piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 6 - Południca





Nagrania pokazywały Charlotte, która wraz z synkiem przechodziła obok spichlerzy. Musiała to być ich stała trasa, bowiem z jej mowy ciała można były odczytać, że nie przeczuwała żadnego niebezpieczeństwa. Tomas biegał uśmiechnięty, a Charlotte z zachwytem przyglądała się temu, jak chłopiec cieszy się ze wspólnego spaceru. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało pięknie, niczym kadr filmu familijnego. Jednak pozory mogą mylić...
Caroline w skupieniu przyglądała się kolejnym klatką filmu. Bracia tego nie dostrzegali, jednak dziewczyna z biegiem lat nauczyła się korzystać ze swojej natury w sposób użyteczny, nie tylko podczas polowań. Potrafiła rozpoznać istotę nadnaturalną, nawet wtedy, gdy inni mijali ją każdego dnia. Zdarzało się nie raz, że po prostu darowała komuś życie, choć wcale nie miała pewności, że było to dobrym posunięciem. Może po prostu chciała wierzyć, że nie każda z tych istot jest potworem?
Tomas podszedł do matki, która z uśmiechem na ustach pochyliła się nad synkiem. Z czułością pogłaskało go po głowie, a Caroline nieco powiększyła obraz. Kiedy to zrobiła wszystko pochłonął biały śnieg. Wyprostowała się, zerkając znacząco na Winchesterów, którzy podobnie jak ona, w końcu zaczynali coś podejrzewać. Według ustaleń policji chłopiec został porwany, jednak Moore miała inną wersje wydarzeń, która idealnie pasowałaby na scenariusz horroru...


-To ten mały. – Powiedziała, kiedy w końcu wrócili do samochodów. – Jestem tego pewna.
-Więc to syn ją zabił – Sam oparł się o bok czarnej Impali i wlepił wzrok w brunetkę, która z kolei uważnie śledziła każdy krok Deana.
-Ale, czym ten gówniarz jest? On ją tylko wystraszył – mruknął starszy Winchester.
-Pytanie, czy ten chłopiec taki się urodził, czy ktoś go wcześniej zabił, a sam przybrał jego postać. – Podsunęła myśl brunetka.
-Podstęp – Sam kiwnął głową i zgarnął z oczu, opadającą grzywkę.
-Zmiennokształtny? – Odezwał się Dean, zdejmując krawat i odpinając kilka guzików białej koszuli.
-Raczej nie. Na nagraniu nie było widać żeby jego oczy zmieniały barwę, ani nie błyszczały. Demon i zmiennokształtny odpadają – zauważył słusznie brunet.
- Południca – rzuciła luźno Moore.
-Ale to duch kobiety zostawionej przed ślubem, dlaczego miałaby zabijać Charlotte i Tomasa? – Sam ściągnął brwi nie bardzo rozumiejąc Caroline.
-Z tego co wiem, mąż Charlotte zerwał zaręczyny z Jennifer Morrison. Kilka dni później miała wypadek. Śmierć na miejscu.
-Kiedy tego wszystkiego się dowiedziałaś? – Dean uniósł pytająco brew.
-Kiedy ty opychałeś się ciastem – uśmiechnęła się przyjaźnie, jednak łowca puścił ten gest mimochodem.
-Skoro to duch, można go załatwić. Znajdźmy miejsce pochówku i spalmy ciało...


Żeliwna brama cmentarza w Park Falls zaskrzypiała nieprzyjemnie, gdy Dean się na nią wspiął. Przeskoczył ogrodzenie, zaraz za nim pojawił się Sam, zaś Caroline, próbując zrobić to jak najbardziej ludzko, nieco się obijała. Pod osłoną nocy takie akcje zawsze były lepszym rozwiązaniem, niż czekanie aż nastanie świt. Nie mogli ryzykować, aż ktoś życzliwy wezwie policje, a z czegoś takiego, trudno jest się wytłumaczyć. Wiedzieli o tym aż za dobrze.
Rozgrzebywanie mogił nigdy nie należało do ich ulubionych zajęć, jednak w przypadku duchów było to konieczne... Choć zdarzają się sytuacje, że wystarczy spalić coś, co do zmarłego należało. Tu jednak najprostszym sposobem było oblanie ciała Jennifer paliwem i posypanie solą, a następnie podpalenie. Po czymś takim duch dziewczyny nie powinien już szukać zemsty, a cała trójka była pewna, że następny byłby sam pan Gray.
Ale najpierw musieli znaleźć grub i dokopać się do wieka trumny. Cmentarz nie był duży, bo i miasto miało niewielu mieszkańców. To znacznie ułatwiło im szukanie. Rozdzielili się i każdy poszedł osobną ścieżką. Sam szedł tuż przy kamiennym płocie, Dean szedł środkiem, a Caroline lewym skrzydłem cmentarza, gdzie ścieżka na końcu prowadziła do kaplicy.
Dziewczyna chciała załatwić tą robotę szybko i po prostu zniknąć. Nigdy nie przerywała rozpoczętej pracy, dlatego zmusiła się, aby wspólnie z braćmi zakończyć sprawę Jennifer. Kiedy wszystko wróci do normy wcale nie ma zamiaru razem z nimi jechać do Singera. Teraz, gdy Dean zaczyna jej się przyglądać, wolała nie igrać z ogniem. Postanowiła zniknąć na jakiś czas i samodzielnie zająć się Masonem.

Starszy Winchester, korzystając z okazji, że nie ma w pobliżu brunetki, postanowił napisać krótką wiadomość tekstową do brata;
„Miej na nią oko”
Szatyn nie miał sposobności, aby zdradzić bratu, o czym rozmawiał z ojcem. Sam jednak zauważył jego dziwne zachowanie względem Caroline, dlatego zaczął przypuszczać, że John dowiedział się czegoś o ich nowej znajomej. Do tej pory sprawdzała się idealnie i Samuel nie miał powodów by jej nie ufać... Ale intuicja podpowiadała mu, aby być czujnym.
Brunet przystanął na moment, gdy kątem oka dostrzegł kilka liter imienia „Jen”. Poświecił latarką na niewielką tabliczkę wbitą w ziemię i wtedy odczytał całe nazwisko zmarłej. Jennifer Morrison. W miejscu, gdzie powinna rosnąć zielona trawa, nie było nic, jak gdyby cała roślinność została wcześniej wypalona. Kwiaty pozostawione, zapewne przez ojca dziewczyny, również zwiędły i tylko palący się znicz świadczył o tym, że ktoś tu zaglądał.
Sam nie miał już wątpliwości, że Jennifer jest winna śmierci Charlotte. Kilkukrotnie zgasił i zapalił latarkę, dając tym samym znać pozostałej dwójce. Już po chwili łowcy byli w komplecie i wbijali łopaty w ziemię. Caroline starała się używać jak najmniej siły, aby się nie zdradzić. Było to trudne, bo po kilku minutach chłopcy byli zmęczeni, ale ona zdawała się być niewzruszona wysiłkiem. Postanowiła nieco zabawić się w aktorstwo. Brudną z ziemi dłonią otarła czoło i westchnęła ciężko, opierając się o sztyl. Sam spojrzał na nią i uśmiechnął się nieznacznie.
-Odpocznij chwile, my to dokończymy.
-Dzięki, wyszłam chyba z wprawy – zaśmiała się i usiadła na brzegu kopanej dziury.
Poczuła na swojej szyi zimne dłonie i coś z ogromną siłą odrzuciła ją do tyłu. Warknęła na intruza, kompletnie zapominając, że nie jest sama. Winchesterzy momentalnie zareagowali, oddając kilka strzałów w stronę ducha, który bez skrupułów obkładał Caroline. Solne pociski na moment odciągnęły kobietę od brunetki. Duch w białej suni i czarnych jak smoła włosach rozpłynął się w powietrzu, a bracia ponownie postanowili, czym prędzej dostać się do trumny, w której spoczywało ciało dziewczyny.
Nie minęła chwila, gdy Jennifer znów pojawiła się nad wampirzycą. Moore unikała ciosów, jednak, gdy dłoń ducha zaczęła zbliżać się do jej serca, nie mogła dłużej czekać. Oczy Caroline przybrały barwę szkarłatu, a kły instynktownie zaczęły się wysuwać. Odepchnęła południcę i w wampirzym tempie wstała. Jennifer nigdzie nie było, ale brunetka doskonale wyczuwała jej obecność. Wiedziała, że gdzieś się czai, a gdy dostrzegła cień sylwetki wyłaniający się z mroku sięgnęła po broń i strzeliła.
Dean odruchowo spojrzał na dziewczynę, ale w tym momencie Sam klepnął go w ramię oznajmiając, że uderzył w wieko. Wyszli z mogiły i oblali trumnę paliwem, obsypali solą, a następnie podpalili. Płomień pochłonął nie tylko samą trumnę, ale też szczątki Jennifer, która stojąc przed Caroline zapłonęła, niczym pochodnia. Z jej gardła wydobył się przerażający wrzask, był nie do zniesienia, drażnił bębenki, a zapach spalenizny unosił się w powietrzu. Automatycznie zakryli uszy dłońmi i skrzywili się.
Całe to zdarzenie nie trwało długo. Duch wyciągnął jeszcze dłoń przed siebie, a potem po prostu zniknął. Moore westchnęła i podeszła do Winchesterów, którzy powoli zaczęli zbierać swoje rzeczy. Nie wiedziała jeszcze, co powinna powiedzieć;
-Poszło dość łatwo – stwierdził Sam, na co Caroline zaśmiała się.
-Pójdę już. Zobaczymy się w motelu – powiedziała po chwili.
Chciała być fair w końcu jej pomogli, lecz z drugiej strony jej priorytetem było zabicie Masona, dlatego nie mogła dłużej z nimi pracować. Postanowiła wyjechać.
Gdy przeszła bramę, wyczuwała czyjąś obecność. W obawie, że to łowca postanowiła zachować spokój. Nie zwracając uwagi na kroki, które dochodziły do jej uszu, ruszyła w stronę samochodu. Wyjęła kluczyki i gdy majstrowała przy zamku, poczuła na szyi ukłucie. Jej ciałem targnął silny dreszcz, a chwile później ogarnęło ją wrażenie, jak gdyby płonęła od środka, a wszystkie komórki rozpadały się na drobne elementy. Opadła bezwładnie na ziemie. Powoli traciła świadomość i tylko przez moment przed oczami zamajaczyła jej postać mężczyzny. Krew umarlaka. Zatruł ją.


-Stary ojciec wyraził się jasno – mruknął Dean, mijając bramę.
-Chyba nie wierzysz, że ona jest niebezpieczna...
-Każdy łowca jest! – Szatyn spojrzał na brata z politowaniem.
-Pomogła nam już drugi raz, – Sam wzruszył ramionami – nawet ojciec się myli...
-Co tu robi jej wóz? Miała jechać do motelu – Dean przerwał bratu i wskazał bronią czarnego Chevroleta Chevelle.
Zerknęli na siebie porozumiewawczo i szybkim krokiem podeszli do samochodu dziewczyny. Od strony pasażera nie dostrzegli nic niepokojącego, ale gdy obeszli wóz, Sam znalazł na ziemi kluczyki, które Caroline upuściła.
-Co tu się stało? – Mruknął, obracając przedmiot w dłoni.
-Ślady męskich butów – starszy Winchester przykucnął i przyjrzał się uważnie znalezionym śladom – trapery.
-Inny łowca? – Sam nie chciał tego dopuścić do myśli, ale niestety chyba musiał.
-Ojciec jednak miał racje, co?
-To nie zmienia faktu, że jakiś palant ją porwał – mruknął niechętnie Sam – należy jej się pomoc.
-Chcesz ją szukać?
-Czy ona coś ci zrobiła? Nie! Ojciec kazał na nią uważać i tylko dlatego jesteś tak nastawiony. – Warknął brunet.
Dean nie odpowiedział. Szatyn ufał ojcu bezgranicznie, choć miewał też odmienne zdanie. Tym razem czuł, że John ma racje i coś jest nie tak z Caroline... Jednak dziewczyna udowodniła im dwukrotnie, że można jej wierzyć. Chyba powinien czasem ufać nie tylko ojcu, ale też swojej intuicji, która wbrew pozorom, nie jest taka zła.

~*~

Obudził ją przenikający ból. Krzyknęła, czując jak coś przecina jej skórę na przedramieniu. Uchyliła oczy i choć wciąż obraz był dość zamazany, to mogła rozpoznać czarnoskórego mężczyznę, który trzyma sztylet zamoczony w krwi umarlaka. Najlepszy sposób na torturowanie wampira. To był łowca. Ale nie byle jaki. Łowca wampirów – Gordon Wolker. Wiedziała, że tylko on może być na tyle głupim żeby ją zaatakować. Nie myliła się, jednak nie sądziła też, że kretyn w końcu któregoś dnia na nią zapoluje.
-Obudziłaś się, Caroline – powiedział, pochylając się nad nią.
-Czego chcesz? – Wychrypiała.
-Chce wiedzieć, gdzie jest twoje gniazdo – warknął i przeciął jej skórę na policzku.
Zacisnęła zęby, tłumiąc syk i stek bluźnierstw, który nasuwał jej się na myśl. Wzięła kilka głębszych wdechów i podniosła na niego wzrok.
-Nie mam gniazda, dupku.
-Nie wierze ci – odparł, – Ale nie wiem jeszcze jednego, dlaczego pracowałaś z dzieciakami Johna?
-Jestem łowcą, pomagałam im.
-I na pewno robiłaś to bezinteresownie – zaśmiał się sztucznie.
-Lepiej, żebym się nie uwolniła – warknęła.
-Oh, spokojnie kochaniutka, jak tylko wszystko mi powiesz to cie zabije szybko i bezboleśnie. – Zaśmiał się sztucznie.
-Jasne, bo jesteś delikatny i czuły – mruknęła.
-Mam wiele twarzy... – Otarł nuż z krwi dziewczyny, a potem znów zanurzył go w niewielkim naczyniu - Wiesz, jesteś dobrym łowcą, ale nie pomyślałaś o tym, że ktoś może na ciebie polować? Domyśliłem się, kim jesteś i wierz mi, nie ma tu miejsca dla ciebie.
-Po pierwsze, do tej pory żaden kretyn nie odważył się na mnie polować, bo wiedział, czym to grozi. A po drugie, jesteś bardziej ześwirowany, niż ja.
-Pewna siebie, co? Ciekawe jak długo to potrwa...


~*~
Mam nadzieje, że ten rozdział spodobał Wam się :)
Całą sprawę z Południcą dość szybko rozwinęłam, ponieważ chciałam już zdradzić tajemnice Caroline. Niestety na to poczekacie do następnego rozdziału, ale mam nadzieje, że ten i tak się wam podoba :)
Pozdrawiam i do napisania :D

Ps: od zeszłej soboty (a miało to nastąpić we wrześniu) jest z nami mała puchata kuleczka w postaci Berneńczyka, a ponieważ Delicja jest psiakiem z ADHD, przypuszczam, że mogę mieć u Was drobne opóźnienia w dodawaniu komentarzy :)

15 komentarzy:

  1. Świetny rozdział:) Gordon Wolker - nigdy go nie lubiłam, a teraz moja niechęć do niego coraz bardziej rośnie. Mam nadzieję, że bracia Winchester znajdą ją i uratują. No i że jak się dowiedzą kim jest to nie zabiją jej od razu:)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go nie trawię, ale fakt, że dodaje do tego wszystkiego pikanterii zważywszy na fakt, że jest łowcą i to tak upierdliwym ;)

      Usuń
  2. Hej. ;)
    W takim razie mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej, już jesteś mile widziana. ;)
    Dziękuję bardzo! Szablon niestety się zmienił, ponieważ miałam z nim małe problemy, ale ten raczej też powinien wpadać w oko. ;>
    Bardzo miło mi spotkać kogoś, kto się z nią utożsamia, albo przynajmniej ją lubi... Do tej pory Reia była uważana za dziwną bohaterkę, pewnie dlatego, że nie przeżywała tego wszystkiego z takim zaangażowaniem, a starała się być silna. Co do imienia - chciałam ją tylko jakoś wyróżnić. I fajnie, że ktoś to docenił. ;)
    Przeciwnik musi być psychopatą, bo inaczej żaden problem z tego nie wyniknie. Cóż, niczego niestety nie mogę zdradzić, ale z pewnością wkrótce poznasz wszystkich bohaterów bliżej, spokojnie.
    Zapraszam do siebie ponownie i pozdrawiam. + Twoje opowiadanie zaczęłam dopiero przyswajać, więc pewnie aby Cię pochwalić odezwę się potem. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu :) Wpadnę do Ciebie najpóźniej jutro rano, bo mam trochę teraz na głowie :)

      Usuń
    2. Nie ma sprawy, ja z chęcią czekam. ;> A, i właśnie - 2 rozdział także! :D

      Usuń
    3. ok :D wyczekuj mnie rano :)

      Usuń
  3. Sprawa z duchem rozwiązana, ale teraz łowcy mają o wiele gorsze zmartwienia na głowie. Już myślałam, że Sam i Dean na cmentarzu zauważą, że Caroline jest wampirem, ale Ty rozgrywasz to zupełnie inaczej i super. Tego porwania zupełnie bym się nie spodziewała. W dodatku porwał ją łowca wampirów, więc nawet jeśli bracia by ją odnaleźli, to z pewnością dowiedzą się, kim już jest. Pytanie tylko czy Sam i Dean ostatecznie zdecydują się jej pomóc, bo widać, że zwłaszcza starszy z braci ma do niej wątpliwości. Sam jest bardziej ufny, poza tym Caroline udowodniła im, że mogą jej ufać.
    Akcja nabiera tempa, oby tak dalej :) Poza tym życzę uciechy z pieska!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam, żeby wszystko wyszło na jaw od tak, a że oglądając jeden z odc przypomniałam sobie o upierdliwym Gordonie, uznałam, że będzie tu pasował :D
      Cóż, są jacy są, ale Sam nie dałby jej zginąć z rak łowcy psychopaty.
      Dzięki ;) A uciecha jest, ale wszędzie jej pełno przez co nawet na moment nie mogę zostawić jej samej :D

      Usuń
  4. Rzeczywiście sprawę z duchem rozwiązałaś całkiem szybko, nie mniej jednak nie ona była w tym rozdziale najbardziej intrygująca, a raczej ten cały Gordon, który ośmielił się zaatakować Caroline. Fakt, że jest wampirem nie może przecież tak po prostu opowiadać wszystkich przeciwko niej, aż tak trudno zauważyć, jakim dobrym jest łowcą? najwidoczniej,. skoro liczy cię, czym jesteś, a nie jaki jesteś. Ogólnie jestem ciekawa, jak zakończy się ta cała sprawa z porwaniem, bo coś mi się wydaje, że w jego wyniku Winchesterowie dowiedzą się, kim jest naprawdę, współpracująca z nimi dziewczyna. Mam tylko nadzieje, że nie będą oni jej traktować tak, jak ten porywacz i mimo wszystko w końcu jej zaufają, bo szczerze powiedziawszy nawet nie staram się wierzyć w to, że od razu przyjmą ją z otwartymi ramionami. Czekam na więcej. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozwiązałam szybko, bo byłam ciekawa jak zareaujecie na pomysł z Gordonem. To najbardziej ześwirowany łowca jakiego znam, polował na Sama, więc to, że poluje na Kathy nie wielu dziwi.
      Będą sceptycznie nastawieniu zwłąszcza Dean, z Samem nie będzie problemu, za to John to już inna bajka :)
      Kathy

      Usuń
    2. Skoro Gordon poluje nie tylko na istoty, które w mniemaniu normalnego człowieka nie powinny istnieć, ale też na zwykłych ludzi, jeżeli do takich można zaliczyć łowców, to już zdecydowanie się nie dziwię, że zaatakował Caroline.
      Tak jakoś się domyślam, że z braćmi to jeszcze nie będzie problemu, ale jak ich ojciec dowie się kim jest dziewczyna, to trochę będzie się działo...

      Usuń
    3. Wiesz, Sam nie jest do końca taki normalny (jeśli oglądadz 3 sezon to w ostatnim odc, który jest chyba teraz we wtorek, zobaczysz co mam na myśli, potem wszystko przeciągnął do sezonu 4 i 5), ale Gordon i tak nie przyjmuje do wiadomości, że młody Winchester jest niegroźny.

      Usuń
    4. Zapewne obejrzę ten odcinek oczywiście, jeżeli będzie leciał o 22:00 a nie o 22:40, bo biorąc pod uwagę to, że muszę codziennie rano zrywać się o 5 z łóżka, to raczej bym tego nie przebolała xD Zresztą zaintrygowałaś mnie tym.... Teraz będę się zastanawiać, dlaczego Sam nie jest do końca normalny?

      Usuń
    5. Fakt, ja sama jestem nieprzytomna jak oglądam tak późno SPN ;) A no to dobrze, a w zasadzie wszystko zaczęło się już w pierwszym sezonie, potem w drugim bardziej to rozwinęli, w trzecim jak widać nieco o tym "czymś" przycichło, ale w ostatnim odcinku, kiedy ten cały demon Lilith przyjdzie po Deana, dowiesz się dlaczego Sam nie jest normalny.... no a czwarty sezon skupia się w dużej mierze na tym kim się stał, a raczej co w sobie odkrył (w 4 sezonie Sam miał u mnie ogromnego minusa za swoją głupotę ^^)Sam... no dobra przypuszczam, że Ci namieszałam, więc siedzę cicho :D

      Usuń
  5. Serdecznie zapraszam do siebie na XIII rozdział:)
    supernatural--story.blogspot.com
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń