Zaparkowali na
obrzeżach miasta. Poranne słońce rzucało cień na bladą twarz dziewczyny, która
w bezruchu czekała, aż łowcy podejdą do jej wozu. Spojrzała do lusterka
upewniając się, że mężczyźni już ruszyli w jej kierunku, po czym sięgnęła do
klamki i pchnęła drzwi. Postawiła stopy na kamienistej zatoczce i zerknęła na
braci, zastanawiając się, czego oni właściwie chcą. Kazali jej zjechać na
pobocze, choć byli praktycznie na miejscu. Marnowali czas na jakieś pogawędki,
a ona zaczynała się irytować.
-O, co chodzi? –
Spytała, odgarniając z twarzy zbłąkany kosmyk włosów.
-Musimy uzgodnić
kilka rzeczy – odparł spokojnie Sam.
-Dobrze, więc
słucham – oparła się o bok samochodu i spojrzała na każdego z osobna.
-Musimy
współpracować, więc będzie miło, jeśli będziesz nas słuchać. Jesteśmy
profesjonalistami, dlatego nie może dojść do żadnej wpadki, bo skończymy jak
wielka piniata dla... Bóg wie, kogo – powiedział Dean, drapiąc się po skroni.
-Ja mam słuchać
was? – Zaśmiała się, kręcąc w rozbawieniu głową – Dean, nie jestem małą
dziewczynką i potrafię sobie poradzić i robiłam to przez ostatnie... – Urwała,
zdając sobie sprawę, że przez głupotę mogła zdradzić swoją tajemnice.
-Nie o to mu
chodziło – Sam jak zwykle starał się bronić brata.
-Wiem, o co mu
chodziło – Caroline zbliżyła się do szatyna i przyjrzała się mu – Nie tylko ty
urodziłeś się, jako maszynka do zabijania.
Chłopak dobrą
chwile analizował słowa dziewczyny. Co prawda nie uważał się za maszynkę do
zabijania, ale faktycznie, gdy wpadł w ciąg potrafił polować bez opamiętania.
Czasami Sam martwił się o niego, bo zdawał się być wypruty z emocji. Tylko
atakował, nie pytał o nic. Był skuteczny, ale co z tego, jeśli jego empatia
nikła pod powłoką tego przedstawienia, które rozpoczął wiele lat temu John?
-A teraz
powinniśmy zająć się sprawą – dodała już spokojniej.
-Jasne – Sam
uśmiechnął się.
Wsiadła do
samochodu i ruszyła, pozostawiając za sobą Winchesterów. Wyglądało to jak
ucieczka, i faktycznie poniekąd nią było. Gdyby serce w jej piersi nadal biło,
teraz prawdopodobnie pędziłoby, niczym stado dzikich koni. Była przerażona, że
po tylu latach, po raz pierwszy była o krok od zdradzenia swojej największej
tajemnicy. Miała sobie za złe, że przy tej dwójca potrafiła zapomnieć, że są
osoby, które najchętniej odrąbałyby jej głowę. Była wampirem i nie powinna o
tym zapominać, a jednak, gdy jest obok Winchesterów, czuje się jakby była
zwykłym człowiekiem, z jednym felerem... poluje na istoty, które normalnie nie
powinny „wypełzać” ze świata fantazji.
Nie chcieli
marnować pieniędzy na motel, dlatego tym razem zatrzymali się w opuszczonym
domu, który znajdował się niedaleko miejsca zdarzenia. Nie był to szczyt
wygody, jednak i tak znajdował się w pierwszej piątce najlepszych „lokali”, w
których musieli pomieszkiwać. Była tu woda, co prawda zimna, ale akurat dla
Caro nie stanowiło to problemu. Dla niej nawet brak elektryczności nie robił
większej różnicy, ale już Winchesterowie... Oni musieli pomarudzić, dopiero
potem zabrali się za podłączanie światła.
-Nie wiem jak wy,
ale ja jestem głodny – powiedział Dean, unosząc dłoń ku górze, jak tylko
tryumfalnym gestem oznajmił, że nastała jasność wewnątrz budynku.
Caroline
zaspokajała głód jedynie krwią, jednak spożywanie ludzkich posiłków, było dla
niej niejako przykrywką, choć faktycznie, niektóre były naprawdę pyszne. Spojrzała
pytająco na Sama, który kiwnął głową i ruszył do swojej torby, gdzie schował
portfel.
-Zamawiamy coś
czy...- Nim Caroline zdążyła skończyć, Dean wciął jej się w zdanie.
-Nie! Ja musze
widzieć na oczy, co będę jadł.
-Jasne, lepiej
powiedz od razu, że chcesz ciacho i sam nie wiesz, które wybierzesz – zaśmiał
się Sam.
-Coś złego jest w
tym, że chce się dobrze odżywiać? – Mruknął szatyn, sięgając po skórzaną
kurtkę, którą dostał od Johna.
-Jakoś o tym nie
myślałeś wczoraj jak wchłonąłeś trzy hamburgery.
-Gdzie ty to
mieścisz – Caroline pokręciła głową.
-Taki gość jak ja,
ma boską przemianę materii – uśmiechnął się szeroko.
-Oczywiście – Sam
klepnął go w ramie. – Rusz się Ducan, nie mamy za dużo czasu.
-Ducan? – Dean
ściągnął brwi i oczekiwał na wyjaśnienie, jednak nikt nie zamierzał wdawać się
z nim w dyskusje. Wzruszył ramionami i żwawym krokiem ruszył w stronę drzwi.
Każdy bar był nie
tylko miejscem, w którym tacy jak oni najczęściej się żywili, ale był też
siedliskiem wszelakiej wiedzy. Przychodzili tu przeróżni ludzie, a każdy z nich
miał coś do powiedzenia. Podczas gdy jedni pałaszowali ze smakiem tak zwane
śmieciowe żarcie, inni wysilali się, próbując wyciągnąć cokolwiek z klienteli.
Dean siedział przy
stoliku i pozwalał, by lepki pomidorowy sos spływał z kącików jego ust, zaś Sam
i Caroline przysiedli się do dwójki mężczyzn, którzy na pierwszy rzut oka,
wydawali się być stałymi klientami tego miejsca. Zgodnie z zasadą „z rodziną
najlepiej wychodzi się na zdjęciach”, mieli nadzieje dowiedzieć się czegoś o
rodzinie zmarłej kobiety.
-Dlaczego
uważacie, że jej mąż był dziwny? – Spytała spokojnie, nie spuszczając wzroku z
rudzielca.
Mogła wykorzystać
swoje wampirze umiejętności, ale stroniła od korzystania z nich. Wolała polegać
na swoim instynkcie, praktyce, a zwłaszcza na umiejętności perswazji.
-Bo taki był. –
Wzruszył ramionami i wcisnął sobie do ust kęs bułki – Chodził nabuzowany, jak
kobieta w okresie przekwitania. Nie daj Boże ktoś mu zalazł za skórę. Raz tak
stłukł jednego gościa, że ten wylądował na intensywnej terapii.
-Czyli był
agresywny – podsumował Winchester, spoglądając znacząco na dziewczynę.
-Tak, jeśli tak to
można nazwać.
-A względem swojej
żony i dziecka? Czy wobec nich też był agresywny? – Caroline spojrzała
przelotnie na Deana. Wciąż wcinał fastfooda, ale widząc jak kelnerka niesie mu
ciasto, wyraźnie się ożywił.
-Jasne! – Odparł
blondyn, co zwróciło jej uwagę.
-Bił ich?
-A, bo to mało
razy chodziła z limem pod okiem – Pokręcił głową i sięgnął po kufer piwa.- Po
za tym, zostawił swoją poprzednią narzeczoną dla Charlotte. Ją też bił, miała
pecha, kilka dni później i tak zmarła.
-Dzięki – Sam
odsunął krzesło i wstał, zaraz po nim ruszyła brunetka. Współczuła Charlotte. Wiedziała, co czuje, bo sama przechodziła
przez coś podobnego. Wiele razy obawiała się o własne życie. Kiedy w końcu
poznała prawdę o Masonie, była mu uległa, bo strach, który ją ogarniał nie
pozwalał jej zrobić, choć jednego maleńkiego kroku ku wolności. Charlotte i jej
mąż nie byli perfekcyjną parą, ale nie mogli go oskarżyć o porwanie ich synka i
doprowadzenie kobiety do śmierci. Mógł to zrobić, ale wcale nie musiał. No i
gdyby to on stał za śmiercią żony... To w takim razie, gdzie jest mały Tom?
-No i? – Spytał
starszy Winchester z buzią pełną placka jabłkowego.
-Nikt cie nie
nauczył, że nie mówi się z pełnymi ustami? – Spytała, siadając obok.
-Twierdzą, że jej
mąż ich maltretował. Był agresywny.
-To nie znaczy, że
ją zabił – stwierdził szatyn, przełykając ciasto.
-Dlatego musimy
iść do prosektorium i sprawdzić ciało.
-Ja się tym zajmę
– zaoferowała Caroline – zobaczymy się w domu.
Ubrała kurtkę i
wyszła, zatrzaskując za sobą stare drzwi. Nadal czuła się niepewnie przy
braciach, i choć Sama szczerze polubiła, to wiedziała, że Dean jest bardziej
domyślny i podejrzliwy. Po za tym... Potrzebowała chwili dla siebie, nawet,
jeśli tą chwilą miała być godzina spędzona w prosektorium.
Dakota Południowa,
Sioux Falls
Starszy mężczyzna
oparł się o szafę i spojrzał na przyjaciela. Stara bejsbolówka była niczym znak
rozpoznawczy tego zrzędy. Do tego przetarte jeansy, koszula w kratę i
kamizelka. Naprawdę przypominał łowcę i w rzeczy samej nim był. Od zawsze
polował, choć początkowo była to zwierzyna leśna. Potem wnyki zamienił na
klucze Salomona, czyli pułapki, uniemożliwiające demonom przekroczenie
wyznaczonych liń. Jego dom był istną fortecą. Wszędzie leżały przeróżne księgi,
a broń schowana była w każdym możliwym zakamarku. W piwnicy znajdował się
schron, zabezpieczony masą zaklęć i symboli. Żaden demon nie wyszedłby stąd
żywy.
Bobby Singer był
kompendium wiedzy. Obudzony w środku nocy, recytował egzorcyzmy. Nie można było
go niczym zaskoczyć. Ale jak każdy łowca, musiał przejść w życiu swoje. Jego
żona zginęła... Mówiąc wprost, on ją zabił, nie mając innego wyjścia. Od tej
pory jego jedynym zajęciem jest polowanie i picie. Pił bez umiaru, a w
miasteczku nazywali go starym alkoholikiem, który zwariował po śmierci żony.
Coś w tym było, ale ludzie nie znali całej prawdy.
Za to John znał go
bardzo dobrze. To do niego przywoził synów, gdy sam jechał na wielodniowe
polowania. To Bobby starał się, by chłopcy, choć zasmakowali normalnego życie.
Winchester tego nie popierał. Uważał, że powinni trenować i ćwiczyć, aby w
życiu mieli lepiej. Jednak Bobby, który nigdy nie miał własnych dzieci, chciał,
aby Dean i Sam nie tylko wyrośli na świetnych łowców, ale żeby też zostali
porządnymi ludźmi. Traktował ich jak własnych synów, zrobiłby dla nich wszystko
i tym samym chłopcy odpłacali się wujkowi Bobby’emu. Rodzina jest
najważniejsza, a rodzina to nie tylko więzy krwi, tak zawsze powtarzał Singer i
tego się trzymali, bez względu na wszystko.
-Wiesz coś o tej
całej Caroline Moore? – Spytał brunet, sięgając po butelkę piwa.
-Coś obiło mi się
o uszy – przyznał, – dlaczego pytasz?
-Właśnie pracujemy
razem nad jedną sprawą – odparł, wypatrując szczególnej reakcji ze strony
przyjaciela.
-Z Moore?
Zgłupieliście! – Podszedł do stołu i do pustej szklanki wlał swój ulubiony
alkohol – whisky.
-Dobra, to mnie
niepokoi.
-I powinno. Jest
niebezpieczna. Krążą o niej plotki i nie są one pochlebne, choć faktycznie
łowcą jest świetnym... Podobno żyła z wampirem. – Jednym łykiem wypił zawartość
szklanki.
-Masonem? To na
niego polujemy. Chce stworzyć armie dla demona, ale nie wiemy jakiego, musisz
nam pomóc.
-Stary, powiem to
po raz ostatni. Uważajcie na nią. – Potarł czoło dwoma palcami i dodał - Co
wiecie o tym demonie?
-Nic i tu jest
problem. Może coś słyszałeś?
-Ostatnio byłem
zajęty, ale Rufus wspominał coś o tym, że na południu kraju demony panoszą się
bez ograniczeń.
-Więc jednak coś
się zaczyna – skwitował Winchester, na co Bobby przytaknął, kiwając odrobinę
głową.
-Zostawiłeś ją z
chłopcami?
-Są już dorośli.
-Mówi to facet,
który nie pozwala im na samotne polowania.
-To się już
zmieniło.
-Bo nie miałeś
wyboru.
-Dobra, zostawmy
to już. Będziemy na nią uważać, spoko. Powiedz nam lepiej jak mamy rozgryźć, o
którego demona chodzi.
-Najlepszą metodą
byłoby spytać jego kumpli – Bobby wzruszył ramionami – Tak się składa, że mam
jednego w piwnicy.
-Trzymasz tam
demona? – John ściągnął brwi i pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Obiecałem
znajomemu, że się nim zaopiekuję.
-Ciekaw jestem tej
twojej opieki – zaśmiał się Winchester, po czym ruszył w stronę schodów.
Zszedł do piwnicy,
gdzie Singer stworzył specjalne pomieszczenie. Demony nie mogły z niego uciec,
nie mogły też wejść z własnej woli. Wzmocniona stal, mogła stawić opór
wszystkiemu. Ten dom był jedną wielką pułapką. Nawet na zewnątrz, gdzie Singer
miał swój warsztat, i gdzie znajdowała się masa starych samochodów, można było
zastać zaklęcia wyryte na przeróżnych powierzchniach.
John podszedł do
potężnych drzwi i otworzył je. Wewnątrz pomieszczenia zastał mężczyznę w
średnim wieku. Siedział na krześle, które znajdowało się po środku symbolu,
znanego powszechnie, jako klucz Salomona. Blondyn spoglądał z pogardą na łowcę,
choć to on wyglądał, jak gdyby zderzył się ze ścianą. Krwawił z nosa, a nawet z
oczu, jednak najwyraźniej miał to gdzieś. Bobby starał się wyciągnąć z niego
informacje, których nie chciał zdradzić Winchesterowi. John widząc, w jakim
stanie zastał demona, był pewien, że Singera nieco poniosło.
Demony nie reagują
na prośby, groźby czy błagania. Jedynym sposobem, by zaczęły mówić, jest użycie
siły. Sól, nie zabije demona, ale pali jego skórę niczym kwas. Tak samo reaguje
na wodę święconą i srebro. Ale najlepszym rozwiązaniem jest egzorcyzm. Demon
nie może pozostać w swoim ciele, a czarny dym wydobywa się z ust naczynia,
czyli osoby, którą potwór opętał.
-Kolejny łowca –
wychrypiał demon, nie spuszczał czarnych ślepi z mężczyzny. – Wiem, kim jesteś
i nie interesują mnie rozmowy z tobą, John.
Winchester
ściągnął brwi i odwrócił się do stolika, na którym Bobby starannie ułożył broń.
Sięgnął po srebrny sztylet i polał go wodą święconą, po czym znów podszedł do
demona.
-Chciałem po
dobroci...
~*~
W tym
rozdziale pojawia się Bobby.
Brakuje
mi go w serialu, więc przypuszczam, że tu pojawiać się będzie często. To jedna
z moich ulubionych postaci i mam nadzieje, że udało mi się opisać go takim,
jakim jest... a w zasadzie był.
Chyba Bobby przesadnie ocenia Caroline. Nie powiem na pewno jest w tym wszystkim odrobina prawdy, ale żeby kazać Winchesterom aż tak na nią uważać. Jak widać ten człowiek dmucha na zimne i coś mi się wydaje, że John weźmie pod uwagę jego rady. Poza tym te relacje dziewczyny z braćmi. Jak dla mnie to było całkiem do przewidzenia, że łatwiej będzie jej się dogadać z Samem, choć i tu ma duże pole na to, by zawalić. Nie zazdroszczę jej pozycji w jakiej się znalazła.W końcu, kto by chciał być otoczony przez osoby, które na ciebie polują? Coś nie ma nikogo takiego na mojej liście. Zresztą zdziwiłabym się, gdyby jednak ktoś taki był:)
OdpowiedzUsuńPoza tym rozdział wydał mi się trochę krótki. Zdecydowanie za szybko mi minął, ale cóż - wszystko co dobre szybko się kończy... Notka wg mnie udana, świetnie napisana, no i oczywiście będę czekać na ciąg dalszy, a już w szczególności na moment, gdy tożsamość Caroline wychodzi na jaw. Pozdrawiam:)
Bobby już tak jaki jest. Masz rację, on woli dmuchać na zimne, co nie zawrze dobrze się kończy.
UsuńFakt, był jednym z krótszych. No jeszcze troszkę poczekasz ;)
Jakoś dawno mnie tu nie było, ale już nadrobiłam zaległości:) Też uwielbiam Bobbiego, według mnie jedna z najlepszych postaci i bez niego serial nie jest już taki sam, więc mam nadzieję, że chociaż tu będzie się często pojawiał:) Uważam tak jak koleżanka wyżej, że rozdział trochę krótki, ale za to ciekawy. John na pewno będzie uważał na Caroline, ale myślę, że ona nie sprawi im większych kłopotów, wręcz przeciwnie. Z największą niecierpliwością czekam na moment, w którym dowiedzą cię o jaj prawdziwej tożsamości.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie:
http://supernatural--story.blogspot.com/
Tak, te jego "idioci" było zawsze rewelacyjne :)
UsuńHm a wiecie, mi sie wydaje, że rozdział jest tak samo długi jak poprzedni ;) Przynajmniej tak mi w wordzie wyszło, nie wiem dlaczego wydaje wam się, że jest krótszy ;)
No może nie sprawi, ale jak to John... on woli nie ryzykować.
Haha Biedny Dean :D Wampirzyca ma go słuchać, bo on jest PROFESJONALISTA :D Szkoda, że nie wie ile ona ma naprawdę lat i z pewnością siedzi w tym znacznie dłużej niż on :D I Dean nie skomentował nic :D Chyba biedaka zatkało :D Haha ona i Sam na głodnego Deana naskoczyli. Nie ma lekko :D Ta już widzę, jak on się DOBRZE odżywia. I pojawił się Bobby :D Nie no szybko przeszedł do konkretów. Jestem ciekawa, jak to dalej się wszystko potoczy i co najważniejsze gdzie jest ten cholerny krwiopijca, co tworzy armię dla demona. Też lubię Bobby’ego i fajnie że będzie się pojawiał u ciebie. Udało serio :D Czekam na ciąg dalszy i jednocześnie informuję, że na losy-lowcow pojawił się kolejny rozdział. Pozdrawiam i zapraszam.
OdpowiedzUsuńhaha te profesjonalista śmiesznie zabrzmiało :D No, pewnie szukałby jakiś oznak starości ;)
UsuńNo czasem - czyli pewnie jak podkrada jedzenie będąc akurat u kogoś na wywiadzie (jak w tym odcinku chłopaku, który zabijał używając siły woli a oni przebrali się za księży) - to się odżywia dobrze haha
Bobby być musiał, a co :D Jestem z siebie dumna, bo na oba blogi mam po 4 rozdziały do przodu, więc na razie nie martwię się, że w razie czego nie będę miała rozdziału do opublikowania :D Więc rozdziały u mnie będą regularnie co dwa tygodnie :D
Czytając "pewnie szukałby jakiś oznak starości" nie wiem czemu, ale wyobraziłam sobie Deana, który ogląda jej twarz przez dużą lupę szukając zmarszczek :P - oznacza to, że jest ze mną źle :D u niego to norma, że coś musi wcinać obojętnie gdzie jest. I dobrze, że musiał, bo go lubię :D OOO fajnie, ja mam tylko jeden rozdział do przodu, ale to dlatego, że ostatnio nie miałam czasu pisać. Chcę to zacząć nadrabiać i mam nadzieję, że mi wyjdzie :)
Usuńhaha nie no pewnie tak by to mogło wyglądać, po nim jestem skłonna spodziewać się wszystkiego ;)
UsuńOoo chociaż raz jestem lepsza od Ciebie :p ja miałam taki zastój w pisaniu do przodu, że teraz dziwie się samej sobie :D
Dopiero niedawno nadrobiłam moje pewne zaległości, jeśli chodzi o to opowiadanie i podoba mi się (wiem, wiem, bardzo kreatywne podejście do tematu). :D W ogóle to chciałabym Tobie podziękować, bo dzięki twojemu poprzedniemu blogowi zaczęłam oglądać "Supernatural" i jest to jeden z najlepszych seriali (jak nie najlepszy), jaki kiedykolwiek oglądałam. Więc DZIĘKUJĘ. :)No i oczywiście czekam na ciąg dalszy. ;p
OdpowiedzUsuńartistic smile. :)
Oj w takim razie, skoro udało mi się kogoś zachęcić do oglądania Supernatural, ja jestem w niebo wzięta i choć nie zbyt będę teraz skromna ;D to też dumna, bo w końcu też o to chodzi w pisaniu ff :D
UsuńDla mnie SPN to serial... nie mogę go porównać do żadnego innego :D
Hej ;)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu natrafiłam na Twojego bloga, gdy szukałam jakiegoś ff o Supernatural (niestety wszystkie, które jeszcze niedawno czytałam zostały porzucone), ponieważ jak nietrudno się pewnie domyślić, to jeden z moich ulubionych serialów, chociaż... ostatnio mam niestety sporo zaległości w oglądaniu czegokolwiek.
W każdym razie nie rozczarowałam się, czytając Twoją historię - wręcz znakomicie idzie Ci odwzorowywanie charakterów postaci, widać że szczególną uwagę przykładasz przy tym do Deana - nie zapomniałaś o jego kurtce czy wielkim apetycie. Nawiasem zjadłoby się jakieś ciacho, w końcu dzisiejszy dzień zobowiązuje do obżarstwa ;>
Tajemnica Caroline może sprowadzić i na nią, i na braci sporo niebezpieczeństw. W końcu jest wampirem! Gdyby chłopaki się dowiedzieli, wolę nie myśleć co by się stało.
Ostatnia scena sprawia, że tym bardziej niecierpliwie będę wyczekiwać nowości. Co takiego powie demon?
Zauważyłam jeden dość dziwnie postawiony przecinek, a mianowicie: "-Coś obiło mi się o uszy – przyznał, – dlaczego pytasz?" - po przyznał zamiast przecinka postawiłabym kropkę i wówczas "dlaczego" zaczynałoby nowe zdanie.
Dodaję Twój blog do linków i obserwowanych. Pozdrawiam serdecznie!
Też zauważyłam, że sporo osób porzuca swoje blogi, choć były rewelacyjne :(
UsuńDziękuje ;) Fakt, Dean to mój ulubieniec łatwo się o tym przekonać :D Staram się uważać na to, aby ich charaktery były jak najlepiej opisane :)
Tak, wrod czasami sam mi wstawia przecinki (ja nie mam pojęcia dlaczego tak się robi) a swoją drogą, że interpunkcja to moja zmora ;)
Dziękuje za komentarz i jutro zapraszam na nowy rozdział :D