piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 2 - Rugaru.





Właśnie czegoś takiego obawiała się najbardziej. Wampir jest związany ze swoim stwórcą dziwną, czasem wręcz chorą więzią. Bywa i tak, że nie potrafi odejść od grupy, czy też z klanu zwał jak zwał. A zdarzają się nawet przypadki, gdy nowonarodzony na rozkaz stwórcy zabija swoją rodzinę, jako akt jego oddania. Caro była na tyle silna, aby odejść od Masona, ale nie była pewna, czy zdoła przeciwstawić się jego rozkazom. Nie chciała ryzykować i to kolejny powód, dla którego tak długo zwlekała ze spotkaniem z brunetem. Chciała mieć pewność, że zdoła powiedzieć nie.
Na początek kazał jej zabić Asha. Hipnoza wyćwiczona przez wieki była dla Masona świetną zabawą i często z niej korzystał. Gdyby nie pojawienie się w zajeździe mężczyzny po pięćdziesiątce... Kto wie, czy Caroline nie zrobiłaby tego, o co ją poprosił wampir. Nigdy wcześniej nie widziała tego łowcy na oczy. Skąd wiedziała, że jest łowcą? Takich jak on wyczuwa się na odległość, ponad to zdawał się być bardzo zdeterminowany. Nie mogła go pomylić ze zwykłym śmiertelnikiem.
-John.
Usłyszała szept Ellen i już wiedziała, z kim ma do czynienia. Szybko się opanowała pozwalając, by oczy powróciły do naturalnej barwy czekolady. Nie mogła pokazać przed Winchesterem, że nie jest człowiekiem. Łowca mógłby wziąć za słowo honoru zabicie nie tylko Masona, ale i jej. Wolała nie ryzykować.
To, co mówią o tej rodzinie jest prawdą. Mężczyzna, nim Mason zdążył zareagować, potraktował go srebrnymi pociskami. Dzięki temu Caroline zdołała się uwolnić. Zaatakowała wampira, który trzymał Asha. W kieszeni miała fiolkę z krwią umarlaka, więc na siłę wlała jej zawartość do ust rudzielca. Był tak oszołomiony tym, co się stało, że z zawrotną szybkością opuścił zajazd, mając w nosie pozostawionego wewnątrz bruneta.
W tym czasie Jo i Ellen dopadły broń i razem z Johnem zaczęły faszerować wampira nabojami. Było to stratą czasu, a i owszem, jednak mieli cichą nadzieje, że dzięki temu nieco go opóźnią. Brunet zdawał się być niewzruszony. Szedł dalej aż w końcu stanął przed Caroline i zerknął na nią z pogardą. Czuła, że teraz będzie mieć przechlapane. To posunęło się stanowczo za daleko. Wampirzyca i łowca... John Winchester nie jest tym, kogo wampiry chcą spotkać na uroczystej kolacji... Choć większość z nich marzy o zabiciu go.
-Przesadziłaś słonko – warknął – wiesz, że teraz już nie ma odwrotu?
-Co demony wam obiecały – spytała, ignorując jego słowa.
-Co? Ludzi, krew... Całą Kanadę – zaśmiał się gardłowo.
-Tylko tyle? Dlatego stałeś się kumplem tych idiotów?
-Tak wiele nas łączyło – zakpił.
John podszedł bliżej mężczyzny. Przystawił mu nóż do gardła, jednak nie przewidział, że Mason będzie aż tak szybki. Wykręcił mu rękę, a łowca ledwo uniknął ciosu w brzuch. Brunet uderzył Winchestera w twarz, a gdy upadł na ziemię, pokręcił z dezaprobatą głową i wybiegł z zajazdu. Czy uciekł? Może i tak to wyglądało, jednak w oczach samego „uciekiniera” było to częścią planu – przecież nie mógł dać się zabić.
Brunetka starała się pozostać niewzruszoną. Nie chciała pokazać jak bardzo była przestraszona. Nie chciała, aby John poznał jej sekret. Mógł ją zabić, ale nie teraz. Najpierw chciała zakończyć sprawę z Masonem. To na pewno nie było ich ostatnie spotkanie. Znała wampira za dobrze, by sądzić, że odpuści tak łatwo. W jego słowach wyczuwała same kłamstwo. Tu nie mogło chodzić tylko o ludzi, dlatego tym bardziej musiała utrzymać tajemnice swojej natury wyłącznie dla siebie.
-John Winchester – brunet przedstawił się, ale uparcie spoglądał w oczy dziewczynie, jak gdyby wyczuwał, że coś jest nie tak.
-Caroline – odparła, unikając jego wzroku.
-On mówił poważnie o tych demonach – przerwała Ellen.
-Wiem i tego się obawiam, nie wiem, czego oczekuje od nich w zamian.
-O jakie demony chodzi? – Wtrącił łowca, spoglądając to na Harvelle to na Caro.
-Czarnookie – wtrącił Ash, który najwyraźniej był jeszcze podchmielony.
-Mason tworzy wampirzą armie dla demona – wyjaśniła brunetka, – ale nie wiemy, dla jakiego i po co.
-Świetnie, tego nam brakowało – zakpił mężczyzna.
-Nam? – Spytała podejrzliwe Caroline, lecz doskonale wiedziała, co John za chwile powie.
-Winchester nie ma w zwyczaju...
-Zostawiać otwartej roboty – dziewczyna przerwała Ellen.
-Jedź do moich synów. Załatwię kilka spraw i dołączę do was. Do tego czasu nic nie róbcie sami – John podał Moore numer telefonu do jego starszego syna, Deana.
-Czy ty właśnie powiedziałeś mi, co mam robić? – Warknęła poirytowana wampirzyca.
-Myślę, że sama sobie możesz nie poradzić. Tu się święci coś większego.
-Jasne – wywróciła teatralnie oczami, chwytając za karteczkę.
Można to porównać do igrania z ogniem. Dlaczego w końcu skapitulowała? Być może z ciekawości. Chciała poznać techniki pracy Winchesterów. Wiele o nich słyszała, teraz miała okazji z nimi współpracować. Jedyne, czego musiała przestrzegać, to trzymanie na wodzy swoich wampirzych instynktów. Nie mogła pozwolić ponieść się pragnieniu, które wielokrotnie omal jej nie zabiło.  
Widziała kątem oka miny Harvelle. Obie doskonale wiedziały, że Care długo nie ukryje przed Johnem, kim jest. Obawiały się tego, co łowca może zrobić, gdy pozna tajemnice Moore. Wolały nawet sobie nie wyobrażać jego reakcji. Bywał naprawdę nerwowy, czasami współczuły jego synom. Miał trudny, nieustępliwy charakter. Od Deana i Sama zawsze wymagał posłuszeństwa i perfekcyjnego działania. Sprzeciw? W tej rodzinie nie istnieje takie słowo.
Wyszła na zewnątrz, zostawiając w zajeździe Johna. Szczerze, mówiąc brunet wywarł na niej skrajne emocje. Z jednej strony nie mogła wątpić w to, że jest dobrym łowcą, ale z drugiej... Po prostu nienawidziła, gdy ktoś jest narzucał sposób działania i dziwiła się samej sobie, że tak łatwo uległa. Westchnęła i oparła się o bok swojego samochodu. Wyjęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do Deana Winchestera.
-Halo?
Po kilku sygnałach usłyszała dość zdumiony głos chłopaka. Jego barwa była niesamowita. Gruby, nieco zachrypnięty baryton, który sprawiał, że chciało się go słuchać bez końca.
-Ehm...  – Odchrząknęła pospiesznie - Nazywam się Caroline Moore, wasz ojciec dał mi numer do ciebie i kazał się skontaktować – powiedziała, obchodząc samochód, by zasiąść na miejscu kierowcy.
-Tata? Jak go poznałaś? – Był podejrzliwy. Nic dziwnego, mając takiego ojca.
-W zajeździe Ellen Harvelle. – odparła niecierpliwiąc się – Gdzie mogę was znaleźć?
W słuchawce zapanowała cisza. Zapewne Dean przełączył na głośno mówiący i próbował porozumieć się z bratem.
-Jesteśmy teraz w Wisconsin w miasteczku Lincoln – usłyszała tym razem odpowiedź z ust najprawdopodobniej Samuela.
-Dzięki, powinnam być u was jutro. Podajcie w smsie motel, w którym się zatrzymaliście.
-Ojciec ci tego nie powiedział? – Mruknął Dean.
-Nie. Wybacz, ale byliśmy nieco zajęci – odparł bez namysłu i dopiero po chwili zorientowała się, że zabrzmiało to nieco inaczej niż zamierzała – To znaczy... Nie to, co myślicie!
Sam się zaśmiał, ale Deanowi najwyraźniej nie było do śmiechu. Odchrząknął, tłumiąc w sobie salwę przekleństw i odparł ze stoickim spokojem:
-Ta, jasne.
Wyobraziła sobie jak chłopak wywraca oczami.
-Mniejsza z tym, do zobaczenia – rozłączyła się pospiesznie.
Odetchnęła i przekręciła kluczyk w stacyjce. Jeśli chciała dojechać na miejsce na czas, musiała jechać bez przystanku. Dla niej nie było to problemem, więc przewidziała, że w Wisconsin będzie za kilka godzin. Miała trochę czasu na przygotowanie się psychicznie na spotkanie z młodszymi Winchesterami. John na pewno się z nimi skontaktuje i powie, co jest grane, ale to w cale nie umniejszało jej zdenerwowaniu.


Następnego dnia nad ranem
Wisconsin, Lincoln

Podjechała pod niewielki motel. Nie mogło tam być więcej pokoi jak pięć, może sześć. Poranne promienie słońca nieco ożywiały ponury krajobraz. Szara elewacja nosiła ślady ciemnych zacieków, okna były zasłonięte bordowymi żaluzjami. Przy drzwiach stała duża donica, a w niej wyschnięty Benjamin. W okolicy unosił się zapach, który uchodził z pobliskiej smażalni ryb. Podczas wojny widziała wiele okropieństwa i teraz coś takiego, jak obleśny motel nie sprawiało na niej wrażenie. Musiała jednak przyznać, że ten prezentował się znacznie gorzej niż większość z tych, które miała okazje już poznać. Właściciele najwyraźniej zarabiali na biznesmenach, którzy z prostytutkami spotykali się tu na schadzkach.
Zatrzasnęła drzwiczki i ruszyła do wejścia. Wewnątrz obrzydliwy zapach cygar i potu mieszał się w wonią alkoholu. Ściany odrapane pyły z czerwonej farby, a na posadzce znajdowały się stare, popękane już kafle. Zza bukowej, porysowanej lady wyglądał niewysoki chłopak. Mógł mieć na oko z dwadzieścia lat i sądząc, po jego minie, robota w tym miejscu wcale mu się nie podobała.
-Dzień dobry, chciałam się dowiedzieć, w którym pokoju zatrzymali się bracia Page – powiedziała podchodząc bliżej.
-To nie jest biuro informacji turystycznej – mruknął, spoglądając na nią spode łba.
Westchnęła, kręcąc głową i wyjęła z kieszeni podrobioną legitymacje policyjną.
-Pokój trzeci – odparł spięty, na co dziewczyna nawet nie odpowiedziała, tylko ruszyła w kierunku podanego pokoju.
Kiedy w końcu znalazła odpowiednie drzwi zapukała, jednak nikt nie odpowiedział. Wyjęła więc wsuwkę z włosów i pomajstrowała chwilę przy zamku. Pchnęła drzwi i weszła do środka. Pod oknem stały dwa łóżka, a jedno pod ścianą na każdym z nich leżały jakieś papiery, przypuszczała, że są to notatki dotyczące sprawy, którą Winchesterowie właśnie się zajmują. Podeszła bliżej i sięgnęła po jedną z kartek. Ktoś pokreślił na niej niewyraźne znaki i rysunki. Artystami to oni nie byli, jednak i tak to wystarczyło, aby Caroline odgadła, z czym mają do czynienia. To Rugaru. Jedynym sposobem by go zabić jest ogień. Te monstrum żywi się ludzkim mięsem i każdy jego kęs sprawia, że jest silniejszy. Słyszała o tych istotach opowieści i każda kultura inaczej interpretuje Rugaru, jednak zawsze sprowadza się ono do jednego. Do kanibalizmu.
Nie przewidziała, że będzie musiała od razu zakasać rękawy i ruszyć na polowanie, ale skoro już tu jest, to może pomóc Winchesterom. Na szczęście mężczyźni zaznaczyli również dom, w którym chcieli znaleźć nijakiego Jamesa Camerona, którego osądzili o to, że jest Rugaru. Wydarła w notatek skrawek, gdzie zapisano adres, po czym ruszyła ku wyjściu, zatrzaskując za sobą drzwi. Chłopak na recepcji był kompletnie nie przytomny. Gapił się pustym wzrokiem w monitor, gdzie włączonego miał pasjansa, zupełnie nie zwracając uwagi na wychodzącą brunetkę. Równie dobrze mógł ukryć się na zapleczu i nieco się zdrzemnąć, właściciele i tak nie mieli z niego żadnego pożytku.

Mieścina była niewielka, dlatego odnalezienie odpowiedniego domu nie stanowiło dla niej większego problemu. Zauważyła, że drzwi są otwarte, a na podjeździe stoi czarny Chevrolet Impala. Przechodząc obok wozu poczuła zapach, który przypominał ten, który unosił się w pokoju motelowym. Nie miała wątpliwości, że to samochód łowców. Nie było ich jednak w środku, za to z wnętrza domu dochodziły hałasy – zdziwił ją fakt, że przechodnie nawet na to nie zareagowali, bowiem większość z nich przypominała odgłosy rzeźni.
Odbezpieczyła broń i upewniła się, że ma w kieszeni zapalniczkę. W wampirzym tempie przemieściła się do domu Camerona. Najwyraźniej Winchesterowie nie pomylili się z wytypowaniem Rugaru, jednak James to nie był problem w porównaniu do faktu, że mieszkała tu cała rodzina tego dziwnego stwora. Już na progu przywitał ją zapach spalenizny i ciało nastolatka leżące na podłodze. Ślady krwi prowadziły w głąb budynku, więc ruszyła dalej, uważając gdzie stąpa i bacząc na możliwe zagrożenie.
W salonie zauważyła dwójkę łowców, którzy robili, co mogli, odpierając ataki wysokiego mężczyzny i jego żony. Jeden z braci, blondyn średniego wzrostu, zerkał co rusz na bruneta. Wyglądało to tak, jak gdyby upewniał się, że jest z nim wszystko ok. Obaj byli mocno poobijani, a krew spływała po ich skroniach. Choć teraz daleko im było do modeli, to i tak musiała przyznać, że niczego im nie brakowało. Widząc tę dwójkę na ulicy, za nic w świecie nie zaszufladkowałaby ich do „rodziny” łowców. Obaj byli przystojni i dobrze zbudowani, choć bezwątpienia to szatyn radził sobie lepiej w walce w ręcz.
Nie została zauważona ani przez Winchesterów, ani przez Rugaru, więc znów wykorzystała swoje wampirze umiejętności. Szybko chwyciła za opakowanie sprayu, przyniesionego przez synów Johna, i wyjęła z kieszeni zapalniczkę. Zapaliła ją, a gdy oczy obecnych zwróciły się w jej stronę, posłała znaczące spojrzenie łowcą, którzy jak na rozkaz opadli na ziemię zakrywając głowy rękami. Nie czekając, aż istoty ją zaatakują, nacisnęła cypel, a płomień oblał zarówno mężczyznę jak i kobietę. Przez chwile szamotali się i wrzeszczeli w niebogłosy, jednak już po chwili ich płonące ciała zsunęły się na ziemię.
-Dzięki – wydusił z siebie brunet, który podpierając się o stolik, wstał i przyjrzał ciałom.
Do jej nozdrzy znów doszedł zapach krwi. Posoka każdego człowieka ma inną woń, jednak zapach krwi bruneta był... Inny przez wielkie I. Coś podobnego, wyczuwała ostatnim razem, gdy polowała na demony w Arkansas. Ale teraz jej gardło nie płonęło tak bardzo, nie odczuwała nawet pragnienia. Choć, gdyby nie fakt, że woń odrobinę przypominała zapach krwi starszego z nich, na pewno uznałaby, że nie ma do czynienia z człowiekiem. Być może, nie tylko ona ma swój słodki sekret?
-A ty jesteś? – Szatyn przyjrzał się uważnie brunetce, po czym otarł wierzchem dłoni krew.
-Caroline – uśmiechnęła się, spoglądając na każdego z nich z osobna.
-To Sam, ja jestem Dean – wskazał na brata, potem na siebie.
-Starszy brat – podsumowała.
-Co to ma znaczyć? – Spytał zirytowany, jednak dziewczyna tylko pokiwała w rozbawieniu głową.
-Dzięki jeszcze raz – Sam różnił się od innych. Nie był pochłonięty chęcią zemsty. On nie znał swojej matki, jedynie fotografie i opowieści brata oraz Johna, kreowały w jego wyobraźni obraz Mary. Nie mógł powiedzieć, że poluje z zemsty. Polował, bo tego został nauczony. Nie miał wyboru, podobnie jak nie miał go jego starszy brat. Różnica między nimi była oczywista. Dean lubił swoją pracę.  Był inteligentny, zwinny i wchłaniał wiedze o zjawiskach nadprzyrodzonych z ogromną łatwością, jednak był też impulsywny, co czasami działało na jego niekorzyść.
-Nie ma, za co, ale radze się zmywać – zauważyła.
-Tak racja – Sam przeczesał nieco dłuższe włosy palcami i klepnął brata w klatkę piersiową, by ten się w końcu ruszył.
-Ojciec wspominał, że masz problem z wampirem – odezwał się starszy Winchester, wlepiając w nią szmaragdowe oczy.
-Tak, stara znajomość – odparła niby w żarcie.
-Z tymi paskudami nie warto wchodzić w żadne znajomości, bo prędzej czy później trzeba je zabić – rzucił, chowając broń za pasek spodni.
-Tak, masz racje – kiwnęła potakująco głową, a następnie wyszła, nie czekając aż łowcy do niej dołącza.
Uznała, że poczeka w motelu. Musiała wymyślić dobre kłamstwo - na tyle dobre, aby inni łowcy mogli jej uwierzyć. Będzie to trudne, bo kto, jak kto, ale łowcy to mistrzowie kłamstwa. Wpakowała się w niezły kanał i teraz trudno będzie jej zawrócić. Mogła najpierw pomyśleć, potem wmieszać się w ten cały cyrk z Winchesterami. Najwyraźniej wciąż jest za głupia... Mimo wieku.



~*~

Mam nadzieje, że kolejny rozdział nie sprawił wam zawodu :)
Pojawili się już Winchesterowie. Na nich czekałyście najdłużej, co? ;)
W każdym razie, dziękuje za każdy komentarz i do napisania :)


15 komentarzy:

  1. Nareszcie Winchesterowie:) Muszę przyznać, że robi się coraz ciekawej. Mam tylko nadzieję, że nie będą próbowali zabić Caroline przy pierwszej okazji, jak tylko dowiedzą się kim jest naprawdę.

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :)
      Hm jak dowiedzą się prawdy będzie ciekawie, ale na pewno jej nie zabiją ;D

      Usuń
  2. John… Fajnie. Oby tylko nie chciał oderwać jej głowy, jak wyjdzie na jaw, kim ona jest. Zabić Asha? No, chyba go… Wiesz, co :D Uwielbiam Asha. Oj, tak John i jego charakterek. Teraz czekam na pozostałych Winchesterów. Jestem ciekawa kiedy się pojawią. O jeśli uda jej się dotrzeć, to bracia pojawią się jeszcze w tym rozdziale. I są. Czuje, że będzie zabawa heheh O rugaru – dawno nie było nigdzie o rugaru. Heh pasjans :D No, wow cała banda rugaru a łowcy w samym centrum. Oj, Sam ma swój sekret. Jestem ciekawa kiedy oni się skapną, że ona coś ukrywa. Najgorzej pewnie zareaguje Dean. Czekam na ciąg dalszy i jednocześnie informuję, że u mnie na losy-lowcow.blogspot.com pojawiła się kolejna część. Pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... John jak to John,ale tak czy siak nie uda mu się jej zabić ;)
      No ja sama nie mogłam się powstrzymać, więc cała trójca W. pojawiła się w tym rozdziale :D No dowiedzą się w dość nietypowych okolicznościach, ale na to poczekasz jeszcze ee chyba 5 rozdziałów (bo mam napisane trzy do przodu + jeden ;D )

      Usuń
    2. Nie no to by było trochę bez sensu, gdyby John zabił tak szybko główną bohaterkę opowiadania :D Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś drużyna Winchesterów pojawi się w komplecie :D To czekam... A i widzę zmiany - ekstra szablon, podoba mi się :)

      Usuń
    3. Pojawi się w komplecie i to szybko ;) I masz racje, o czym miałabym pisać, gdybym zabiła główną bohaterkę na wstępie ;)
      I znów dziękuję :D
      Kathy

      Usuń
    4. To dobrze :) I będzie tatulek musztrował swoich synków :D Już się nie mogę doczekać momentu kiedy się dowiedzą. Jestem ciekawa, co też zrobią lub nie zrobią :)

      Usuń
    5. Haha ale nie pójdzie mu z nimi tak łatwo ;D No mam nadzieje, że to co wymyśliłam spodoba Ci sie ;) Ale na to jeszcze poczekasz :D

      Usuń
  3. Całkiem ciekawi ci bracia. Nie powiem zaintrygowali mnie i całkiem mi się spodobali, mimo tego, że Caroline nie będzie miała z nimi łatwo. Zastanawia mnie, kiedy uda im się odkryć jej mały sekret. Nie sądzę, by to wydarzenie okazało się jakimś radosnym i niestety mam obawy, że jak do tego dojdzie nie będzie za ciekawie, jednak mam nadzieje, że będzie to już po pokonaniu Masona. Nie lubię go, ale trudno mi się dziwić, skoro przedstawiłaś go w takim, a nie innym świetle. Ogólnie mam wrażenie, że historia się dopiero rozwija i jeszcze nie jedną rzeczą zdołasz mnie zaskoczyć, ale postaram się na to cierpliwie poczekać. Wiesz, ja za bardzo nie znam świat, w którym umieszczona jest to opowiadanie, ale muszę przyznać, że mnie on intryguje i zachęca do dalszego się w nim zagłębiania. Tym bardziej, że jest on tak doskonale ubarwiony twoim świetnym stylem pisarskim! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, bo oni są jedyni w swoim rodzaju ;) Cóż, dowiedzą się o tym w dziwnych okolicznościach, ale na to musicie poczekać, bo mam napisane trzy rozdziały do przodu, a i w nich jeszcze tego wszystkiego nie opisałam ;)
      Tak, wszystko się rozwija, ja wciąż pisze i dodaje nowe motywy, które najczęściej (z resztą jak robią to twórcy serialu) mieszam z mitologią/religią jakimiś podaniami. Jeśli chodzi o Masona... nadal myślę nad tym jak tą postać "ulepszyć". Chce, aby był odzwierciedleniem wszystkich koszmarów. Nie wiem czy mi się to udała, ale będę się starała :)
      Wiesz oglądam ten serial już 7... w zasadzie 8 lat, i wciąż mnie intryguje. Kiedy myślę, że nie można już nic innego wymyślić, twórcy robią coś, co szokuje i zachwyca plus fenomentalna gra aktorska i klimat, który panuje na planie (po każdym sezonie do dvd dodawane są tak zwane real gagi, gdzie pokazane jest, jak aktorzy bawią się podczas pracy, co bywa naprawdę świetne na "gorsze dni" i rewelacyjnie poprawia humor) Może to dziwne, ale ja ich podziwiam za pomysłowość :) No dobra, bo ja się rozgadałam ;)
      I naprawdę dziękuję. Nie będę odkrywcza, ale takie słowa zawsze motywują :D

      Usuń
    2. Trzy rozdziały do przodu? Całkiem ładny wynik, który dla mnie jest raczej niemożliwy. Czyli oznacza to, że rozdziały będą się pojawiać całkiem często? Mam taką nadzieje, bo skoro w tym, co do tej pory napisałaś jeszcze nasi bracia nie dowiedzieli się kim jest Caroline to jestem ciekawa, jak długo będzie trzeba czekać na ten moment. Jeżeli chodzi o wiązanie z mitologią/religią to ja jestem jak najbardziej na tak. Według mnie taki zabieg brzmi naprawdę interesująco. Poza tym 7, 8 lat? No nieźle. Dosyć długo już wydają ten serial, ale to oznacza, że musi być naprawdę dobry:)

      Usuń
    3. W moich najlepszych latach miewałam nawet po 8, ale sama wiesz... teraz staram się mieć coś na zapas, bo różnie to bywa.
      Tak, następne w przyszły piątek :)
      W brew pozorom czasami trudno jest wplątać mitologie do ff, bo wiele motywów już występowało, po za tym trzeba pomyśleć jak dopasować całą sytuację, żeby wszystko wyszło ciekawe, a nie nudno :) Naprawdę nie raz "męczyłam się" z czymś co zaczęłam, a potem nie wiedziałam jak zakończyć ;)
      To jest jedyny serial, który oglądam tak długo ;) Na razie nie zapowiada się na zakończenie emisji i z tego co wiem 9 sezon jest pewien.

      Usuń
    4. Właśnie różnie to bywa, szczególnie w moim przypadku:) Jednak niestety ja nie mam nic na zapas...
      Mam nadzieje, że tym razem uda ci się skończyć to opowiadanie, a męczenie się nad nimi(jeżeli takie nastąpi) da ci tylko większą satysfakcję z tego, że ci się udało. Zresztą ja na to liczę!

      Usuń
    5. Liczę, że skończę i to i smak-szeptu :D

      Usuń
  4. Serdecznie zapraszam do mnie na V rozdział;)

    http://supernatural--story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń