją zaatakować. Nie myliła się, jednak nie sądziła też, że kretyn w
końcu któregoś dnia na nią zapoluje.
-Obudziłaś się,
Caroline – powiedział, pochylając się nad nią.
-Czego chcesz? –
Wychrypiała.
-Chce wiedzieć,
gdzie jest twoje gniazdo – warknął i przeciął jej skórę na policzku.
Zacisnęła zęby,
tłumiąc syk i stek bluźnierstw, który nasuwał jej się na myśl. Wzięła kilka
głębszych wdechów i podniosła na niego wzrok.
-Nie mam gniazda,
dupku.
-Nie wierze ci –
odparł, – Ale nie wiem jeszcze jednego, dlaczego pracowałaś z dzieciakami
Johna?
-Jestem łowcą,
pomagałam im.
-I na pewno
robiłaś to bezinteresownie – zaśmiał się sztucznie.
-Lepiej, żebym się
nie uwolniła – warknęła.
-Oh, spokojnie
kochaniutka, jak tylko wszystko mi powiesz to cie zabije szybko i bezboleśnie.
– Zaśmiał się sztucznie.
-Jasne, bo jesteś
delikatny i czuły – mruknęła.
-Mam wiele
twarzy... – Otarł nuż z krwi dziewczyny, a potem znów zanurzył go w niewielkim
naczyniu - Wiesz, jesteś dobrym łowcą, ale nie pomyślałaś o tym, że ktoś może
na ciebie polować? Domyśliłem się, kim jesteś i wierz mi, nie ma tu miejsca dla
ciebie.
-Po pierwsze, do
tej pory żaden kretyn nie odważył się na mnie polować, bo wiedział, czym to
grozi. A po drugie, jesteś bardziej ześwirowany, niż ja.
-Pewna siebie, co?
Ciekawe jak długo to potrwa...
~*~
Mam
nadzieje, że ten rozdział spodobał Wam się :)
Całą
sprawę z Południcą dość szybko rozwinęłam, ponieważ chciałam już zdradzić
tajemnice Caroline. Niestety na to poczekacie do następnego rozdziału, ale mam
nadzieje, że ten i tak się wam podoba :)
Pozdrawiam
i do napisania :D
Ps: od
zeszłej soboty (a miało to nastąpić we wrześniu) jest z nami mała puchata
kuleczka w postaci Berneńczyka, a ponieważ Delicja jest psiakiem z ADHD,
przypuszczam, że mogę mieć u Was drobne opóźnienia w dodawaniu komentarzy :)
Świetny rozdział:) Gordon Wolker - nigdy go nie lubiłam, a teraz moja niechęć do niego coraz bardziej rośnie. Mam nadzieję, że bracia Winchester znajdą ją i uratują. No i że jak się dowiedzą kim jest to nie zabiją jej od razu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział;*
Ja też go nie trawię, ale fakt, że dodaje do tego wszystkiego pikanterii zważywszy na fakt, że jest łowcą i to tak upierdliwym ;)
UsuńHej. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej, już jesteś mile widziana. ;)
Dziękuję bardzo! Szablon niestety się zmienił, ponieważ miałam z nim małe problemy, ale ten raczej też powinien wpadać w oko. ;>
Bardzo miło mi spotkać kogoś, kto się z nią utożsamia, albo przynajmniej ją lubi... Do tej pory Reia była uważana za dziwną bohaterkę, pewnie dlatego, że nie przeżywała tego wszystkiego z takim zaangażowaniem, a starała się być silna. Co do imienia - chciałam ją tylko jakoś wyróżnić. I fajnie, że ktoś to docenił. ;)
Przeciwnik musi być psychopatą, bo inaczej żaden problem z tego nie wyniknie. Cóż, niczego niestety nie mogę zdradzić, ale z pewnością wkrótce poznasz wszystkich bohaterów bliżej, spokojnie.
Zapraszam do siebie ponownie i pozdrawiam. + Twoje opowiadanie zaczęłam dopiero przyswajać, więc pewnie aby Cię pochwalić odezwę się potem. ;>
Nie ma problemu :) Wpadnę do Ciebie najpóźniej jutro rano, bo mam trochę teraz na głowie :)
UsuńNie ma sprawy, ja z chęcią czekam. ;> A, i właśnie - 2 rozdział także! :D
Usuńok :D wyczekuj mnie rano :)
UsuńSprawa z duchem rozwiązana, ale teraz łowcy mają o wiele gorsze zmartwienia na głowie. Już myślałam, że Sam i Dean na cmentarzu zauważą, że Caroline jest wampirem, ale Ty rozgrywasz to zupełnie inaczej i super. Tego porwania zupełnie bym się nie spodziewała. W dodatku porwał ją łowca wampirów, więc nawet jeśli bracia by ją odnaleźli, to z pewnością dowiedzą się, kim już jest. Pytanie tylko czy Sam i Dean ostatecznie zdecydują się jej pomóc, bo widać, że zwłaszcza starszy z braci ma do niej wątpliwości. Sam jest bardziej ufny, poza tym Caroline udowodniła im, że mogą jej ufać.
OdpowiedzUsuńAkcja nabiera tempa, oby tak dalej :) Poza tym życzę uciechy z pieska!
Pozdrawiam serdecznie
Nie chciałam, żeby wszystko wyszło na jaw od tak, a że oglądając jeden z odc przypomniałam sobie o upierdliwym Gordonie, uznałam, że będzie tu pasował :D
UsuńCóż, są jacy są, ale Sam nie dałby jej zginąć z rak łowcy psychopaty.
Dzięki ;) A uciecha jest, ale wszędzie jej pełno przez co nawet na moment nie mogę zostawić jej samej :D
Rzeczywiście sprawę z duchem rozwiązałaś całkiem szybko, nie mniej jednak nie ona była w tym rozdziale najbardziej intrygująca, a raczej ten cały Gordon, który ośmielił się zaatakować Caroline. Fakt, że jest wampirem nie może przecież tak po prostu opowiadać wszystkich przeciwko niej, aż tak trudno zauważyć, jakim dobrym jest łowcą? najwidoczniej,. skoro liczy cię, czym jesteś, a nie jaki jesteś. Ogólnie jestem ciekawa, jak zakończy się ta cała sprawa z porwaniem, bo coś mi się wydaje, że w jego wyniku Winchesterowie dowiedzą się, kim jest naprawdę, współpracująca z nimi dziewczyna. Mam tylko nadzieje, że nie będą oni jej traktować tak, jak ten porywacz i mimo wszystko w końcu jej zaufają, bo szczerze powiedziawszy nawet nie staram się wierzyć w to, że od razu przyjmą ją z otwartymi ramionami. Czekam na więcej. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak, rozwiązałam szybko, bo byłam ciekawa jak zareaujecie na pomysł z Gordonem. To najbardziej ześwirowany łowca jakiego znam, polował na Sama, więc to, że poluje na Kathy nie wielu dziwi.
UsuńBędą sceptycznie nastawieniu zwłąszcza Dean, z Samem nie będzie problemu, za to John to już inna bajka :)
Kathy
Skoro Gordon poluje nie tylko na istoty, które w mniemaniu normalnego człowieka nie powinny istnieć, ale też na zwykłych ludzi, jeżeli do takich można zaliczyć łowców, to już zdecydowanie się nie dziwię, że zaatakował Caroline.
UsuńTak jakoś się domyślam, że z braćmi to jeszcze nie będzie problemu, ale jak ich ojciec dowie się kim jest dziewczyna, to trochę będzie się działo...
Wiesz, Sam nie jest do końca taki normalny (jeśli oglądadz 3 sezon to w ostatnim odc, który jest chyba teraz we wtorek, zobaczysz co mam na myśli, potem wszystko przeciągnął do sezonu 4 i 5), ale Gordon i tak nie przyjmuje do wiadomości, że młody Winchester jest niegroźny.
UsuńZapewne obejrzę ten odcinek oczywiście, jeżeli będzie leciał o 22:00 a nie o 22:40, bo biorąc pod uwagę to, że muszę codziennie rano zrywać się o 5 z łóżka, to raczej bym tego nie przebolała xD Zresztą zaintrygowałaś mnie tym.... Teraz będę się zastanawiać, dlaczego Sam nie jest do końca normalny?
UsuńFakt, ja sama jestem nieprzytomna jak oglądam tak późno SPN ;) A no to dobrze, a w zasadzie wszystko zaczęło się już w pierwszym sezonie, potem w drugim bardziej to rozwinęli, w trzecim jak widać nieco o tym "czymś" przycichło, ale w ostatnim odcinku, kiedy ten cały demon Lilith przyjdzie po Deana, dowiesz się dlaczego Sam nie jest normalny.... no a czwarty sezon skupia się w dużej mierze na tym kim się stał, a raczej co w sobie odkrył (w 4 sezonie Sam miał u mnie ogromnego minusa za swoją głupotę ^^)Sam... no dobra przypuszczam, że Ci namieszałam, więc siedzę cicho :D
UsuńSerdecznie zapraszam do siebie na XIII rozdział:)
OdpowiedzUsuńsupernatural--story.blogspot.com
Pozdrawiam;*