Przeraźliwy
wrzask, który zdawał się odbijać głuchym echem od ścian, wypełnił dom Bobby’ego
Singera. Mężczyzna podszedł do siedzącego demona i pochylił się odrobinę. W
dłoni wciąż trzymał sztylet, z którego nieustannie sączyła się krew. Uniósł
brew, oczekując aż czarnooki zacznie w końcu mówić. To już jego drugie
podejście, a blondyn wciąż nic nie zdradził. Zaczynał się niecierpliwić, tym
bardziej, że jego synowie od kilku godzin nie dawali znaku życia. Może Bobby
miał racje, i nie powinien zostawiać ich samych z Caroline?
-Dobra, dość tego –
warknął i wyprostowawszy się zaczął recytować egzorcyzm.
Kolejny krzyk.
Mroził krew w żyłach i jeżył włoski na karku. John jednak nie reagował. Widział
to wiele razy, więc nie robiły na nim wrażenia ani wrzaski, ani smolisty,
czarny dym, który wydobywał się z ust opętanego. Spokojnie mówił formułkę, by
po chwili zatrzymać się na moment i ponowić pytanie;
-To jak? Będziesz
tak dobry i powiesz, który demon za tym wszystkim stoi?
-Kronos –
Wychrypiał, biorąc głębokie wdechy.
-Czy to nie jest
grecki bóg? – Winchester odsunął się odrobinę.
-Powiedzmy –
zaśmiał się.
Łowca zignorował
demona i po prostu dokończyć egzorcyzm. Czarny dym coraz bardziej wypełniał
pomieszczenie, aż w końcu zatoczył koło nad głowami mężczyzn i wchłonął się do
posadzki. Winchester podszedł do blondyna i sprawdził, czy żyje. Niestety,
ofiary w ludziach bywały częste. Demony robiły ze swoimi naczyniami rzeczy,
których zwykły śmiertelnik nie jest w stanie znieść. Tylko ci, którzy mieli
niebywałe szczęście uchodzili z życiem, jednak wtedy ich stan psychiczny równał
się z wrakiem, a nieszczęśnik lądował w zakładzie dla obłąkanie chorych.
Czasami śmierć jest wręcz wybawieniem.
Otarł sztylet o
białe prześcieradło, a następnie wyszedł, pozostawiając ciało mężczyzny. Zastanawiał
się, dlaczego Kronos. Dotąd sądził, że to grecki bóg. Najwyraźniej jeszcze wiele o życiu nie wie, a
podręczniki szkolne, zamiast uczyć, pięknie koloryzują historie. Mógł jedynie
przypuszczać, że demon taki jak on liczy na coś więcej. Jeśli brać na poważnie
mitologie greków, Kronos jest potężny i nie można go lekceważyć.
W kuchni Bobby
popijał piwo i przeglądał najświeższą gazetę. Szukał czegoś dla siebie, i nie
wiedział jeszcze, że niebawem i on zostanie wplątany w sprawę panny Moore.
-Możesz dla mnie
znaleźć wszystko o Kronosie?
-Bogu?
-Powiedzmy. Demon
powiedział, że to on współpracuje z wampirem – wyjaśnił łowca.
-Mason pomaga Kronosowi.
Czego on od niego chce? – Singer podrapał się po brodzie i oparł.
-Masonowi na pewno
chodzi o ludzi, a w zasadzie o krew – Winchester sięgnął po otwartą butelkę
piwa – A Kronos... Bóg jeden wie.
-Popytam łowców,
może oni coś słyszeli.
-Możemy się u
ciebie zatrzymać? Będę spokojniejszy, jak będziesz miał Caroline na oku.
-Nie chce mieć z
nią nic wspólnego – mruknął Singer.
-Pomóż nam. Teraz
się nie wycofamy, wpakowaliśmy się w bagno, więc do cholery musimy to skończyć.
Znajdziemy Kronosa i Masona, zabijemy i po sprawie. Moore odejdzie w swoją
stronę, a my zajmiemy się robotą.
-Serio myślisz, że
to takie proste? Jeśli demon i wampir współpracują, to nie wróży nic dobrego, a
jeśli wampir jest kumplem Caroline, to na pewno ona jest w to wplątana. –
Odparł pewny swego, Singer.
-W takim razie,
tym bardziej, musimy dowiedzieć się, dlaczego zdrajca jest w naszym kręgu.
-Nikt nie odważył
się jej zabić – dodał Bobby – ona nie jest zwykłym łowcą, spytaj Ellen.
-Ona nic nie
zdradziła.
-No właśnie, nie
zastanowiło cie to?
-Skoro Ellen jej
ufa...
-A gdzie twoja
złota zasada, „ufa się tylko rodzinie”? – Prychnął starszy łowca, po czym
podniósł się z miejsca i podszedł do drzwi, wpuszczając do środka psa.
Rums szczekał
radośnie merdając ogonem. Pobiegł do Johna i polizał go po ręce. Duże psisko o
gołębim sercu. Na co dzień, jedyny kompan Bobbyego. Był jego najlepszym
przyjacielem, a łowca dbał o niego i troszczył się. Nikt nie miał prawa
podnieść ręki na psa, o czym dotkliwie przekonał się pewien zmiennokształtny.
Pies podszedł do
legowiska i pokręcił się chwile w koło. W końcu, znajdując odpowiednie miejsce
położył się i z łbem ułożonym na łapach przyglądał się Winchesterowi. Co jakiś
czas zamerdał ogonem i przenosił wzrok na swojego pana. Żadna istota nie jest
tak oddana jak pies, Bobby doskonale o tym wiedział.
-W takim razie,
musimy poznać jej sekret, kim tak naprawdę jest. – Dodał John.
-Jesteś uparty –
Singer westchnął – Zajmij się tym, ja porozmawiam ze znajomymi łowcami i dowiem
się więcej o Kronosie.
~*~
Brunetka założyła
kosmyk włosów za ucho i pochyliła się nad ciałem. Kobieta, która leżała na
stole miała otwarte oczy, przez co wyraźnie mogła dostrzec przerażenie, które
ją ogarnęło w chwili śmierci. Blada cera i jasne włosy okalające jej twarz
dodatkowo potęgowało wrażenie, iż dziewczyna przeżyła chwilę grozy. Co ją tak
wystraszyło? Co spowodowało, że z przerażenia jej serce stanęło?
Nie dostrzegła
żadnych ran. Nie wyczuła też zapachu siarki, który zawsze towarzyszy demonom.
Sięgnęła po kartkę wypisaną przez patomorfologa. Za przyczynę śmierci jasno
wskazano zawał serca. Nikt jednak nie zamierzał przeprowadzić sekcji zwłok tak,
jak powinna ona być przeprowadzona – w końcu to nieprawdopodobne, by młoda
kobieta zmarła na zawał serca.
-To wszystko? –
Spytała, zaglądając na mężczyznę w białym fartuchu, który z uwagą przyglądał
jej się od chwili, gdy pokazała mu odznakę.
-Tak, jak pani
widzi biedaczka zmarła na zawał. To rzadkie, ale z drugiej strony w
dzisiejszych czasach... Sama pani rozumie – skrzyżował ręce na klatce
piersiowej.
-Tak, w
dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe – uśmiechnęła się sztucznie i oddała
mu kartotekę – Dziękuje za informacje. Do widzenia.
Caroline wyszła,
udając się prosto do motelu. Miała nadzieje, że bracia czegoś się dowiedzieli,
choć wątpiła, by rodzina była w stanie z nimi rozmawiać. Ludzie nie potrafią
panować nad emocjami nawet wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Ellen i Jo często
powtarzały, że człowiek wymaga odpowiedniego podejścia. Miewała z tym problemy,
ale z biegiem lat nauczyła się, przebywać z osobami, które na pierwszy rzut oka
mogą wydawać się irytujący... Jak Dean.
Wyjęła z torby
komórkę i w szybkim wybieraniu odnalazła numer do Harvelle. Przez chwilę wahała
się, bowiem wiedziała, jak kobieta może zareagować. Będzie wściekła i zacznie
prawić swoje mądrości, które końcem końców i tak oleje. Jednak była jej rodziną
i chcąc nie chcąc musiała w końcu z nią porozmawiać.
-Tak – po kilku
sygnałach usłyszała głos Jo. Prawdopodobnie dziś to ona stała za barem.
-Cześć młoda –
zaśmiała się.
-Caroline masz
przechlapane – Jo miała podejście podobne do matki... Przynajmniej w kilku
kwestiach.
-Poradzę sobie –
zapewniła – John rozmawiał z Ellen po moim wyjściu?
-Rozmawiał i to
intensywnie – mruknęła – Pytał, kim jesteś, nigdy o tobie nie słyszał.
-I dobrze, normalnie
wolałabym go unikać – podsumowała Moore – Mam nadzieje, że niczego nie
podejrzewa.
-Raczej nie.
Sądzi, że jesteś naszą dobrą znajomą, a w takim razie jedyne twoje sekrety to
te, które normalny łowca nigdy nikomu nie zdradza.
-Jak to, ile osób
nie udało mu się uratować.
-Mniej więcej –
przytaknęła blondynka.
-A jak Ellen po
odwiedzinach Masona? Mam nadzieje, że uważacie.
-Jasne, Ash
zabezpieczył zajazd... I przy okazji zanim nas odwiedzisz daj znać.
-Zapamiętam –
zaśmiała się, lecz chwile potem raptownie spoważniała. – Przepraszam. Nie
sądziłam, że posunie się do czegoś takiego.
-Nie ma sprawy.
Przywykłyśmy do takich akcji.
-Tak czy siak,
uważajcie. Nadal nie wiemy, z kim współpracuje Mason i co planują.
-Jasne. Do
zobaczenia, Care – Jo rozłączyła się, a Caroline westchnęła i ruszyła przed
siebie.
Nie chciała
narażać przyjaciół, lecz nie mogła tego wszystkiego przewidzieć. Mason od
zawsze miał gdzieś jej zdanie. Podobało mu się, że razem „płodzili” potomstwo,
jednak nigdy nie traktował jej poważnie. Według niego, była tylko podrzędną
wampirzycą, która nadaje się jedynie do „rozrodu”. Dzięki niej ich gniazdo się
powiększało. To nic, że większość z wampirów nie radziła sobie z głodem i w
końcu traciło zmysłu. Liczył się fakt. Ich gniazdo było największym w Stanach
Zjednoczonych. Żadna inna rodzina nie śmiała im się postawić.
-Stary powinieneś
więcej ćwiczyć.
Jeszcze nim
pchnęła drzwi pokoju, usłyszała wewnątrz śmiech Deana.
-Co się stało? –
Spytała, wchodząc do motelowego pokoju.
-Doberman omal nie
odgryzł Samowi tyłek – Dean ledwo potrafił opanować śmiech.
-A gdzie spotkaliście
dobermana?
-Chcieliśmy
sprawdzić dom Charlotte. – Wyjaśnił Sam, który starał się jak mógł, aby nie
zwracać uwagi na brata.
-Rozumiem –
Caroline zaśmiała się ukradkiem, po czym usiadła na łóżku i spojrzała na Deana
– I?
-I nic. Dom
czysty. Żadnych śladów siarki. A ciało?
-Też nic. Nie mam
pojęcia, co to może być. – Westchnęła, opadając na poduszki.
-Z tego, co wiem,
te spichlerze należą do potężnej firmy produkującej mąkę i takie tam. Wydaje mi
się, że w okolicy miejsca zdarzenia powinny być kamery. W końcu nie mogą sobie
pozwolić na kradzieże – Sam wzruszył ramionami.
-Ktoś mógłby
ukraść ziarna? – Dean spojrzał z powątpieniem na brata, który z tego, co
zauważył, mówił całkiem poważnie.
-Wbrew temu, co
myślisz -Dean- ziarna bywają bardzo drogie. – Wzięła stronę Sama, Caroline.
-Dobra, nic już
nie mówię – uniósł ręce w obronnym geście – W takim razie, czeka nas jeszcze
jedna wycieczka.
Słońce już dawno
skryło się za horyzontem. Teraz na grafitowym niebie rozsypane lśniły liczne
gwiazdy. Delikatny, ciepły wiatr szumiał w koronach drzew, a złoty dywan
zbożowych kłosów uginał się nieznacznie. Okoliczności sprzyjały polowaniu,
normalny wampir nawet by się nie zastanawiał. Caroline Moore chciała mieć życie
pod kontrolą. Mówiąc życie, ma na myśli przede wszystkim wampirze instynkty,
zwłaszcza głód. Coraz częściej musiała ignorować naturalne potrzeby swojego
organizmu. Dziś zajęła się wyłącznie pracą i prawdopodobnie taki stan rzeczy
potrwa jeszcze długi czas.
-Ojciec kazał nam
po sprawie pojechać do Bobby’ego – odezwał się Dean, naciskając czerwoną
słuchawkę i zerkając znacząco na Sama.
-Bobby? – Caroline
ściągnęła brwi.
-Singer, przyjaciel
rodziny. Pomoże nam z Masonem – wyjaśnił starszy Winchester.
Bobby Singer. O
nim słyszała chyba jeszcze więcej jak o Johnie. Po śmierci żony popadł w
paranoje. Zajął się wyłącznie polowaniami. Na pozór zwykły alkoholik, bez
perspektyw na przyszłość. Jednak Bobby był niezwykle inteligentny, a każdą
wolną chwilę spędzał na kształceniu się. Znał wiele języków – japoński,
hiszpański, łacina, rosyjski, starożytna greka – można by wymieniać godzinami.
Znał wszystkie nadnaturalne istoty i wiedział jak się z nimi rozprawiać. Ellen
upominała, aby nigdy się z nim nie kontaktowała, choć sama była jego dobrą
przyjaciółką.
Caroline tym razem
wpadła jak śliwka w kompot.
-Ja chyba
podziękuje. To nie dla mnie... Wiecie, zatrzymać się w jednym miejscu na dłużej
– próbowała jakoś się wykręcić, jednak Samuel nie chciał tego słuchać.
-Chcemy ci pomóc,
a Bobby jest geniuszem. Na pewno wspólnymi siłami uda nam się załatwić Masona.
-Tak, też tak
myślę – Dean przyjrzał się uważnie Caroline.
-W porządku. – Mruknęła,
chcąc w końcu odwrócić jego uwagę – Możemy już sprawdzić ten monitoring?
Weszli do budynku
firmy. Nie był zbyt okazały, w końcu, czego można się spodziewać po koncernie
produkującym mąkę. Ściany i podłogi wyłożone były starymi, popękanymi płytkami.
Wszędzie stały regały, zaś na nich skrzynie załadowane towarem. Pomieszczeń
było tu nie wiele. Dwie wielkie hale, gdzie mielono zboża, oraz trzy pokoje w
tym jeden z monitoringiem oraz jeden od właściciela.
Pierwszy szedł
Dean. Pracownicy przyglądali się mu uważnie. Widząc go ubranego w garnitur
naprawdę można by go wziąć za agenta federalnego. I taki był cel. Musieli
nauczyć się swoich ról jak najlepiej, aby uniknąć niepożądanych przygód z
policją. Potrafili znaleźć wymówkę odpowiednią na każdą sytuacją, dlatego
ludzie, którzy ich nie znali, potrafili im zaufać.
-Witam, agent Ford
– pokazał odznakę ochroniarzowi – A to agent Colt i agentka Davis. Musimy
zobaczyć nagrania z piętnastego kwietnia.
-Macie nakaz? –
Odparł tęgi, łysy mężczyzna, który nawet nie patrzył na Winchesterów.
Caroline wywróciła
oczami i podeszła nieznacznie. Potrafiła wykorzystywać swoje umiejętności w
taki sposób, by osoby postronne nie zorientowały się, że coś nie gra. Tym razem
musiała to zrobić, bo nie chciała spędzić godziny na przekonywaniu osiłka, że
tak czy siak dostaną te nagrania.
-Otworzysz drzwi i
pokażesz nam nagranie – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu i spojrzała w
oczy mężczyźnie, który oszołomiony mrugał bez przerwy. W końcu odsunął się i
uśmiechnął przyjaźnie.
-Proszę wejść. –
Pchnął drzwi i przepuścił łowców.
Caroline posłała
tryumfalny uśmiech Deanowi, ten jednak spoglądał na nią dziwnym, nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Czyżby Winchester coś przypuszczał? John coś zdradził? A może
to Bobby Singer wiedział o niej stanowczo za wiele? Przełknęła ślinę i ruszyła
do środka. Musiała zachować spokój i robić wszystko, aby łowcy nie poznali, jak
bardzo jest spięta. Teraz bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, żałowała, że w
ogóle wdała się w znajomość z Winchesterami...
~*~
No i
tak, wszystko się zaczyna.
Winchesterowie
zaczynają podejrzewać, że z Care jest coś nie tak.
Następne
rozdziały na pewno więcej wam wyjaśnią :)
Ja pierdziele. Świetny rozdział! :D Chciałam jeszcze sobie poczytać, a tu koniec. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńartistic smile.
Dziękuje :) Zastanawiałam się, czy Cie informować, ale widze, że chyba nie musze ;)
UsuńPozdrawiam Kathy
Rozdział świetny, zresztą jak zawsze:) Ciekawa jestem czy podczas ich pobytu u Bobbiego Caroline zostanie zdemaskowana. No i mam nadzieję, że niedługo wyjaśni się o co chodzi z Kronosem i Masonem.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział:)
http://supernatural--story.blogspot.com/
Pozdrawiam;*
Ah no jeszcze przed pojawieniem się u Bobby'ego czeka ich mała przygoda ;)
UsuńNo to mnie jeszcze bardziej zainteresowałaś:)
UsuńI o to mi chodziło ;) Teraz lecę do Ciebie :D
UsuńZaczyna się rozkręcać. Caroline ma coraz trudniej z naszymi kochanymi braćmi, choć nie powiem John i Bobby też tylko utrudniają jej zachowanie tego ważnego sekretu. Nie mam pojęcia, jak to będzie, kiedy wszystko zostanie odkryte, ale zapowiada się, że dziewczyna będzie miała coraz cięższe próby do pokonania. Ogólnie wydaje mi się, że to, co zrobiła pod koniec tego rozdziału było zupełnie nie przemyślane z jej strony i sprowadziło na nią jeszcze większe zainteresowanie Winchesterów wokół tego, kim jest. Odnośnie jednak sprawy, którą ta ciekawa gromadka wspólnie prowadzi. Kronos? Nie no jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie, bo zapowiada się naprawdę ciekawie. Jestem też ciekawa, jak zareaguje Bobby po poznaniu naszej cudownej wampirzycy. Świetny rozdział... co prawda nie działo się w nim jeszcze nic konkretnego, ale jednak powoli kolejne tajemnice odkrywasz, co zdecydowanie mi się podoba. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak, zaczyna się rozkręcać, a następne dwa rozdziały są chyba dość ciekawe i dzieje się w nich więcej niż tu :)
UsuńJohn jest uparty i to z nim będzie najwięcej problemów, bo w gruncie rzeczy Bobby bywa bardziej wyrozumiały.
A tak, Kronos i tu znów zasięgnęłam informacji w mitologii. Ale, że tu chodzi o demona, zostanie on zdeformowany odpowiednio do opowiadania ;)
Kronos brzmi naprawdę intrygująco. Może to i bóg, i demon w jednym? Coś mi z pewnością w nim nie gra, ale pewnie przyjdzie mi poczekać, aż dowiem się co to jest. Swoją drogą, to naprawdę fajnie, że sięgasz też po mitologię, bardzo lubię historie, gdzie odgrywa chociaż nieznaczną rolę :)
OdpowiedzUsuńO, właśnie mi uświadomiłaś, że Bobby rzeczywiście miał psa w serialu, chociaż chyba u Ciebie zwierzak odgrywa bardziej znaczącą rolę. No i fajnie, bo też jestem zdania, że żadna istota nie jest równie oddana co pies.
Caroline sama skierowała na siebie uważniejsze spojrzenia Sama i Deana, używając swojej mocy. Wcześniej czy później na pewno wyda się, że jest wampirzycą. Pytanie tylko czy bracia sami na to wpadną, czy pomoże im w tym Bobby?
Obyś nie kazała nam długo czekać na nowość :)
Pozdrawiam gorąco!
Dobrze kombinujesz... a przynajmniej w tym, że takim zwykłym demonem (no na pewno nie normalnym) to on nie jest.
UsuńLubię w SPN to, że twórcy sięgają po podania, mitologie czy Biblie, dlatego sama też tak robię, bo wydaje mi się, że to dodaje "realizmu" do opowiadania :)
Miał psiaka chociaż krótko, ja że ostatnimi czasy przymierzam się do hodowli i mam bzika na punkcie psów, postanowiłam że będzie częstym gościem :)
No... Bobby nie, ale ktoś o kim na pewno wiesz z serialu i kto do przyjemnych nie należy ;)
Długo raczej nie :) Co dwa tygodnie dodawać będę nowe rozdziały (póki mam rozdziały na zapas nie mam się co martwić, że któregoś pięknego dnia mnie zatka i nie będę miała co dodać na blogi ;D )
Dzięki wielkie i pozdrawiam :D
Serdecznie zapraszam do siebie na NN;*
OdpowiedzUsuńWitam. Mnie tutaj rzuciło trochę przypadkiem i trochę nie. Szukałam dobrego opowiadania o Winchesterach. I znalazłam.
OdpowiedzUsuńPrzy całej dobrze nakreślonej fabule i niezłych postaciach, rażą niektóre sformułowania. Nie można "wchłonąć pod podłogę". Dym mógł wsiąknąć w podłogę. Podłoga mogła wchłonąć dym. Bez formy pośredniej. Kwestia sporna, czy dym może w ogóle zostać przez coś wchłonięty, bo tak naprawdę nawet wentylator go nie anihiluje. Ale mniejsza o aż takie szczegóły. Inne zjawisko z fizyki - echo. Nie mogłam przestać się zastanawiać, dlaczego dźwięk "zdawał się odbijać głuchym echem". Człowiekowi może się wydawać, że coś widzi albo słyszy. Jednak kiedy już słyszy to na pewno, to ciężko, żeby wydawało mu się, że słyszy... podwójnie. Mówiąc krócej, echo albo jest, albo go nie ma, nie może się wydawać. Na tyle, na ile znam akustykę domu Bobby'ego, to wrzask po prostu roznosił się wszędzie. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego on po prostu nie wyciszył piwnicy.
Zwrócę jeszcze uwagę na atak serca. Pewnie nikomu oprócz mnie by to nie przeszkadzało, ale jestem od dziecka indoktrynowana i zwracam uwagę na wszystkie szczegóły medyczne. Zawał u młodej kobiety nie jest nieprawdopodobny. Jasne, na zawał się pracuje latami, ale to tylko większość przypadków. Są jeszcze te drugie, mało prawdopodobne, ale możliwe. I, tutaj brutalna prawda, niewiele osób się tym przejmuje. Zawał u trzylatka to interesująca sprawa.
Jak już mówiłam - szukałam dobrego opowiadania. Gdyby nie było dobre, nie wczytywałabym się dokładnie. Na wypadek pytań, oskarżeń albo jakbyś chciała pożyczyć sól, jestem tutaj - KLIK .
Dzięki za komentarz :)
UsuńMiło mi, że uważasz to opowiadanie za dobre, ale i tak uważam, że mogłabym wiele poprawić. Jeśli chodzi o Twoje uwagi, oczywiście przyjmuje je do wiadomości, choć niektóre wzięłaś zbyt dosłownie ;)
Pozdrawiam Kathy