Zawsze podchodził
z dystansem do nowo poznanych osób, zwłaszcza, gdy te okazywały się być innymi
łowcami. Z doświadczenia wiedział, że im się nie ufa. Ojciec zawsze to
powtarzał, a on zawsze mu wierzył i zawsze robił to, co rozkazał. Był synem
idealnym, choć niektórzy mogli sądzić, że został pozbawiony własnego zdania.
Jednak sam zainteresowany miał w nosie opinie innych. Miał tylko ich – ojca i
Sama. Musiał robić wszystko, by przeżyć kolejny dzień. Musiał robić wszystko,
by jego młodszy braciszek był bezpieczny – to najważniejsze zadanie, jakie
otrzymał od Johna, w dniu, gdy zginęła ich matka, a było to dwadzieścia dwa
lata temu.
On miał zaledwie
cztery lata, Sammy pół roku. Dzień, jak co dzień, nic szczególnego. Mały Dean
przebudził się nad ranem i jak zwykle Mary zrobiła mu śniadanie, potem chwile
pobawił się ulubionym samochodzikiem, zajął się braciszkiem, podczas gdy mama
musiała pozmywać naczynia. Przed południem długi spacer, popołudniowa drzemka.
Oczekiwanie na powrót ojca i noc. Właśnie wtedy to się stało...
To coś wtargnęło
do pokoiku Sama. Stało nad kołyską chłopca, gdy zaniepokojona płaczem syna,
Mary postanowiła sprawdzić, co się dzieje... John znalazł ją płonącą,
przygwożdżoną do sufitu. Sam płakał, jednak jego ojciec nie mógł czekać.
Chwycił go w ramiona i podał Deanowi, każąc wybiec najszybciej jak potrafi. To
był dla nich wszystkich szok. John długo nie potrafił się pozbierać. On
wiedział, co widział, lecz nikt nie chciał mu uwierzyć. Brano go za alkoholika,
lecz mężczyzna po prostu chciał poznać prawdę. I tak trafił do Missouri,
medium, która wyjawiła mu sekret. Noc kryje w sobie więcej bólu i cierpienia
niż zwykły śmiertelnik, może sobie wyobrazić.
Od tamtej pory
robił wszystko, by dopaść istotę odpowiedzialną za śmierć żony. Polował dniami
i nocami, zagłębiał się w księgach i mitach. Trenował i szkolił swoich synów.
Stali się wojownikami, choć byli szkrabami, którzy powinni bawić się ze swoimi
rówieśnikami. John czasami nie wracał do domu kilka dni, a wtedy Dean zdobywał
jedzenie dla siebie i brata. Najgorsze były święta. Sam niecierpliwie czekał na
powrót taty, jednak ten zazwyczaj spóźniał się, lub nie pojawiał się w ogóle.
Dean, choć sam był jeszcze dzieckiem, robił wszystko, by pocieszyć brata... By
tkwił w niewiedzy jak najdłużej.
Jednak z czasem i
Sammy zaczął wypytywać Deana, czym zajmuje się ojciec. Prawda była bolesna,
lecz w końcu musiał ją poznać. Przestał być dzieckiem, jego dzieciństwo się
skończyło, a Dean obiecał go strzec. Nikt nie miał prawa tknąć Sama i tak
zostało do dnia dzisiejszego. Rodzina jest dla nich najważniejsza.
Szatyn czasami
zastanawiał się, jakie byłoby ich życie, gdyby matka żyła. Gdyby to coś jej nie
zabiło i gdyby tata, nie postanowił się mścić. Na pewno teraz zarówno on jak i
Sam, uczyliby się, bądź pracowali w normalnym zawodzie. Takie życie miałoby
swoje plusy, ale miałoby też minusy. Wielu z tych, których uratowali, teraz
byłoby martwych. A oni sami, byliby zupełnie innymi ludźmi.
Sam zasadniczo
różnił się od swojego brata. On zawsze pragnął normalnego domu i nieraz wspominał
ojcu, że chciałby wylądować w Stanford na studiach prawniczych. John jednak
brał to, za głupie gadanie i puszczał mimochodem. A Sam... Sam naprawdę chciał
czegoś więcej, niż wieczne uganianie się za zemstą. Był wrażliwy, inteligentny,
ale jak każdy Winchester, był uparty. Pod tym względem był podobny do Johna
bardziej niżeli Dean.
Brunet odchrząknął
znacząco. Jego brat zerknął na niego kątem oka, lecz już po chwili znów
spoglądał na Caroline. Brunetka czuła się nieswojo, choć próbowała to ukryć.
Musiała się pilnować, dlatego większość czasu spędzonego z braćmi Winchester,
starała się opanować pragnienie, które ze względu na ich rany, zaczynało
domagać się ugaszenia. Czekała na powrót Johna, chyba bardziej niż jego
synowie. Sądziła, że wtedy w końcu zajmą się sprawą Masona, a niezręczna cisza
pójdzie w niepamięć.
-Jak wplątałaś się
w tą robotę? – Spytał Dean.
-Jak większość –
wzruszyła ramionami – Ktoś musi dostać od życia kopa, żeby wylądować w tym
bagnie.
-Racja – zgodził
się Sam.
-A twój kop? – Nie
dał za wygraną, Dean.
-Mason zabił
mojego chłopaka – odparła.
Właściwie nie
kłamała, jedynie pominęła fakt, że najpierw przemienił ją w wampira.
-Mason to ten
wampir? – Spytał zaciekawiony Sam.
-Tak, podobno
podał sobie dłoń z jakimś demonem. Tworzy dla niego armie wampirów.
-Chce mu oddać
swoje gniazdo? To się raczej nie często zdarza – zauważył szatyn.
-Dlatego jest to
podejrzane – odparła.
W dłoni obracała
srebrny nóż. Myślami błądziła w czasach, gdy mu ufała. To zdumiewające, ale ufała
mu najbardziej, będąc już po przemianie. Wszystko jest wtedy skomplikowane. Ufa
się nie tym, którzy na to zasługują. On, jako jej stwórca i żywiciel, miał
szczególne względy w jej sercu. Uczył ją wszystkiego, czego wampir umieć
powinien. Długo trwało, nim odzyskała rozum. Kiedy w końcu do tego doszło,
postanowiła odejść. Przeciąć pępowinę, która ich łączyła. Przysięga, która
sobie złożyli przed Bogiem, już dawno przestała istnieć. Oboje byli kimś innym.
John pojawił się w
pokoju motelowym jakiegoś dwie godziny później. Ellen znała Caroline i nieco mu
o niej opowiedziała, oczywiście pomijając najistotniejszy szczegół z życia
brunetki. Uznał, że można jej zaufać, dlatego postanowił pomóc. Po za tym,
zdążył zauważyć, że zna się na swoim fachu, a w dzisiejszych czasach jest to
niezmiernie potrzebne do przetrwania.
Rzucił kurtkę na
łóżko Sama i zerknął uważnie na synów. Zdawał się pytać, czy wszystko gra, więc
chłopcy kiwnęli potakująco głowami. Caroline zmierzyła ich podejrzliwie, jednak
wolała się nie odzywać. Czasami gadała za dużo, potrafiła palnąć głupotę, a
potem słono za to płacić. Chciała po prostu dowiedzieć się, co zamierza
Winchester. Chce znaleźć Masona, czy chodzi mu o demona, z którym wampir zawarł
umowę. Nie wierzyła też w bezinteresowność, więc była pewna, że mężczyzna chce
czegoś w zamian.
-Co wiemy o tym
wampirze? – Spytał przenosząc wzrok na dziewczynę.
-Jest idiotą –
zaśmiała się sztucznie.
-A coś więcej? –
Dean spojrzał na nią oczekująco.
-Jest jednym z
tych, co patrzą tylko swojego interesu. Jest egoistą, ma w głębokim poważaniu
wszystko i wszystkich.
-Jak każdy wampir
– skwitował szatyn.
-Nie każdy –
mruknęła.
-No dobra, a jak
go poznałaś? – Spytał John, siadając przy stole.
-Zabił mojego
chłopaka.
-Dawno?
-To przesłuchanie?
-Musze wiedzieć, z
kim pracuje – uśmiechnął się, co dziewczyna puściła mimochodem.
-Jakiś czas temu,
ale spokojnie jestem zrównoważona – warknęła zirytowana.
Wzięła głębszy
wdech, chcąc się jak najszybciej uspokoić. Wstała z miejsca i ruszyła do
laptopa, przy którym siedział najmłodszy Winchester.
-Co robisz? – Dean
dołączył do niej, zaciekawiony zamiarami brunetki.
-Zabieram się za
robotę. Chce sprawdzić, czy w okolicy Nebraski nie było dziwnych zawirowań
pogodowych.
-Nie powinniśmy
działać pochopnie. Musimy dowiedzieć się, z kim współpracuje – odezwał się
John.
-To nie będzie
łatwe, potrafi dbać o swoje interesy.
-Dlaczego
zaatakował Ellen? – Tego pytania nie spodziewała się, choć tak naprawdę było
one całkiem na miejscu.
-Chciał mnie tam
ściągnąć – odparła, uciekając wzrokiem w bok.
-Bo? Chyba jest
jakiś konkretny powód – łowca skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Nie ma,
przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo – skłamała, – chociaż... Może chodzi o
to, że mu odmówiłam.
-Odmówiłaś?
-Chciał mnie
przemienić, ale nie udało mu się – kolejne kłamstwo.
Kłamstwo
wychodziło jej ostatnimi czasy najlepiej. Niektóre wersje historyjki miała
wyuczone, ale w przypadku Winchesterów, musiała zaserwować im coś zupełnie
nowego.
-Dżentelmen – Dean
zaśmiał się.
-Kazałem Ashowi
znaleźć go. My musimy dowiedzieć się, który demon zlecił mu stworzenie nowych
wampirów. – John bez wątpienia miał zapędy przywódcze, które nie do końca
podobały się Moore. Była niezależna i odłączając się od Masona nie miała
zamiaru trafiać z deszczu pod rynnę, dlatego wiele lat polowała samotnie.
-Zanim Ash się
odezwie, powinniśmy się czymś zająć. Musimy poznać wzajemnie nasze sposoby
działania – odezwał się Sam, odgarniając z oczu przydługawą już grzywkę.
-Masz racje Sammy
– John kiwnął głową. – Poszukaj czegoś odpowiedniego, ja pogadam z Bobbym.
-Myślisz, ze
będzie coś wiedział? – Spytał z nutą powątpienia starszy z braci.
-Jest kompendium
wiedzy, na pewno słyszał o czymś.
-Widzę, że
wszystko macie zaplanowane – bąknęła Caroline, zerkając kolejno na każdego z
mężczyzn.
-Zobaczymy się za
kilka dni, podam wam współrzędne – John sięgnął po swoją torbę i kurtkę, po
czym wyszedł.
-On tak zawsze? –
Caroline skrzywiła się.
-Tak, lubi mieć
kontrole nad wszystkim – westchnął Sam, co Dean nie zamierzał lekceważyć.
-Nie zapominaj, że
zna się na tej robocie i...
-Sami też umiemy
to i owo, a on wciąż wydaje nam rozkazy. Dean, nie jesteśmy dziećmi – Sammy nie
był potulnym synalkiem, choć z pewnością kochał i szanował ojca. W przeciwieństwie
do brata, zawsze starał się mieć kontrole nad swoim życiem.
-Jeśli pozwolicie,
pójdę wynająć pokój – nie miała ochoty słuchać kłótni dwójki przerośniętych
dzieciaków.
-Nie ma już pokoi,
ale łóżko ojca jest wolne. – Dean wyszczerzył się w głupawym uśmiechu.
Najstarszy syn
Johna miewał renomę kobieciarza. Był przystojny, dobrze zbudowany, miał swój
niepowtarzalny charakter. Jego szmaragdowe oczy lśniły zawsze, gdy w jego
otoczeniu pojawiała się piękna kobieta. Wychodził z założenia, że coś od życiu
mu się należy, kobiety zaś nie zamierzały wyprowadzać go z błędu. Miał to coś i
był tego świadomy.
-Wole przespać się
w swoim samochodzie – mruknęła, odwracając się na pięcie, co Sam skomentował
głośnym śmiechem.
-Spoko nie musisz
się nas obawiać – żachnął się starszy z braci.
„Raczej
wy powinniśmy obawiać się mnie”
pomyślała z przekąsem.
-Hey, hey! – Sam
zwrócił na siebie uwagę pozostałych łowców, nim dziewczyna zdążyła wyjść z ich
pokoju. Zatrzymała się w pół kroku i zerknęła na niego przez ramie.
-Mam chyba coś dla
nas – oznajmił, odwracając laptop w ich stronę, by również oni mogli przeczytać
informację, którą znalazł.
-Wczoraj w samo
południe w okolicy starego mostu zaginął pięcioletni Tom Grey. – Czytał na głos
Dean - Był tam razem ze swoją matką, dwudziesto czteroletnią Charlotte Gray,
która z rozpoznaniem rozległego zawału serca trafiła do szpitala, gdzie zmarła
godzinę później, nie odzyskawszy przytomności. Jak twierdzi rodzina kobiety,
Charlotte postanowiła wybrać się na spacer, przechodząc obok starszych
spichlerzy. To pierwszy taki przypadek w całym Wisconsin.
-Dwudziestolatka
zmarła na zawał? – Zdziwiła się Caro.
-A, co z jej
synem? Nie szukają go? – Dean przewinął stronę na sam koniec, jednak żadnych
informacji odnośnie dziecka nie znalazł.
-To nie daleko,
załatwimy wszystko, nim tata da nam znać, co dalej – zauważył Sam.
-Dlaczego myślisz,
że to sprawa dla nas? – Szatyn skrzywił się i oparł o ścianę.
-Młoda kobieta
umiera na zawał? – Spytał retorycznie brunet.
-Nie ważne, po
prostu sprawdźmy to – Caroline zamknęła klapę laptopa. – Musze coś załatwić,
zobaczymy się na dole.
Nie czekała aż
zareagują. Miała spędzić w ich towarzystwie kilkanaście godzin, musiała
najpierw załagodzić głód. Była przewidywalna, dlatego w swoim bagażniku prócz
broni i przeróżnych ksiąg, czy notatek, które zdobyła przez ostatnie sto lat,
miała też przenośną lodówkę, a w niej kilka woreczków krwi. Owszem, mogła
polować na zwierzęta i to często się zdarzało, ale to ludzka posoka działała na
nią pobudzająco, i dzięki temu jej rany szybciej się goiły, a ona sama miała
więcej siły.
Jakieś paręnaście
lat temu poznała wiedźmę, która używając czarnej magii zabijała niewiernych
mężczyzn. Caroline polowała na nią, a gdy już udało jej się odnaleźć staruszkę,
kobieta zdradziła jej pewien sekret. Istnieje lek na wampiryzm. Obiecała sobie,
że będzie tak długo szukać, aż w końcu uda jej się go znaleźć. Brunetka wiele
lat szukała jakiś informacji, lecz to nie dało żadnych rezultatów.
Gdy już się
pożywiła, a łowcy byli spakowani do drogi, cała trójka ruszyła do Park Falls.
Nie wsiedli do jedno wozu, Caro nadal nie ufała samej sobie, więc uznała, że
najlepszym rozwiązaniem będzie unikanie nieprzyjemnych sytuacji. Po za tym,
stwierdziła, że bracia muszą zostać sami. Byli dobrymi aktorami, ale i tak
wiedziała, że bacznie się jej przyglądają. Nic w tym dziwnego. Wielu chce ich
zabić, więc muszą mieć się na uwadze.
Caroline mogła już nieco powiedzieć, o tej bez
wątpienia dziwnej rodzinie. Dean był impulsywny, częściej działał potem
myślał... Dzięki Bogu, za to, że zawsze miał obok siebie Sama. Inteligentny, spokojny
z ogromem empatii, której czasami brakowało szatynowi. Oboje się dopełniali,
tworząc idealny zespół. Byli skuteczni i z powodzeniem mogli pracować na własną
rękę. John kochał Deana i Sama, ale miał gdzieś ich zdanie. Uważał, że nadal
muszą się uczyć, czasem traktując ich jak swoich żołnierzy, a nie synów.
Rzężenie silnika
czarnej Impali uspokajało go. Nie dawała mu spokoju ta cała sytuacja z
Caroline. Czuł, że jest z nią coś nie tak, ale z drugiej strony, to ojciec ją
do nich wysłał. Pomogła im, ale to nie jest równoznaczne z zaufaniem.
-Myślisz, że
ojciec wie, co robi? – Dean spojrzał na brata unosząc pytająco brew.
-Masz na myśli
Caroline, czy tego wampira, Masona? – Sam nadal przeglądał swoją pocztę mailową
w telefonie.
-Jedno i drugie –
skwitował szatyn.
-Podobno zna się
na tej robocie – odparł z przekąsem brunet.
-Racja, jeśli
mówi, że musimy jej pomóc, to musimy – dodał raczej do siebie niż do niego.
Sam wywrócił
teatralnie oczami i pogłośnił muzykę, która płynęła z głośników. Nie przepadał za
klasycznym rockiem, ale jego brat to uwielbiam i jeśli chodzi o muzykę w tym
samochodzie panowała zasada... „Kierowca wybiera płytę, pasażer trzyma jadaczkę
zamkniętą”.
-Powinniśmy, się
jej lepiej przyjrzeć – odezwał się Dean.
-Ojciec pewnie już
to robi – zauważył spokojnie młodszy Winchester, z czym Dean musiał się
zgodzić.
-Ellen nigdy o
niej nie opowiadała.
-Daj jej szanse
Dean. Tata nie zawsze ma racje, powinieneś się już tego nauczyć – Sam wcisnął
telefon do kieszeni kurtki.
-Nie twierdze, że
jest jakaś wariatką. Ciekawi mnie tylko, dlaczego ten wampir się tak do niej
uczepił – burknął pod nosem szatyn.
-Widocznie coś mu
zrobiła, poczekamy zobaczymy.
-Ojciec by cie za
to zabił – zaśmiał się Dean.
-Mam tego dość –
warknął – skończ z tym, ojciec to ojciec tamto! Dean do cholery polujemy
samodzielnie, nie jesteśmy idiotami! Ojciec też lubi się mylić.
-Dobra, dobra –
Dean uniósł nieco dłonie w obronnym geście – zajmijmy się lepiej tą sprawą w
Park Falls. Jak myślisz, co to może być?
-Wydaje mi się, że
w tym wszystkim chodzi o tego chłopca. Matka umiera, syn znika.
-Co poluje na
dzieci?
-To stało się w
jakieś wsi na odludziu, może wendigo? – Rzucił luźno starszy Winchester.
-Nie, matkę też by
zabił – Sam odgarnął grzywkę z oczu. – Musimy zobaczyć ciało Charlotte i
pogadać z jej rodziną. Dzieciak może jeszcze żyć.
~*~
Kolejny
rozdział :)
Mam
nadzieje, że przypadł Wam do gustu.
Mam też
nadzieje, że opis Deana, Sama i Johna wyszedł dobrze, (choć wiadomo, że to
jeszcze nie wszystko, a na kilka szczegółów musicie poczekać), bo przyznam, że
opisując wszystko od pierwszego sezonu jest trudniej, niż gdybym nie określiła
czasu akcji na jakiś konkretny sezon serialu.
Tym
rozdziałem wprowadzam też was do pierwszej „roboty”, czyli taki przerywnik w
wątku głównym.
Dziękuje
za wszystkie komentarze!
Do
napisania :D
Świetny rozdział. Lek na wampiryzm? Robi się coraz ciekawiej. A opis Winchesterów świetny, jakbym widziała ich przed sobą;D Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie na rozdział VI:)
OdpowiedzUsuńhttp://supernatural--story.blogspot.com/
Ten lek to nic pewnego, jeśli uda mi się wpaść na coś oryginalnego, to możliwe, że go wprowadzę :)
UsuńWiesz, że jakiś czas temu zorientowałam się, że "Supernatural" to "Nie z tego świata"? Tak jakoś oglądam odcinek w tv i coś mi zaświtało, że twoje opowiadanie może być właśnie o tym. Czyli jednak nie jestem tak zielona w tych wszystkich sprawach, jak mi się wydawało. Fakt nie obejrzałam zbyt wielu odcinków, tylko kilka, choć wpadam na nie od dłuższego czasu. Zapewne byłoby to częściej, gdyby serial ten leciał w tv o wcześniejszych godzinach, a ja następnego dnia nie musiałabym wstawać przed 5 z łóżka:)
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału jednak, bo w końcu aby go skomentować się tu zjawiam, choć zdecydowanie bardziej przyciągnęła mnie chęć przeczytania, to muszę ci powiedzieć, że jest zwyczajnie świetny. Nie działo się w nim nic nadzwyczajnego, nie było jakiegoś wielkiego poruszenia, akcji, ale i tak zdołał mnie zaciekawić i oczywiście mi się spodobał. Braci wg mnie przedstawiłaś idealnie, zdecydowanie miałam przed oczami ich serialowych przedstawicieli. W tym wszystkim oczywiście wciąż mnie zastanawia, kiedy oni poznają prawdę na temat Caroline. Tyle węszą w stosunku do jej osoby, że nie sądzę, by tak istotna sprawa na jakoś długo została przed nimi ukryta. W takim też wypadku jaka będzie ich reakcja na fakt, że dziewczyna jest wampirem? Przyznaje, że nie mogę doczekać się tego momentu. Poza tym Caroline jest nadzwyczaj zapobiegliwa. To, że nie chciała jechać z braćmi samochodem, zdecydowanie można uznać za przezorność i uzewnętrznienie jej inteligencji. Zresztą życzę jej jak najlepiej, oby znalazła ten tajemniczy lek na wampiryzm. Pozdrawiam:)
Tak, Supernatural to "Nie z tego świata" ;) W tv akurat leci 3 sezon. Fakt, leci późno, a ostatnio chyba o 22:40 i nawet ja nie dotrwałam, bo gdy się ocknęłam to sobie uzmysłowiłam, że jest już dawno po ;)
UsuńCieszę się, że udało mi się ich jakoś przedstawić :D A poznają prawdę dokładnie w rozdziale 7, więc niestety jeszcze trochę poczekasz :)
Pewnie gdybym tylko skupiła się na tym co robią Winchesterowie i Caroline, to wszystko wyszłoby na jaw wcześniej. Ale dodaje też fragmenty choćby z Johnem, który nie jest "na miejscu" ;) Niemniej Caroline musiała się nauczyć być zapobiegliwą, bo w jej przypadku to bardzo istotne.