Dakota Południowa,
rok 2005
Grafitowe niebo
usłane było tysiącem gwiazd, lecz to niepełna tarcza księżyca świeciła
najjaśniej. Delikatny, ciepły wiatr szumiał w koronach drzew, a w oddali
słychać było wycie wilków. W tym lesie, to jednak nie wilków powinni obawiać się
zbłąkani wędrowcy. Nocami żyło tu, bowiem mordercze zwierze, a w zasadzie
istota, która nie wahała się przed zatopieniem kłów w ludzkim ciele. Przekonało
się o tym wielu nieszczęśników i właśnie, dlatego pojawiła się w Dakocie
Południowej.
Od wieków literatura
przedstawiała te kreatury, jako stworzenia piekieł. Jako śmiertelnych wrogów
innych, równie morderczych istot ciemności. Zabawne, ludzie fascynują się
nimi... Sądzą, że są tylko wytworem wyobraźni, nie zdając sobie sprawy z tego,
że wielokroć mieli z nimi styczność. W obliczu dzisiejszych czasów to cud, że
większość z nich uszło z życiem.
Wykonała skok i w
ułamku sekundy pojawiła się tuż przy rosłym mężczyźnie. Mężczyzna wiedział, z
kim ma do czynienia i bynajmniej nie zamierzał czekać, aż dziewczyna pierwsza
zaatakuje. Chwycił ją za nadgarstki i odepchnął, jednak blondynka była wyraźnie
szybsza. Uderzyła go w twarz, a ten osunął się na ziemie. Chwile potem zerwał
się na równe nogi i w zawrotnym tempie przygwoździł ją do pnia drzewa. Chciał
skręcić jej kark, ale to nie było takie łatwe. Nauczyła się dbać o siebie.
Naparła na niego
całym ciałem, uderzając nim o ziemie. Jej oczy przybrały barwę szkarłatu, z
gardła wydobył się syk. Uwolniła bestie, którą na co dzień ukrywała pod powłoką
zwykłej dziewczyny. Wyjęła ukryty srebrny sztylet i unieruchomiła nim
wilkołaka, wbijając go w serce mężczyzny. Był silny, jednak bez przemiany jego
moce były wyraźnie słabsze. Gdyby przybrał postać wilka, miałaby poważne
problemy, lecz teraz nie martwiła się tak bardzo - wiedziała, na co stać takich
jak on. Poderwała się z miejsca i wzrokiem odszukała upuszczony wcześniej
pistolet naładowany srebrnymi pociskami. Nie mogła czekać aż mężczyzna odzyska
sprawność, dlatego natychmiast kilkukrotnie wystrzeliła, mierząc dokładnie w
serce.
Gdy żyła była
delikatna i wrażliwa. Łatwo było ją zranić, dlatego Mason często z tego
korzystał. W tedy nikt by nie przypuszczał, że zostanie bezwzględnym
mordercą... Jednak życie zmienia ludzi, zwłaszcza, jeśli kieruje nimi chęć
przetrwania. Emocje, które nią władały za życia, spotęgowały się, i
prawdopodobnie to, dlatego trudno było jej zabijać ludzi. Każda ofiara śniła
jej się po nocach, a poczucie winy ciążyło jej niewyobrażalnie. Nie mogła tego
znieść i tylko zostając łowcą mogła jakoś odpokutować.
Minęło wiele lat
nim zdołała przywyknąć do nowego trybu życia. Musiała nauczyć się trzymać nerwy
na wodzy, nie wspominając o głodzie, który po odstawieniu ludzkiej krwi, był
nie do zniesienia. Lecz w końcu została zaakceptowana w środowisku, choć co
kilka lat musiała znikać, by nikt nie zaczął przypuszczać, że nie jest
człowiekiem. Było to trudne mając styczność z ludźmi, którzy są czujni i bezlitości.
Cóż, każdy zajął się tą pracą z jakiś powodów, najczęściej były nimi utrata
kogoś bliskiego, a zemsta to idealna motywacja, prawda?
Choć sama była
potworem, to gdzieś wewnątrz niej nadal kryła się cząstka człowieczeństwa,
która nie pozwalała jej patrzeć na krzywdę niewinnych ludzi. Mogła się odwrócić
i zająć tropieniem Masona, jednak ostatecznie postanowiła zostać łowcą. Nie
była jedyną kobietą, lecz była jedyną wampirzycą, która przeszła na dobrą
stronę. Pozostali łowcy nawet nie mieli świadomości, że jedna z najlepszych
kobiet w tym fachu jest tak naprawdę istotą, na którą sami powinni polować.
Owszem, niektórzy się domyślali, jednak nie mieli śmiałości powiedzieć tego
głośno. Caroline Moore była od nich sprytniejsza, zwinniejsza i szybsza, nie mieliby
szans.
Telefon w kieszeni
jej skórzanej kurtki zaczął wydawać z siebie znajomą melodie. Wytarła dłoń w
mech i sięgnęła po komórkę. Zerknęła na wyświetlacz, jednak numer, który się na
nim pojawił nic jej nie mówił. Wzruszyła ramionami i udając się w drogę
powrotną do samochodu nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Tak.
-Caroline, tu
Ellen.
-Dawno nie
dzwoniłaś, stało się coś?
-Coś się dzieje i
raczej ci się to nie spodoba – powiedziała kobieta.
Ellen Harvelle była
właścicielką zajazdu. Jej mąż był znanym łowcą, jednak wiele lat temu zabił go
demon. Kobieta jest na bieżąco ze sprawami nadprzyrodzonymi, bowiem do jej
zajazdu często wpadają „kumple po fachu” Billego, którzy po wypiciu kilku piw
potrafią być bardzo wylewni.
-Można jaśniej?
Nie mam nastroju na pogawędki, jestem cała upaprana krwią.
-Krwią? – W
słuchawce zapanowała cisza. Tylko Ellen i jej córka Jo wiedziały, kim jest Caro.
-Wilkołaka –
sprostowała brunetka, – co się dzieje?
-Podobno Mason
tworzy armie dla demonów.
-Chyba żartujesz!
– Dziewczyna aż zatrzymała się w miejscu, dobrą chwile, analizując postępowania
jej byłego męża.
-Nie wiem, co mu
za to obiecali, ale nie będzie ciekawie. Musimy dowiedzieć się, dlaczego...
-Ja to sprawdzę,
jutro będę w zajeździe, do tego czasu niech Ash go znajdzie.
-Ale wtedy dowie
się, że jesteś łowcą.
-Ciekawa jestem
jego reakcji – powiedziała raczej do siebie niż do Ellen.
-Zabije cie, nie
jesteś tak silna jak on – zauważyła kobieta.
-Mam sto
czterdzieści lat, fakt nie jestem staruszką... W wampirzym rozumowaniu, ale nauczyłam
się przez ten czas wielu przydatnych rzeczy. Poradzę sobie.
-No dobra Caroline, ale uważaj na siebie.
Jesteś dla mnie jak córka i nie chciałabym widzieć w twoim ciele osikowego
kołka.
-To mnie nie
zabije.
-Drastyczną wizję
zostawiłam dla siebie.
-Do jutra Ellen –
zaśmiała się i rozłączyła.
W powietrzu nadal
unosił się zapach krwi, lecz teraz mieszał się też z zapachem zwierzyny leśnej.
Wilki dobrały się do ciała mężczyzny. Nie musiała się przynajmniej martwić ukrywaniem
zwłok, a bywa to bardzo kłopotliwe. Chciała zostawić drapieżniki w spokoju,
jednak pod jej stopami zachrzęściła ściółka. Czarny basior spojrzał na nią
szczerząc kły, co prawda był bez szans, ale niemiała zamiaru zabijać
bezbronnego zwierzaka. Nim zdążył jakkolwiek zareagować, Caroline stała już na
drugim końcu lasu, przy swoim samochodzie.
Westchnęła
zamyślona, naciskając klamkę starego Chevroletta Chevelle. Nie rozumiała toku
myślenia Masona. Co demony mogły mu oferować w zamian za armie wampirów?
Czarnoocy zwykli gardzić istotami innych gatunków, dlatego nie bardzo
pojmowała, co może nimi kierować. Jednego była pewna, chodziło o ludzi, ale
dlaczego demonom tak na nich zależy?
Wirginia, rok 1682
Czarnowłosy
mężczyzna o szarobłękitnych oczach, ubrany w szary prochowiec rozejrzał się
uważnie po okolicy. Przez ramie przewieszoną miał broń, w pasie opasany był
czarnym pasem z klamrą. Ciężkie buty pozostawiały za sobą duże ślady w
glinianej drodze. Był żołnierzem, który stacjonował niedaleko. Postanowił
jednak na jakiś czas osiedlić się w miasteczku. Członek założycieli miasta miał
córkę, i tym razem to ona miała stać się jego oblubienicą. Podobno... z
przyjaciółmi trzeba być blisko, ale z wrogami jeszcze bliżej.
Tego
dnia postanowił wyjawić swój plan państwu Moore, którzy za pewne i tak już coś
podejrzewali. Może i był potworem, ale nadal miewał przebłyski dobrych manier.
Musieli przygotować wesele, a on musiał przekonać do siebie panienkę Caroline.
Nie będzie to trudne. Był przystojny, nawet bardzo. A jego niepowtarzalny
charakter przyciągał do siebie każdego. Gdyby chciał wystarczyłoby jedno
spojrzenie. Ale tym razem postanowił nieco się wysilić. Jeśli wszystko pójdzie
gładko, dostanie nie tylko Caroline, ale też winnice. To miejsce byłoby
idealne...
-Panienka
wygląda ślicznie jak zawsze – powiedział, ujrzawszy brunetkę, która wolno
stąpała w jego kierunku.
-Dziękuję
– uśmiechnęła się czarująco.
Podszedł
bliżej i zaproponował swą pomoc. Wzięła go pod rękę i oboje odeszli, udając się
do ogrodów posiadłości.
-Długo
pan zostaje w mieście? – Spytała, zerkając na niego przelotnie.
Brunet
uśmiechnął się i pocałował jej dłoń.
-Postanowiłem
tu zostać – powiedział z pasją – i pragnę prosić panienkę o rękę.
-Mnie?
– Zdumiała się.
-Panienka
Caroline jest najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Chciałbym
panienkę strzec, a w dzisiejszych czasach... Sama panienka rozumie.
-Musisz
spytać o pozwolenie moich rodziców – zauważyła, starając się, by ton jej głosu był
jak najbardziej naturalny.
-Oczywiście,
już to uczyniłem i nie mają ku temu żadnych przeciwwskazań – posłał jej jeden
ze swoich niesamowitych uśmiechów.
-W
takim razie, nie mogłabym odmówić – Skinęła odrobinę głową, a Mason przyciągnął
ją nieco do siebie i musnął delikatnie jej usta...
Tego
dnia była już jego. Nie mogła się cofnąć przed niczym, a i on nie zamierzał do
tego dopuścić. Ten dzień, był ostatnim dniem jej wolności. Ten dzień zwiastował
zbliżającą się śmierć.
Dakota Południowa,
2005 rok
Każdą tą chwile pamiętała
doskonale. Był perfekcjonistą. Gdy czegoś pragnął dążył do tego. Gdyby
odmówiła, zapewne użyłby swojego „uroku”. Cóż, wystarczyła jego prezencja. Była
młoda i głupia. Czego można oczekiwać po dziewiętnastolatce? Dwa lata związku z
Masonem wystarczyły, aby zrozumiał jak głupi błąd popełniła. Miała dwadzieścia
jeden lat. Teraz ma sto czterdzieści lat i żadnej przyszłości... Będąc
wampirem, marzenia o przyszłości są niedopuszczalne.
Przekręciła
kluczyk i nacisnęła sprzęgło. Nie powinna się w to mieszać, ale dzięki temu
będzie mogła zakończyć sprawę z Masonem. Dopiero z chwilą jego śmierci będzie
mogła naprawdę powiedzieć, że jest wolna. Kiedyś musi do tego dojść i
najwyraźniej przyszedł czas na spotkanie po latach. Obawiała się tylko, że
wampir prócz swoich kolegów będzie miał w zanadrzu coś jeszcze - poparcie
demonów. Demony są przebiegłe i bezwzględne, trudno jest się do nich zbliżyć. Jeśli
to wszystko, o czym mówiła Ellen jest prawdą, mogą mieć przechlapane.
Dodała gazu i
ruszyła. Droga do Nebraski powinna zająć jej kilka godzin, ale nie musiała zbytnio
przejmować się nadmierną prędkością, dlatego przy odrobinie szczęścia, – czyli
nie natknięciu się na gliny – powinna zawitać w zajeździe nad ranem. Słyszała o
Billym bardzo wiele, choć nigdy nie zdradziła Ellen, co tak naprawdę łowcy
mówią o Harvellu.
Zginął przez
Winchestera, chociaż ten nadal był przyjacielem rodziny. Wiedział o Ellen i Jo
niemal tyle samo, a może i więcej, co Caroline. A jego dwaj synowie, Dean i
Sam, z powodzeniem mogli samodzielnie polować. Współczuła im. Jak tylko ich
matka zmarła, John popadł w paranoje. Chłopcy mieli zaledwie kilka lat. Zemsta
jest paliwem napędowym, ale w tym przypadku John zapomniał o dobru dzieci. I
tak dwudziestokilkuletni mężczyźni nie znają prawdziwego życia. Byli znani.
Znani z uporu, ale i z tego, że zawsze kończyli otwartą sprawę. Byli dobrzy, a
co za tym idzie? Wolałaby, aby mężczyźni nie dowiedzieli się, kim jest. A w
zasadzie, czym jest.
Coraz bardziej
zagłębiając się w przeszłość. Starała się przypomnieć wszystkie słabe punkty
Masona. Nie widziała go od czasów pierwszej wojny światowej. Choć starała się
go odnaleźć i zabić, zawsze był o krok przed nią. Potrafił się ukrywać. Wiedział,
że będzie go szukać i dlatego na jakiś czas zniknął. Jego to bawiło, ale
Caroline z dnia na dzień stawała się coraz bardziej zawzięta. Aż poznała Ellen,
Jo i Asha, oni pokazali jej, że zemsta to nie wszystko. Do dnia dzisiejszego
jest im niezmiernie wdzięczna. Zastąpili jej rodzinę, którą straciła podczas
wojny secesyjnej.
Co do Masona...
Była pewna jednego. Musi zachować spokój. W przeciwnym razie, zginie nim zdąży
w jakikolwiek sposób zareagować.
Wyjechała na
kamienną drogę. Nieco dodała gazu, i już po chwili parkowała samochód przed
niewielkim zajazdem. Wysiadła z wozu i wzięła głębszy wdech. Zapach krwi był
tak wyraźny, jak zapach najsłodszego deseru. Nie podobało jej się to. Wyczuwała
też napięcie, które nie wróżyło niczego dobrego. Skupiła się nieco, lecz nie
zdołała nic usłyszeć. Cisza zdawała się zagłuszać jej zmysły.
Przeklęła pod
nosem i ruszyła pewnym krokiem w stronę wejścia. Pchnęła podwójne drzwi. Za
barem stała Ellen. Spoglądała na Caroline z obawą, jak gdyby niemo chciała jej
coś zdradzić lub przed czymś ostrzec. Była spięta, ale najgorszy był widok
spływającej po jej czole stróżki krwi. To jej krew wyczuwała na zewnątrz.
Podstęp – tylko to jedno wyjaśnienie nasuwało jej się na myśl.
Brunetka w ułamku
sekundy znalazła się przy kobiecie. Rozejrzała się po pomieszczeniu i w chwili,
gdy miała spojrzeć na Ellen, przed nią pojawił się Mason. Uśmiechał się
zawadiacko. Jego szarobłękitne oczy nadal lśniły z podniecenia. Czekał bardzo
długo, na tą właśnie chwile. W końcu zdołał ją odnaleźć. Nie mógł dopuścić, by
jego żona hańbiła jego dobre imię. To jest niedopuszczalne, by kobieta, którą
przemienił stała się łowcą. Musiał dać jej nauczkę. Właśnie, dlatego pojawił
się w Nebrasce...
-Witaj, Caroline –
szepnął, odgarniając jej z czoła zbłąkany kosmyk czekoladowych włosów.
-Puść ich –
powiedziała, będąc świadomą, że prócz Ellen w zajeździe jest też Jo i Ash.
-Są częścią tego
gówna, dlatego nie zamierzam ich puścić. Moi przyjaciele chętnie się nimi
zajmą. Po za tym, demony będą nam dozgonnie wdzięczne – odparł, uśmiechając się
podle.
-Dlaczego to
robisz? Chcesz mnie zniszczyć? Czy zabić wszystkich, którzy coś dla mnie
znaczą?
-Sądziłaś, że się
nie dowiem? Zostałaś łowcą, to niedopuszczalne – warknął, uderzając ją w twarz.
-Od dawna nie
jestem twoją własnością, zapomniałeś o tym? – Nie dała się sprowokować, choć
wewnątrz niej aż się gotowało ze złości.
-Przemieniłem cie,
zawsze będziesz moja – wycedził, a na dowód przyciągnął ją do siebie i
namiętnie pocałował. Trudno było jej się od niego oderwać, ale w końcu zebrała
w sobie dość siły i odwróciła głowę. Już nie był tym mężczyzną, którego
kochała. Nie mogła zapomnieć o tym wszystkim, co jej zrobił. Ludzka pamięć bywa
ulotna, lecz wampir... Wampir pamięta wszystko, nawet gdyby bardzo się starał
wymazać coś z pamięci.
-Zadziorna jak
zawsze – podsumował, śmiejąc się.
-Skończ to, tak po
prostu – warknęła.
-Nie, tak jest
zabawniej, – gdy to powiedział, jak na znak, z zaplecza dwójka wampirów
wyprowadziła Jo i Asha. Oboje byli zakneblowani. Z trudem stawiali kroki, a Ellen
najwyraźniej ledwo powstrzymywała się od uderzenia Masona w twarz. Nie była
głupia, słyszała wystarczająco wiele by wiedzieć, że nienależny prowokować
wampira, zwłaszcza tego wampira.
-Nie rozumiem,
dlaczego to robisz – dodał, ciągnąc ją za sobą na środek sali.
-Zdajesz sobie
sprawę, że zadałeś głupie pytanie – zaśmiała się kpiąco.
-Chcesz zemsty, to
urocze, ale nie sądzisz, że po tylu latach to już przestaje być godne podziwu,
a zaczyna być żałosne?
-Być może, ale nie
zamierzam po prostu tak stać – uśmiechnęła się ironicznie i wyrwała się mu.
Uderzyła go kilkukrotnie w twarz. Wiedziała, że może to być ryzykowne. Musiała
najpierw pomóc przyjaciołom, później zajmie się Masonem... Zakładając, że zdoła
się do nich dostać.
Postanowiła
wykorzystać swoje doświadczenie. W końcu już kilkoro krwiopijców udało jej się
zabić i to bez większego wysiłku. Po prostu musiała potraktować tą sytuacje jak
kolejną sprawę. W wampirzym tempie pokonała odległość dzielącą ją od wampira,
który trzymał za ramiona Jo. Odepchnęła go na rudzielca, który z kolei pilnował
Asha. Wampiry, co prawda się wściekły, jednak miała to w nosie. Z tą dwójką
poradziła sobie szybko, ale Mason nie chciał dłużej czekać, aż wampirzyca sobie
o nim przypomni. Trzymając Ellen za włosy odchylił jej głowę do tyłu. Przegryzł
szyję kobiety i otarł sobie usta wierzchem dłoni.
-Mamo! – Jo
rzuciła się w stronę wampira, lecz ostatni z pomocników Masona odepchnął ją,
przez co dziewczyna uderzyła o stół bilardowy.
-Wiesz, że łowcy
was znajdą – powiedziała brunetka, na co Mason spojrzał na nią z
niedowierzaniem.
-Tobie się to nie
do udało – podsumował.
-Może, nie
chciałam cie odnaleźć – zdradziła niechętnie.
-Nadal coś
czujesz, tak? Mówiłem, zostań z nami.
-Może, ale nie
będę twoją własnością. Wszystko się zmieniło – odparła hardo.
-Udowodnij...
~*~
Obiecałam,
ze powrócę no i jestem.
Tym
razem główna bohaterka nie jest nawet człowiekiem i mam nadzieje, że
przedstawienie jej postaci jakoś mi się uda i ją polubicie. Sama wahałam się,
co do tego, kim będzie Caroline i jak pozna Winchesterów. Ostatecznie wpadłam
na taki o to dziwny pomysł.
Pozdrawiam
i do napisania :)
Rozdział cudowny, dobrze opisany ;) Czytało się lekko i przyjemnie, po chwili byłam już na końcu.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Caroline, to polubiłam ją, naprawdę ;) Bohaterka stworzona przez ciebie jest świetna. Niby jest wampirem, a jednak ma w sobie cząstkę człowieczeństwa. No i została łowcą ^^ Już nie mogę doczekać się chwili, kiedy spotka braci Winchester. Ciekawe czy Dean będzie chciał ją zabić?? A więc? Może będzie stał przed nią z kołkiem w ręku, a wtedy spojrzy jej głęboko w oczy i zauroczy się, a następnie spędzą ze sobą noc, zamieszkają razem, może będzie jak Edward i Bella i okaże się, że doczekają się potomstwa, albo Caroline przemieni Winchestera w wampira i razem będą wypijać wiewiórki ^^ Hehe, dobra, dobra, schodzę na ziemię.
Więc wracając do rozdziału, dobrze, że jest chociaż ktoś, kto wie, czym ona jest. Ellen i Jo, teraz mi się przypomniało, że brakuje mi ich w serialu.
Też się właśnie zastanawiam, po do demonom armia wampirów. I już nie mogę doczekać się chwili, kiedy ona zabije Madsona
Jakie maniery w tym wspomnieniu :) I jak mu łatwo poszło.
No nie, no nie. Madson to jednak cwana bestia.
Biedna dziewczyna, no i Ellen, Jo i Ash. Ogólnie podobało mi się to spotkanie i czekam na ciąg dalszy ;) No i przede wszystkim na braci W ^^
Nie można się mu dziwić, że dał się wkręcić. Nawet ja bym nie pomyślała, że Dean będzie zdolny do takiego ruchu.
Haha, tak, to było dobre jak Sam wsiadł do samochodu i odjechał, zostawiając Martina samego ;p
Ja Ci powiem, że spodziewałam się tego, że Sam będzie go szukał, chociaż przez chwilę. Nie podoba mi się ten pomysł twórców, że wgl tego nie zrobił.
Co nie. Dlatego nie dziwiłam się Kevinowi, że zabrał mamę i uciekli.
Hehe, tak, Garth ma dużą wiedzę, ale w praktyce zwykle ląduje gdzieś daleko i nie wie, co się dzieje xd
Dzięki :) Starałam się, bo wiesz wampiry i SPN nie zawsze mogą się dobrze kojarzyć ;) A Ciebie widzę wyobraźnia poniosła haha ale nie będzie cukierkowo, do Belli i Edwarda to im daleko, oj daleko haha ale mam już całkiem niezły pomysł o tym jak wyjdzie na jaw to czym jest Caroline :D
UsuńJa sie dałam wkręcić, az sie zbulwersowałam, ale z drugiej strony pomyślałam, że teraz Benny ma szanse ;)
No tak, to jasne, że szukać go będzie, ale i tak nie chce żeby ktoś go zabił, bo Benny jest taki inny, bardzo go lubiłam :)
Ta haha jest czasami niemożliwy ;D
Miałam co u ciebie naprawdę duże zaległości, ale już je nadrabiam. Przeczytałam prolog i zabieram się za pierwszy rozdział. A prolog bardzo mi się spodobał i naprawdę zaciekawił. Nie ma to jak żądna zemsty wampirzyca. Fajnie też, że pojawi się John :) O no wow, niezła jest skoro wyprowadza w pole doświadczonych łowców, którzy nie podejrzewają kim tak naprawdę jest. O i zna Ellen i w dodatku ona wie kim ona jest. Robi się coraz ciekawiej. Wampir tworzy armię dla demonów – o losie, będzie się działo. Nie powiem, ale nie spodziewałabym się tego, że ten Mason będzie w zajeździe. Czy ten pajac zabił biedną Ellen? Czy tylko ją okaleczył? Mam nadzieję, że nic jej nie jest , bo lubię Ellen. Opowiadanie zapowiada się znakomicie, już nie mogę doczekać się kolejnej części. Pozdrawiam i jednocześnie informuję, że na losy-lowcow pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie ;) No cóż jakoś musi sobie radzić, w przeciwnym razie tacy jak John szybko zaczęliby na nią polować. Ellen nic się nie stało, więc spoko ;D A Mason to cwaniaczek. Mam nadzieje, że to opowiadanie nie będzie nudne i będzie pełne akcji :D Twój rozdział przeczytam jutro jak wrócę ze szkoły :D Z resztą dwa dni wystarczyły żebym miała już małe zaległości na Waszych blogach ;)
UsuńUf to dobrze :) Ellen ma niezły charakterek i dlatego ją lubię :) Ja się nie mogę doczekać, kiedy znowu Mason pojawi się na jej drodze. Na pewno nie będzie nudne :) Będzie się działo - ja to wiem :D
UsuńPojawi się, pojawi ;) No to się okaże, żebyś tylko się nie przeliczyła ;D
UsuńWampiry, wampiry, wampiry... wszędzie widzę wampiry, ale nie powiem, że mi się to nie podoba. Co prawda ostatnio odpuściłam sobie jakiekolwiek historię z tymi istotami, ale nie zaszkodzi zagłębić się w jakiejś nowej na ich temat. Muszę ci powiedzieć, że pierwszy rozdział jest rewelacyjny! Na początku niby ciągłe przemyślenia, refleksje (no może oprócz walki z wilkołakiem, ale to taki mały szczegół), a tu na koniec takie o BUM! I nie można się już zupełnie oderwać od tekstu. Nie spodziewałam się trak szybkiego pojawienia Masona. Może nawet wydało mi się za szybkie, ale mimo to zdecydowanie intrygujące. W sumie dla Caroline nie było ono znowu takie nagłe biorąc pod uwagę te ponad 100 lat poszukiwań byłego męża, ale na pewno nie radosne biorąc pod uwagę fakt kogo ten wampir wziął sobie za zakładników...
OdpowiedzUsuńTylko co dalej? Co się z nimi wszystkimi stanie, jak bohaterka poradzi sobie z Masonem? Zastanawiające jest też to, jak udało się dziewczynie zostać łowczynią. Cóż aż się chce czytać więcej. Tak więc pisz! Ja za to będę cierpliwie czekać na ciąg dalszy! Pozdrawiam:)
Masz racje, wampirów ostatnie wyroiło się wszędzie, jednak mój sentyment do nich pozostał, a że dawno nie pisałam historii z wampirem w roli głównego bohatera, postanowiłam wrócić, przynajmniej na moment do tych istot, bo kto wie, co wymyśle dla Caroline ;)
UsuńCiesze się, że rozdział Ci się spodobał :) Starałam się jak mogłam, musiałam dodać trochę akcji, żeby nie było za nudno :)
No właśnie kto wie... Ja na pewno nie, ale może w rozwoju wydarzeń dowiem się, co też zgotujesz mojej imienniczce(chyba jeszcze nie wspominałam o tym, że noszę z twoją bohaterką te same imiona? Choć oczywiście moje jest bardziej polskie xD). Zresztą ja będę na to cierpliwie wyczekiwać, bo po tej akcji, którą tu zafundowałaś nie zapowiada się, by miało być nudno. Poza tym ciekawi mnie, czy dokończysz swoje poprzednie opowiadania np to na smak-szeptu? Cóż poradzić? Potrafisz mnie nieźle zaciekawić i wkręcić w przedstawiane przez siebie historie, więc teraz nie dziw się, że będę się o nie upominać:)
UsuńNo nie wspominałaś, to tym bardziej mam nadzieje, że ją polubisz ;D
UsuńPostaram się, żeby akcji nie zabrakło. Po za tym zajmę się tu nie tylko głównym wątkiem, ale czymś co nazywam "sprawami", czyli bohaterzy od czasu do czasu zapolują np na ducha, na wendigo, demona itp :)
Tak, tak dokończę. Tylko chciałam napisać chociaż trzy rozdziały do przodu tutaj, żebym potem nie miała niespodzianek :) Niebawem dokończę rozpoczęty już rozdział na smak-szeptu (adresy podobne, bo co nie wpisałam to pokazywało, że adres nie dostępny :( )i opublikuje go :) Myślę, że będzie to w święta :)
To ja będę na to cierpliwie czekać. W sumie to świąt niedaleko, więc tym bardziej:)
UsuńPodejrzewam, że nie tyle polubię Caroline, a już ją polubiłam, ale cicho, bo nie wiem, czy to się nie zmieni...
Poza tym dodałam u siebie nowy rozdział, na który cię serdecznie zapraszam:)
Mam nadzieje, że uda mi się jutro ten rozdział skończyć, jeśli nie, to spodziewaj się go we wtorek ;)
UsuńNiebawem do Ciebie wrócę :D
Owszem, Dean ma trochę racji, ale specjalnie chciałam ruszyć trochę to opowiadanie i trochę ich posprzeczać ;) Ja osobiście nie wywaliłabym jej z samochodu.
OdpowiedzUsuńDean jest uległy w sprawach łóżkowych ;p W innych tak sobie ;)
Pomysł na spłodzenie potomka Crowleya był, ale teraz jak się nad tym zastanowić, to chyba nie bardzo mi się to podoba.
Dlaczego, to bardzo fajny pomysł :D
UsuńPrzeczytałam dzisiaj prolog i pierwszy rozdział i muszę przyznać, że bardzo zaciekawiło mnie to opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i serdecznie zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://supernatural--story.blogspot.com/
Pozdrawiam;*
Bardzo dziękuje :) Mam nadzieje, że następne rozdziały również będą Ci się podobać :)
Usuń