Właśnie czegoś
takiego obawiała się najbardziej. Wampir jest związany ze swoim stwórcą dziwną,
czasem wręcz chorą więzią. Bywa i tak, że nie potrafi odejść od grupy, czy też z
klanu zwał jak zwał. A zdarzają się nawet przypadki, gdy nowonarodzony na rozkaz
stwórcy zabija swoją rodzinę, jako akt jego oddania. Caro była na tyle silna,
aby odejść od Masona, ale nie była pewna, czy zdoła przeciwstawić się jego
rozkazom. Nie chciała ryzykować i to kolejny powód, dla którego tak długo
zwlekała ze spotkaniem z brunetem. Chciała mieć pewność, że zdoła powiedzieć
nie.
Na początek kazał
jej zabić Asha. Hipnoza wyćwiczona przez wieki była dla Masona świetną zabawą i
często z niej korzystał. Gdyby nie pojawienie się w zajeździe mężczyzny po
pięćdziesiątce... Kto wie, czy Caroline nie zrobiłaby tego, o co ją poprosił
wampir. Nigdy wcześniej nie widziała tego łowcy na oczy. Skąd wiedziała, że
jest łowcą? Takich jak on wyczuwa się na odległość, ponad to zdawał się być
bardzo zdeterminowany. Nie mogła go pomylić ze zwykłym śmiertelnikiem.
-John.
Usłyszała szept
Ellen i już wiedziała, z kim ma do czynienia. Szybko się opanowała pozwalając,
by oczy powróciły do naturalnej barwy czekolady. Nie mogła pokazać przed
Winchesterem, że nie jest człowiekiem. Łowca mógłby wziąć za słowo honoru zabicie
nie tylko Masona, ale i jej. Wolała nie ryzykować.
To, co mówią o tej
rodzinie jest prawdą. Mężczyzna, nim Mason zdążył zareagować, potraktował go
srebrnymi pociskami. Dzięki temu Caroline zdołała się uwolnić. Zaatakowała wampira,
który trzymał Asha. W kieszeni miała fiolkę z krwią umarlaka, więc na siłę
wlała jej zawartość do ust rudzielca. Był tak oszołomiony tym, co się stało, że
z zawrotną szybkością opuścił zajazd, mając w nosie pozostawionego wewnątrz
bruneta.
W tym czasie Jo i
Ellen dopadły broń i razem z Johnem zaczęły faszerować wampira nabojami. Było
to stratą czasu, a i owszem, jednak mieli cichą nadzieje, że dzięki temu nieco
go opóźnią. Brunet zdawał się być niewzruszony. Szedł dalej aż w końcu stanął
przed Caroline i zerknął na nią z pogardą. Czuła, że teraz będzie mieć
przechlapane. To posunęło się stanowczo za daleko. Wampirzyca i łowca... John
Winchester nie jest tym, kogo wampiry chcą spotkać na uroczystej kolacji...
Choć większość z nich marzy o zabiciu go.
-Przesadziłaś
słonko – warknął – wiesz, że teraz już nie ma odwrotu?
-Co demony wam
obiecały – spytała, ignorując jego słowa.
-Co? Ludzi,
krew... Całą Kanadę – zaśmiał się gardłowo.
-Tylko tyle?
Dlatego stałeś się kumplem tych idiotów?
-Tak wiele nas
łączyło – zakpił.
John podszedł
bliżej mężczyzny. Przystawił mu nóż do gardła, jednak nie przewidział, że Mason
będzie aż tak szybki. Wykręcił mu rękę, a łowca ledwo uniknął ciosu w brzuch.
Brunet uderzył Winchestera w twarz, a gdy upadł na ziemię, pokręcił z dezaprobatą
głową i wybiegł z zajazdu. Czy uciekł? Może i tak to wyglądało, jednak w oczach
samego „uciekiniera” było to częścią planu – przecież nie mógł dać się zabić.
Brunetka starała
się pozostać niewzruszoną. Nie chciała pokazać jak bardzo była przestraszona.
Nie chciała, aby John poznał jej sekret. Mógł ją zabić, ale nie teraz. Najpierw
chciała zakończyć sprawę z Masonem. To na pewno nie było ich ostatnie
spotkanie. Znała wampira za dobrze, by sądzić, że odpuści tak łatwo. W jego
słowach wyczuwała same kłamstwo. Tu nie mogło chodzić tylko o ludzi, dlatego
tym bardziej musiała utrzymać tajemnice swojej natury wyłącznie dla siebie.
-John Winchester –
brunet przedstawił się, ale uparcie spoglądał w oczy dziewczynie, jak gdyby
wyczuwał, że coś jest nie tak.
-Caroline –
odparła, unikając jego wzroku.
-On mówił poważnie
o tych demonach – przerwała Ellen.
-Wiem i tego się
obawiam, nie wiem, czego oczekuje od nich w zamian.
-O jakie demony
chodzi? – Wtrącił łowca, spoglądając to na Harvelle to na Caro.
-Czarnookie –
wtrącił Ash, który najwyraźniej był jeszcze podchmielony.
-Mason tworzy
wampirzą armie dla demona – wyjaśniła brunetka, – ale nie wiemy, dla jakiego i
po co.
-Świetnie, tego
nam brakowało – zakpił mężczyzna.
-Nam? – Spytała
podejrzliwe Caroline, lecz doskonale wiedziała, co John za chwile powie.
-Winchester nie ma
w zwyczaju...
-Zostawiać
otwartej roboty – dziewczyna przerwała Ellen.
-Jedź do moich
synów. Załatwię kilka spraw i dołączę do was. Do tego czasu nic nie róbcie sami
– John podał Moore numer telefonu do jego starszego syna, Deana.
-Czy ty właśnie
powiedziałeś mi, co mam robić? – Warknęła poirytowana wampirzyca.
-Myślę, że sama
sobie możesz nie poradzić. Tu się święci coś większego.
-Jasne – wywróciła
teatralnie oczami, chwytając za karteczkę.
Można to porównać
do igrania z ogniem. Dlaczego w końcu skapitulowała? Być może z ciekawości.
Chciała poznać techniki pracy Winchesterów. Wiele o nich słyszała, teraz miała
okazji z nimi współpracować. Jedyne, czego musiała przestrzegać, to trzymanie na
wodzy swoich wampirzych instynktów. Nie mogła pozwolić ponieść się pragnieniu,
które wielokrotnie omal jej nie zabiło.
Widziała kątem oka
miny Harvelle. Obie doskonale wiedziały, że Care długo nie ukryje przed Johnem,
kim jest. Obawiały się tego, co łowca może zrobić, gdy pozna tajemnice Moore.
Wolały nawet sobie nie wyobrażać jego reakcji. Bywał naprawdę nerwowy, czasami
współczuły jego synom. Miał trudny, nieustępliwy charakter. Od Deana i Sama
zawsze wymagał posłuszeństwa i perfekcyjnego działania. Sprzeciw? W tej
rodzinie nie istnieje takie słowo.
Wyszła na
zewnątrz, zostawiając w zajeździe Johna. Szczerze, mówiąc brunet wywarł na niej
skrajne emocje. Z jednej strony nie mogła wątpić w to, że jest dobrym łowcą,
ale z drugiej... Po prostu nienawidziła, gdy ktoś jest narzucał sposób
działania i dziwiła się samej sobie, że tak łatwo uległa. Westchnęła i oparła
się o bok swojego samochodu. Wyjęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do
Deana Winchestera.
-Halo?
Po kilku sygnałach
usłyszała dość zdumiony głos chłopaka. Jego barwa była niesamowita. Gruby,
nieco zachrypnięty baryton, który sprawiał, że chciało się go słuchać bez
końca.
-Ehm... – Odchrząknęła pospiesznie - Nazywam się
Caroline Moore, wasz ojciec dał mi numer do ciebie i kazał się skontaktować –
powiedziała, obchodząc samochód, by zasiąść na miejscu kierowcy.
-Tata? Jak go
poznałaś? – Był podejrzliwy. Nic dziwnego, mając takiego ojca.
-W zajeździe Ellen
Harvelle. – odparła niecierpliwiąc się – Gdzie mogę was znaleźć?
W słuchawce
zapanowała cisza. Zapewne Dean przełączył na głośno mówiący i próbował
porozumieć się z bratem.
-Jesteśmy teraz w
Wisconsin w miasteczku Lincoln – usłyszała tym razem odpowiedź z ust
najprawdopodobniej Samuela.
-Dzięki, powinnam
być u was jutro. Podajcie w smsie motel, w którym się zatrzymaliście.
-Ojciec ci tego
nie powiedział? – Mruknął Dean.
-Nie. Wybacz, ale
byliśmy nieco zajęci – odparł bez namysłu i dopiero po chwili zorientowała się,
że zabrzmiało to nieco inaczej niż zamierzała – To znaczy... Nie to, co
myślicie!
Sam się zaśmiał,
ale Deanowi najwyraźniej nie było do śmiechu. Odchrząknął, tłumiąc w sobie
salwę przekleństw i odparł ze stoickim spokojem:
-Ta, jasne.
Wyobraziła sobie
jak chłopak wywraca oczami.
-Mniejsza z tym,
do zobaczenia – rozłączyła się pospiesznie.
Odetchnęła i
przekręciła kluczyk w stacyjce. Jeśli chciała dojechać na miejsce na czas,
musiała jechać bez przystanku. Dla niej nie było to problemem, więc
przewidziała, że w Wisconsin będzie za kilka godzin. Miała trochę czasu na
przygotowanie się psychicznie na spotkanie z młodszymi Winchesterami. John na
pewno się z nimi skontaktuje i powie, co jest grane, ale to w cale nie
umniejszało jej zdenerwowaniu.
Następnego dnia nad
ranem
Wisconsin, Lincoln
Podjechała pod
niewielki motel. Nie mogło tam być więcej pokoi jak pięć, może sześć. Poranne
promienie słońca nieco ożywiały ponury krajobraz. Szara elewacja nosiła ślady
ciemnych zacieków, okna były zasłonięte bordowymi żaluzjami. Przy drzwiach
stała duża donica, a w niej wyschnięty Benjamin. W okolicy unosił się zapach,
który uchodził z pobliskiej smażalni ryb. Podczas wojny widziała wiele
okropieństwa i teraz coś takiego, jak obleśny motel nie sprawiało na niej
wrażenie. Musiała jednak przyznać, że ten prezentował się znacznie gorzej niż
większość z tych, które miała okazje już poznać. Właściciele najwyraźniej
zarabiali na biznesmenach, którzy z prostytutkami spotykali się tu na
schadzkach.
Zatrzasnęła
drzwiczki i ruszyła do wejścia. Wewnątrz obrzydliwy zapach cygar i potu mieszał
się w wonią alkoholu. Ściany odrapane pyły z czerwonej farby, a na posadzce
znajdowały się stare, popękane już kafle. Zza bukowej, porysowanej lady
wyglądał niewysoki chłopak. Mógł mieć na oko z dwadzieścia lat i sądząc, po
jego minie, robota w tym miejscu wcale mu się nie podobała.
-Dzień dobry,
chciałam się dowiedzieć, w którym pokoju zatrzymali się bracia Page –
powiedziała podchodząc bliżej.
-To nie jest biuro
informacji turystycznej – mruknął, spoglądając na nią spode łba.
Westchnęła, kręcąc
głową i wyjęła z kieszeni podrobioną legitymacje policyjną.
-Pokój trzeci –
odparł spięty, na co dziewczyna nawet nie odpowiedziała, tylko ruszyła w
kierunku podanego pokoju.
Kiedy w końcu
znalazła odpowiednie drzwi zapukała, jednak nikt nie odpowiedział. Wyjęła więc
wsuwkę z włosów i pomajstrowała chwilę przy zamku. Pchnęła drzwi i weszła do
środka. Pod oknem stały dwa łóżka, a jedno pod ścianą na każdym z nich leżały
jakieś papiery, przypuszczała, że są to notatki dotyczące sprawy, którą
Winchesterowie właśnie się zajmują. Podeszła bliżej i sięgnęła po jedną z
kartek. Ktoś pokreślił na niej niewyraźne znaki i rysunki. Artystami to oni nie
byli, jednak i tak to wystarczyło, aby Caroline odgadła, z czym mają do
czynienia. To Rugaru. Jedynym sposobem by go zabić jest ogień. Te monstrum żywi
się ludzkim mięsem i każdy jego kęs sprawia, że jest silniejszy. Słyszała o
tych istotach opowieści i każda kultura inaczej interpretuje Rugaru, jednak
zawsze sprowadza się ono do jednego. Do kanibalizmu.
Nie przewidziała,
że będzie musiała od razu zakasać rękawy i ruszyć na polowanie, ale skoro już
tu jest, to może pomóc Winchesterom. Na szczęście mężczyźni zaznaczyli również
dom, w którym chcieli znaleźć nijakiego Jamesa Camerona, którego osądzili o to,
że jest Rugaru. Wydarła w notatek skrawek, gdzie zapisano adres, po czym
ruszyła ku wyjściu, zatrzaskując za sobą drzwi. Chłopak na recepcji był
kompletnie nie przytomny. Gapił się pustym wzrokiem w monitor, gdzie włączonego
miał pasjansa, zupełnie nie zwracając uwagi na wychodzącą brunetkę. Równie
dobrze mógł ukryć się na zapleczu i nieco się zdrzemnąć, właściciele i tak nie
mieli z niego żadnego pożytku.
Mieścina była
niewielka, dlatego odnalezienie odpowiedniego domu nie stanowiło dla niej
większego problemu. Zauważyła, że drzwi są otwarte, a na podjeździe stoi czarny
Chevrolet Impala. Przechodząc obok wozu poczuła zapach, który przypominał ten,
który unosił się w pokoju motelowym. Nie miała wątpliwości, że to samochód
łowców. Nie było ich jednak w środku, za to z wnętrza domu dochodziły hałasy –
zdziwił ją fakt, że przechodnie nawet na to nie zareagowali, bowiem większość z
nich przypominała odgłosy rzeźni.
Odbezpieczyła broń
i upewniła się, że ma w kieszeni zapalniczkę. W wampirzym tempie przemieściła
się do domu Camerona. Najwyraźniej Winchesterowie nie pomylili się z
wytypowaniem Rugaru, jednak James to nie był problem w porównaniu do faktu, że
mieszkała tu cała rodzina tego dziwnego stwora. Już na progu przywitał ją
zapach spalenizny i ciało nastolatka leżące na podłodze. Ślady krwi prowadziły
w głąb budynku, więc ruszyła dalej, uważając gdzie stąpa i bacząc na możliwe
zagrożenie.
W salonie
zauważyła dwójkę łowców, którzy robili, co mogli, odpierając ataki wysokiego
mężczyzny i jego żony. Jeden z braci, blondyn średniego wzrostu, zerkał co rusz
na bruneta. Wyglądało to tak, jak gdyby upewniał się, że jest z nim wszystko
ok. Obaj byli mocno poobijani, a krew spływała po ich skroniach. Choć teraz
daleko im było do modeli, to i tak musiała przyznać, że niczego im nie
brakowało. Widząc tę dwójkę na ulicy, za nic w świecie nie zaszufladkowałaby
ich do „rodziny” łowców. Obaj byli przystojni i dobrze zbudowani, choć
bezwątpienia to szatyn radził sobie lepiej w walce w ręcz.
Nie została
zauważona ani przez Winchesterów, ani przez Rugaru, więc znów wykorzystała
swoje wampirze umiejętności. Szybko chwyciła za opakowanie sprayu,
przyniesionego przez synów Johna, i wyjęła z kieszeni zapalniczkę. Zapaliła ją,
a gdy oczy obecnych zwróciły się w jej stronę, posłała znaczące spojrzenie
łowcą, którzy jak na rozkaz opadli na ziemię zakrywając głowy rękami. Nie
czekając, aż istoty ją zaatakują, nacisnęła cypel, a płomień oblał zarówno
mężczyznę jak i kobietę. Przez chwile szamotali się i wrzeszczeli w niebogłosy,
jednak już po chwili ich płonące ciała zsunęły się na ziemię.
-Dzięki – wydusił
z siebie brunet, który podpierając się o stolik, wstał i przyjrzał ciałom.
Do jej nozdrzy
znów doszedł zapach krwi. Posoka każdego człowieka ma inną woń, jednak zapach
krwi bruneta był... Inny przez wielkie I. Coś podobnego, wyczuwała ostatnim
razem, gdy polowała na demony w Arkansas. Ale teraz jej gardło nie płonęło tak
bardzo, nie odczuwała nawet pragnienia. Choć, gdyby nie fakt, że woń odrobinę
przypominała zapach krwi starszego z nich, na pewno uznałaby, że nie ma do
czynienia z człowiekiem. Być może, nie tylko ona ma swój słodki sekret?
-A ty jesteś? –
Szatyn przyjrzał się uważnie brunetce, po czym otarł wierzchem dłoni krew.
-Caroline –
uśmiechnęła się, spoglądając na każdego z nich z osobna.
-To Sam, ja jestem
Dean – wskazał na brata, potem na siebie.
-Starszy brat –
podsumowała.
-Co to ma znaczyć?
– Spytał zirytowany, jednak dziewczyna tylko pokiwała w rozbawieniu głową.
-Dzięki jeszcze
raz – Sam różnił się od innych. Nie był pochłonięty chęcią zemsty. On nie znał
swojej matki, jedynie fotografie i opowieści brata oraz Johna, kreowały w jego
wyobraźni obraz Mary. Nie mógł powiedzieć, że poluje z zemsty. Polował, bo tego
został nauczony. Nie miał wyboru, podobnie jak nie miał go jego starszy brat.
Różnica między nimi była oczywista. Dean lubił swoją pracę. Był inteligentny, zwinny i wchłaniał wiedze o
zjawiskach nadprzyrodzonych z ogromną łatwością, jednak był też impulsywny, co
czasami działało na jego niekorzyść.
-Nie ma, za co,
ale radze się zmywać – zauważyła.
-Tak racja – Sam
przeczesał nieco dłuższe włosy palcami i klepnął brata w klatkę piersiową, by
ten się w końcu ruszył.
-Ojciec wspominał,
że masz problem z wampirem – odezwał się starszy Winchester, wlepiając w nią
szmaragdowe oczy.
-Tak, stara znajomość
– odparła niby w żarcie.
-Z tymi paskudami
nie warto wchodzić w żadne znajomości, bo prędzej czy później trzeba je zabić –
rzucił, chowając broń za pasek spodni.
-Tak, masz racje –
kiwnęła potakująco głową, a następnie wyszła, nie czekając aż łowcy do niej
dołącza.
Uznała, że poczeka
w motelu. Musiała wymyślić dobre kłamstwo - na tyle dobre, aby inni łowcy mogli
jej uwierzyć. Będzie to trudne, bo kto, jak kto, ale łowcy to mistrzowie
kłamstwa. Wpakowała się w niezły kanał i teraz trudno będzie jej zawrócić.
Mogła najpierw pomyśleć, potem wmieszać się w ten cały cyrk z Winchesterami.
Najwyraźniej wciąż jest za głupia... Mimo wieku.
~*~
Mam
nadzieje, że kolejny rozdział nie sprawił wam zawodu :)
Pojawili
się już Winchesterowie. Na nich czekałyście najdłużej, co? ;)
W każdym
razie, dziękuje za każdy komentarz i do napisania :)
Nareszcie Winchesterowie:) Muszę przyznać, że robi się coraz ciekawej. Mam tylko nadzieję, że nie będą próbowali zabić Caroline przy pierwszej okazji, jak tylko dowiedzą się kim jest naprawdę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Dzięki za komentarz :)
UsuńHm jak dowiedzą się prawdy będzie ciekawie, ale na pewno jej nie zabiją ;D
John… Fajnie. Oby tylko nie chciał oderwać jej głowy, jak wyjdzie na jaw, kim ona jest. Zabić Asha? No, chyba go… Wiesz, co :D Uwielbiam Asha. Oj, tak John i jego charakterek. Teraz czekam na pozostałych Winchesterów. Jestem ciekawa kiedy się pojawią. O jeśli uda jej się dotrzeć, to bracia pojawią się jeszcze w tym rozdziale. I są. Czuje, że będzie zabawa heheh O rugaru – dawno nie było nigdzie o rugaru. Heh pasjans :D No, wow cała banda rugaru a łowcy w samym centrum. Oj, Sam ma swój sekret. Jestem ciekawa kiedy oni się skapną, że ona coś ukrywa. Najgorzej pewnie zareaguje Dean. Czekam na ciąg dalszy i jednocześnie informuję, że u mnie na losy-lowcow.blogspot.com pojawiła się kolejna część. Pozdrawiam i zapraszam
OdpowiedzUsuńHm... John jak to John,ale tak czy siak nie uda mu się jej zabić ;)
UsuńNo ja sama nie mogłam się powstrzymać, więc cała trójca W. pojawiła się w tym rozdziale :D No dowiedzą się w dość nietypowych okolicznościach, ale na to poczekasz jeszcze ee chyba 5 rozdziałów (bo mam napisane trzy do przodu + jeden ;D )
Nie no to by było trochę bez sensu, gdyby John zabił tak szybko główną bohaterkę opowiadania :D Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś drużyna Winchesterów pojawi się w komplecie :D To czekam... A i widzę zmiany - ekstra szablon, podoba mi się :)
UsuńPojawi się w komplecie i to szybko ;) I masz racje, o czym miałabym pisać, gdybym zabiła główną bohaterkę na wstępie ;)
UsuńI znów dziękuję :D
Kathy
To dobrze :) I będzie tatulek musztrował swoich synków :D Już się nie mogę doczekać momentu kiedy się dowiedzą. Jestem ciekawa, co też zrobią lub nie zrobią :)
UsuńHaha ale nie pójdzie mu z nimi tak łatwo ;D No mam nadzieje, że to co wymyśliłam spodoba Ci sie ;) Ale na to jeszcze poczekasz :D
UsuńCałkiem ciekawi ci bracia. Nie powiem zaintrygowali mnie i całkiem mi się spodobali, mimo tego, że Caroline nie będzie miała z nimi łatwo. Zastanawia mnie, kiedy uda im się odkryć jej mały sekret. Nie sądzę, by to wydarzenie okazało się jakimś radosnym i niestety mam obawy, że jak do tego dojdzie nie będzie za ciekawie, jednak mam nadzieje, że będzie to już po pokonaniu Masona. Nie lubię go, ale trudno mi się dziwić, skoro przedstawiłaś go w takim, a nie innym świetle. Ogólnie mam wrażenie, że historia się dopiero rozwija i jeszcze nie jedną rzeczą zdołasz mnie zaskoczyć, ale postaram się na to cierpliwie poczekać. Wiesz, ja za bardzo nie znam świat, w którym umieszczona jest to opowiadanie, ale muszę przyznać, że mnie on intryguje i zachęca do dalszego się w nim zagłębiania. Tym bardziej, że jest on tak doskonale ubarwiony twoim świetnym stylem pisarskim! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCiesze się, bo oni są jedyni w swoim rodzaju ;) Cóż, dowiedzą się o tym w dziwnych okolicznościach, ale na to musicie poczekać, bo mam napisane trzy rozdziały do przodu, a i w nich jeszcze tego wszystkiego nie opisałam ;)
UsuńTak, wszystko się rozwija, ja wciąż pisze i dodaje nowe motywy, które najczęściej (z resztą jak robią to twórcy serialu) mieszam z mitologią/religią jakimiś podaniami. Jeśli chodzi o Masona... nadal myślę nad tym jak tą postać "ulepszyć". Chce, aby był odzwierciedleniem wszystkich koszmarów. Nie wiem czy mi się to udała, ale będę się starała :)
Wiesz oglądam ten serial już 7... w zasadzie 8 lat, i wciąż mnie intryguje. Kiedy myślę, że nie można już nic innego wymyślić, twórcy robią coś, co szokuje i zachwyca plus fenomentalna gra aktorska i klimat, który panuje na planie (po każdym sezonie do dvd dodawane są tak zwane real gagi, gdzie pokazane jest, jak aktorzy bawią się podczas pracy, co bywa naprawdę świetne na "gorsze dni" i rewelacyjnie poprawia humor) Może to dziwne, ale ja ich podziwiam za pomysłowość :) No dobra, bo ja się rozgadałam ;)
I naprawdę dziękuję. Nie będę odkrywcza, ale takie słowa zawsze motywują :D
Trzy rozdziały do przodu? Całkiem ładny wynik, który dla mnie jest raczej niemożliwy. Czyli oznacza to, że rozdziały będą się pojawiać całkiem często? Mam taką nadzieje, bo skoro w tym, co do tej pory napisałaś jeszcze nasi bracia nie dowiedzieli się kim jest Caroline to jestem ciekawa, jak długo będzie trzeba czekać na ten moment. Jeżeli chodzi o wiązanie z mitologią/religią to ja jestem jak najbardziej na tak. Według mnie taki zabieg brzmi naprawdę interesująco. Poza tym 7, 8 lat? No nieźle. Dosyć długo już wydają ten serial, ale to oznacza, że musi być naprawdę dobry:)
UsuńW moich najlepszych latach miewałam nawet po 8, ale sama wiesz... teraz staram się mieć coś na zapas, bo różnie to bywa.
UsuńTak, następne w przyszły piątek :)
W brew pozorom czasami trudno jest wplątać mitologie do ff, bo wiele motywów już występowało, po za tym trzeba pomyśleć jak dopasować całą sytuację, żeby wszystko wyszło ciekawe, a nie nudno :) Naprawdę nie raz "męczyłam się" z czymś co zaczęłam, a potem nie wiedziałam jak zakończyć ;)
To jest jedyny serial, który oglądam tak długo ;) Na razie nie zapowiada się na zakończenie emisji i z tego co wiem 9 sezon jest pewien.
Właśnie różnie to bywa, szczególnie w moim przypadku:) Jednak niestety ja nie mam nic na zapas...
UsuńMam nadzieje, że tym razem uda ci się skończyć to opowiadanie, a męczenie się nad nimi(jeżeli takie nastąpi) da ci tylko większą satysfakcję z tego, że ci się udało. Zresztą ja na to liczę!
Liczę, że skończę i to i smak-szeptu :D
UsuńSerdecznie zapraszam do mnie na V rozdział;)
OdpowiedzUsuńhttp://supernatural--story.blogspot.com/